dzieło Zofii – absolutne mistrzostwo :)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Po jakimś takim dłuższym okresie stagnacji (pewnie skorelowanym z moim kiepskim stanem psychicznym) nagle wyszło, że wywietrzyliśmy portfele. Kupiliśmy kafelki do kuchni (już po 7 latach i nawet mamy wstępnie umówionego pana fachowca). Hanka kupiła nam relingi, bo w poznańskim Tchibo nie mieli. Mieli za to torby na pranie w kolorach zielono-niebieskich, a jakby ktoś nie miał prania, to mogą służyć do za domek dla kota. TŻ kupił wzmacniacz (czarny) i kolumny (czarne z bukową okleiną) i właśnie dokonał rytualnego podłączenia kolumn (przy akompaniamencie entuzjastycznych okrzyków "No, jak tatuś teraz będzie słuchał Sepultury, to cały pion będzie słuchał Sepultury"). Ale największy fun przyjechał z N., który od wujka Sama przywiózł mi suszone mango (już zeżarłam) i obiektyw typu fisheye. Poza zastosowaniem klasycznym (robienie nietypowych fotek architektoniczno-wnętrzarsko-kocich) w pracy przydał się do zastosowań klasycznych inaczej - seryjnej produkcji zdjęć portretowych, przypominających odpowiednio posągi z Wyspy Wielkanocnej, pana Stanisława z Łodzi, moronów, orła Sama z Muppetów czy inne Gorgi i fraglesy.