Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
[17.08.2023]
Jeśli liznęłyście nieco niemieckiego, to wiecie zapewne, że Niemcy lubują się w długich słowach, na przykład Baumwipfelpfad im Naturerbe, co oznacza ścieżkę wśród drzew. W podobnej byłam pod Berlinem i wprawdzie ta rugijska ma większy rozmach - spiralę o 11 kondygnacjach - to jednak brakuje jej tego efektu wow, jaki ma ścieżka nad opuszczonym sanatorium. Ale jak jesteście w okolicy, to warto; bardzo przyjemny spacer z drobnymi elementami zabawy typu balansowanie na kłodzie oraz - dodatkowo płatny - zjazd metalową rurą w filcowym kapciu z drugiej kondygnacji. Oczywiście nie zjeżdżałam, życie mi miłe, nastolatka zjechała, stwierdziła, że za szybko. A widoki przepiękne, wiadomka. Ścieżka zbudowana jest wśród bukowych lasów, pewnie jesienią jest oszałamiająco. Widać z jednej strony Mniejszą Zatokę Jasmundzką, z drugiej morze, a wzdłuż wybrzeża kompleks Prora.
Prora, zwana też Kolosem z Prory (Koloss von Pror), to monstrualny ośrodek wypoczynkowy, budowany przez nazistów tuż przed wojną, żeby żołnierze mieli gdzie wystawiać na słońce i słony wiatr swoje piękne niemieckie ciała (Kraft durch Freude). Przez długi czas był to fascynujący, betonowy mega blok, szary z małymi okienkami i bez balkonów, od kilku lat jednak podlega zaawansowanej renowacji i zamiast urbexu jest kurortowy moloch. Trochę rozczarowanie, spodziewałam się czegoś innego; kto w PRL-u albo na poznańskich Ratajach dorastał, ten się w Prorze nie zachwyca.