Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Wprawdzie nie wykopałam ubiegłorocznych tulipanów (bo wilki, bo zapomniałam, oraz przecież są i tak bezpieczne pod ziemią, a jak będą próbowały teraz kiełkować, to ich problem - maszeruj albo giń, wiadomo), ale wkopałam nowe. Wkopałam za pomocą TŻ, w miejsce po daliach i frezjach, przez co TŻ okazjonalnie informował podczas przekopywania, że przedziabał jakąś zapomnianą bulwę i czy to ok. Żebym się nie zdziwiła wiosną - w grunt poszła paczka czerwonych Rococo i mieszane bladoróżowe Angelique z Blue Diamond. Do tego kilkadziesiąt cebulek niespodzianek, wykopanych przez babcię I. z jej ogrodu. Wykopane bulwy dalii i cebulki mieczyków czekają na wiosnę.
Ścięte główki słoneczników zapewniają kotom interaktywną telewizję - mam pół ogrodu sikorek, pleszek, wróbli i srok, które skrupulatnie oskubują wyłożone dobra. Oraz koty na parapecie, z głośną acz pełną żalu emisją.
Rano, kiedy wstaję, już coraz czarniej; w zachmurzony dzień ciemno, prawie noc.