Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Na co mi przyszło na stare lata

Ale chciałam równouprawnienie, to mam. TŻ nosił Maja w chuście (budząc entuzjazm ludności lokalnej spod sklepu monopolowego), a ja poza zwyczajowym hołdowaniem nałogowi (mam na imię Zuza i mogę przestać robić zdjęcia w każdej chwili) musiałam wziąć patol i rzucać. Kasztany na Ostrowie Tumskim same się nie pozbierają.

Ostrów się zmienia. Są i nowe kłódeczki na moście, jest i szeroko zakrojony remont budynków na ryneczku. Wprawdzie zmienia się nie tak dynamicznie, jakbym chciała, niekoniecznie w takim kierunku, jaki mi się wymarzył (z małymi tematycznymi sklepikami, targiem różności do weekend na ryneczku, co najmniej dwiema kawiarenkami i ławeczkami), ale te rusztowania sugerują krok w dobrą stronę:

(listopad 2009)

(dziś, a w zasadzie już wczoraj)

A pewne rzeczy się nie zmieniają. Kolejne sesje zdjęciowe na moście Jordana (chociaż niespecjalnie zazdroszczę roznegliżowanym pannom młodym, bo wiało piekielnie). Kałuże na bruku za katedralnym ogrodem. I koty. Już zaczęłam marudzić, że taki spacer bez kotów to żaden spacer, kiedy spod samochodu łypnęło na mnie 8 zielonkawych ślepek, a za chwilę wynurzył się kot piąty, którego przez moment posądziłam o bycie matką maluchów, ale szybko okazało się, że ewentualnie to mógłby być ich ojcem z przyczyn obiektywnych, które dumnie prezentował pod ogonem. Niedwuznacznie dawał mi do zrozumienia, że chciałby władować mi się na kolana i tam zostać, podobnie jak przed rokiem. Lubię, jak koty mają swoje miejsca. Szósty kot siedział w uliczce Św. Jacka, a siódmy i ósmy bawiły się przy matce na podwórku domu z figurą.

Na szczęście nawet w tych samych miejscach za każdym razem jestem w stanie znaleźć coś innego niż poprzednio.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 19, 2010

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 7

« Refleksoterapia - Pomiędzy czernią i bielą »

Komentarze

Tores

Koło przedszkola mojego dziecka jest park z taką ilością kasztanów walających się (i spadających na głowy), że nie mogę tam chodzić, bo jestem sfrustrowana - nie damy rady tego pozbierać!!! I się marnują takie cuda, bu.

autumn

cieszę się, że Ostrów się zmienia ;-) Co ciekawe widzę te zmiany tylko dzięki Twoim zdjęciom bo jakoś nie dane mi było jeszcze spacerować w tych okolicach - może niedługo się zmobilizuje.

A możesz polecić jakieś miejsce obiadowe w okolicy? ;-)

Zuzanka

Tylko Galeria Malta i Taj India z tyłu Malty (bądź powrót w okolice Rynku, piechotą raptem 10 minut). Na Ostrowie po żadnej stronie nie ma literalnie nic.

iza

Cudne kocięta (tutaj wydobywam z siebie niekontrolowane okrzyki i pomruki, składam ręce w geście przytulania niewidzialnego kota i dostaję ślinotoku, niczym kot Klusek kiedy mruczy).
Piękne masz marzenia o kierunku zmian.
Co do kasztanów to uświadomiłam sobie, gdy zrobiłam to po raz kolejny wczoraj, że mam taki mały rytuał. Pierwszy znaleziony każdej jesieni kasztan, w pełni dojrzały i leżący na trawniku, zawsze zabieram i ściskam w ręku całą drogę do domu. Nie mam pojęcia, co się z nimi dzieje potem. nie trzymam ich w jednym miejscu, więc po prostu giną. Ale zawsze pierwszy musi być przyniesiony do domu.

Zuzanka

Ja kasztany zwykle noszę w torbie, w kieszeni polara, trzymam na biurku, w szufladzie, gdziekolwiek. Lubię trzymać w ręku.

Aliszia

Łaaaa, czyli nie tylko ja jestem zakochana w Ostrowiu Tumskim i Śródce?! Super :) Widzę, że mamy taką samą wizję tego miejsca... :) Coś jak mikroskopijna wersja berlińskiej dzielnicy Friedrichshain... kawiarenki, ławki, pchli targ co sobotę. To, z czym się pogodzić jedynie nie mogę, to zniknięcie kina Malta, ale, jak to mówią: nic nie ma za darmo.

Aliszia

Tylko kłódkom jestem raczej przeciwna. Niewiele osób wie, skąd się wzięła na nie moda...popularna włoska powieść obyczajowa/ romans autorstwa Federico Moccia (Mocciego?), w której został opisany ten zwyczaj była tak popularna, że obrodziła nową świecką tradycją i teraz kłódki mamy wszędzie. Niby są fajne, ale dla mnie jakoś niewiele w tym romantyzmu zostało. I nie podoba mi się, że wszystkie mosty w Europie nagle tracą swój kształt, na rzecz tych małych, żelaznych dodatków :)
Ale, o ile to faktycznie zadziała i sprawi, że "będą żyli długo i szczęśliwie", to niechaj już ten zwyczaj zostanie! :)

Skomentuj