Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Kącik czytelniczy 2023

Umówmy się, chodzi o jakość, a nie o ilość, tak? W tym roku skończyłam 115 książek, z czego 65 napisali mężczyźni, 49 kobiety, a jedną wspólnie. Kilka książek przeczytałam ponownie (np. opisanego już wcześniej ”Zimistrza” i zekranizowane ”Małe ogniska”) i - nic dziwnego - niektóre wylądowały na liście najlepszych:

Te, które nieco mniej, ale i tak dobrze się czytało:

17 krajów: polskie - 36, brytyjskie - 24, amerykańskie - 23, czeskie - 6, francuskie i szwedzkie - po 5, kanadyjskie - 3, izraelskie i niemieckie - po 2 i po jednej sztuce z Australii, Finlandii, Węgier, Hiszpanii, Irlandii, Indii, Norwegii i Rosji. Nie mam faworytów, zagranicznych czytam raczej po autorach, a kwestia narodowości jest drugorzędna. Natomiast jednak nośnik robi różnicę - ciężej mi czytać książki papierowe, więcej zaczynam niż kończę. Aktualnie na stosie wstydu przy łóżku czeka zaczęta Faludi, Zadie Smith i Patrick Smith (bez związku), Rendell, Wilkie Collins, Wilson, Chandler… Nie żeby na czytniku było mniej pozaczynanych - Atwood, Montgomery, Lessing, Dahl, Grzelak, Vievegh, Fforde… Jak sobie z tym radzicie? Jedna od początku do końca? Czy bez żalu zarzucacie, jeśli jest coś ciekawszego, zwłaszcza jak znajomi nieustająco coś zachwalają (tak, to o Tobie, Dorszu)? Mniej mam w tym roku takich, do których nie wrócę - 60% “Barbary Radziwiłłówny z Jaworzna-Szczakowej” Witkowskiego mi wystarczy, bo to udana fraza, ale bez fabuły.

Wyjątkowo mam postanowienie na 2024. Opowiem, jak mi się uda.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 31, 2023

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tag: 2023 - Komentarzy: 2

« Niebezpieczni dżentelmeni - Berlin - Akwarium »

Komentarze

A.I.
No i znowu mi dołożyłaś na listę! U mnie różnie. Bywa, że zaczynam i wracam nawet i po roku; a bywa, że zarzucam całkowicie. Najczęściej zarzucam całkowicie książki słabe albo takie, które działają na mnie mocno depresyjnie, a przy okazji są czasami grubymi tomiszczami na wiele dni czytania (a nie, że skończę raz-dwa i biorę jakąś odtrutkę). Pamiętam, że "Głód" Caparrosa przerwałam i nie dałam rady wrócić. Była też książka o wychowaniu dzieci na przestrzeni stuleci, też emocjonalnie nie dałam rady (nie pamiętam tytułu).
Zuzanka
No właśnie ja też mam takie grupy książek, typu "zaczęłam, to skończę, chociaż nie zachwyca", "skończę, mimo że obrzydliwe, może coś końcówka uratuje", "spoko, ale inne fajniejsze" (te najczęściej pokutują latami). Nawet rzeczy nudne albo źle napisane zdarza mi się kończyć, trochę na zasadzie, że jak już pół przeczytałam, to mi się zmarnuje.

Skomentuj