Więcej o
Listy spod róży
[10.08.2021]
Słowem wstępu - tak, to prawda, że Czechy ograniczają napływ turystów z Polski, ale robią to w sposób nie utrudniający życia. Wystarczy ważny paszport covidowy, a dla tych, co nie mogą jeszcze być zaszczepieni (dzieci) trzeba zrobić test przed przekroczeniem granicy (oczywiście powinien wyjść negatywny, z pozytywnym trzeba się udać na kwarantannę, a nie na wojaże). Dodatkowo trzeba się zarejestrować przez formularz lokalizacyjny, podając dane i adres docelowy podróżujących. Informacje czerpałam ze stron rządowych, warto sprawdzić stan aktualny przed wyjazdem. Paszporty i test okazaliśmy raz - przy wstępie do aquaparku w Libercu, gdzie dokładnie sprawdzano daty ważności obu (a jak kto nie miał, można było test na miejscu).
Nasz Grandhotel stoi na wysokości tysiąca dwunastu metrów nad poziomem morza. Czasami odnoszę wrażenie, że to nie hotel, tylko wielka fabryka chmur.
(...) A więc tu mieszkam i pracuję. W Grandhotelu na górze Ještěd. Przedtem szczyt nazywał się Jeschken. A wcześniej Jeschkenberg. A wcześniej Jeschenberge. A wcześniej Jesstied. A wcześniej Jesstiedr.
(...) A więc to mieszkam i pracuję. W zwężającej się ku górze okrągłej rakiecie o wysokości dziewięćdziesięciu metrów. Zbudowano ją z aluminium , z którego robiło się noże i widelce na obozy pionierów, oraz z laminatu, z którego robi się canoe i pychówki na obozy skautów.
(...) Pracuję w hotelu, który nie ma kantów, ale i tak można rozbić sobie głowę i stracić rozum. W hotelu, w którym wszystko jest okrągłe, w którym można zabłądzić równie łatwo jak we mgle, w wielkim mieście albo jak w samym sobie.
(...) W hotelu, nad którym zaczyna się nieskończoność, w hotelu, który niekiedy na całe tygodnie, miesiące, a nawet lata znika w chmurach albo nad chmurami, więc nikt go nie szuka.
-- Jaroslav Rudiš
Żeby wjechać na górę Ještěd, można podjechać samochodem na parking (płatny) albo tramwajem nr 3 (stacja Horní Hanychov). Potem można piechotą - około godziny serpetynową drogą albo trawiastym, stromym zboczem. Można wyciągiem narciaskim (sedačková lanovka), a potem podejść koło 2 kilometrów, można też - co i ja wybrałam - kolejką wagonikową (kabinová lanovka) na samą górę. Kolejka wagonikowa niby jeździ co pół godziny, ale w połowie sierpnia jeździ non-stop, zwłaszcza jeśli są tłumy; a były, chyba najbardziej zatłoczone miejsce podczas moich czeskich mini-wakacji. Zejść można w podobny sposób, dodatkowo na miejscu można wypożyczyć hulajnogę albo - jak kto obrotny - zlecieć na paralotni (patrz galeria). Nie wiem, co jest lepsze - widok samego hotelu, absurdalnie kosmicznego lejka, przesłoniętego czasem chmurami, czy widok z góry na miasto i okoliczne dolinki i wzgórza. W hotelu można spędzić noc lub kilka, nie próbowałam, ale to kuszące (patrz strona hotelu). Można párek v rohlíku ("typicky česká varianta hot dogu"), można piwo z kija albo - co i ja wybrałam - prosecco z kija, wyborne, mimo że w plastikowym kubeczku. Dookoła hotelu są kamulce i kamyki, kontrowersyjna - bo z siusiakiem - rzeźba "Dziecko z Marsa" Jaroslava Róny, zabytkowy krzyż, anteny i przekaźniki (bo hotel od 2000 roku jest własnością Telekomunikacji Czeskiej) oraz chmury. Mało chodzę po górach, jestem stworzeniem raczej przygruntowym, ale byłam zachwycona, to moja ulubiona góra. Ponieważ znalazłam apartament z widokiem na Ještěd (o tym potem), co rano budziłam się, żeby obserwować wędrówkę chmur dookoła góry, a wieczorem zasypiałam patrząc na światła na hotelowej wieży. Bardzo poważnie rozważam powrót jesienią, chociaż na jedną noc.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 21, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
czechy, liberec, jested
- Skomentuj
[19-23.07.2021]
Na Mazurach szukałam miejsca, żeby była dostępna woda do pływania oraz w miarę przestrzenne lokum. W Starych Jabłonkach (Alt Jablonken albo Altfinken) nie ma wiele do oglądania, jest to typowa miejscowość noclegowa, ale byłam bardzo zadowolona z hotelu Anders; jest to opinia niesponsorowana, za wszystko zapłaciłam ciężko zarobionymi dukatami i bonem podróżnym. Można powiedzieć, że hotel jak hotel, ale ma i basen ze SPA, i jezioro na posesji (można w klapkach), i też świeże lokalne jedzenie, więc w zasadzie można nie opuszczać hotelu, jak kto nie lubi. Co rano schodziłam setką schodów nad jezioro Szeląg Mały, gdzie najczęściej byłam tylko ja, kaczki, ryby i komary; niestety, któregoś popołudnia był też obrzydliwy owad nieznanego autoramentu, który ugryzł mnie we wrażliwe miejsce po wewnętrznej stronie ramienia, kiedy dmuchałam dziecku materac, nie polecam. Maj najchętniej spędzał czas w basenie, czemu się absolutnie nie dziwię. Szczególnie polubiłam taras restauracji z widokiem na jezioro, czasem z okazjonalnymi wydarzeniami muzycznymi (hity na saksofon z półplaybackiem - tak, zespół folklorystyczny - mocno nie).
W odległości spacerowej jest urocza stacyjka PKP, nieco dalej bunkry, ale w bunkrach nie byłam, a na stacji tak. Mieszkałam nie w samym hotelu, tylko w chacie mazurskiej, która z zalet miała ciszę, dwie sypialnie na pięterku i taras.
Hotel, część właściwa
Szeląg Mały, poranne mgły (wstałam o 5:50, chociaż nie musiałam!)
Jezioro / Schodki kondycyjne
Mini-marina i pomost
Domki mazurskie, różnej wielkości
Konsumpcja z widokiem / Placki ziemniaczane z wędzonym pstrągiem
Basen
Basen (od zewnątrz)
Syrenka
Stacja PKP, o poranku i później
PS Płatny parking (wiem, suchar). Ale można wjechać na teren, nie będąc gościem hotelowym.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 17, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
polska, stare-jablonki
- Skomentuj
[22.07.2021]
Pierwszy raz zobaczyłam zdjęcie ruin zamku w Szymbarku na karcie telefonicznej, które swego czasu kolekcjonowałam (nie wstydzę się, chyba wszyscy zbierali w latach 90., natomiast nie mam pojęcia, gdzie jest moja kolekcja kart!). Myślałam, że od tego czasu udało się XIV-wieczny zamek nareperować, ale niestety nie. Z młodzieżą przeszliśmy pokrótce przez lekcję historii - o napadaniu na zamki i o Krzyżakach, niestety kwestia współczesnego imperatywu, zmuszającego ludzi do malowania wizerunku męskich genitaliów na murach, również zabytkowych, pozostała niewyjaśniona. Zamek można obejść powiedzmy, że dookoła, powiedzmy, bo jeden narożnik jest obrośnięty pokrzywą, nie ryzykowałam. Całość robi niesamowite wrażenie wielkością i rozmachem inwestycji. Nie ma tłumów.
Przypadkowi turyści dla pokazania skali
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 10, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
polska, szymbark
- Skomentuj
[22.07.2021]
Iława składa się z Jezioraka i miasta dookoła. Teoretycznie można na Jezioraku zrobić rejs statkiem, ale w tym celu - jak w Ostródzie - trzeba odstać w tłumie, żeby kupić bilet, więc łatwo się domyślić, wybraliśmy z rodziną leniwe snucie się po okolicy, obiad i lody. Warto dowiadywać się w Informacji Turystycznej o zwiedzanie Ratusza, połączone z rejsem, wtedy się niekoniecznie trzeba tłoczyć. Najlepszy punkt w mieście to dla mnie dworzec Iława Główna, neogotycki ceglany budynek z pięknymi witrażami.
Jeziorak
Urząd Miasta / Lokalesi z młodymi
Urząd Miasta
Wnętrza kościoła / Wnętrza dworca
Jeziorak / Śledź po piracku, pyszka
Adresy:
- Tawerna Kaper - kuchnia lokalna (sporo ryb), Jana III Sobieskiego 10
- Parafia Rzymskokatolicka pw. Przemienienia Pańskiego - Kościelna 1
- Urząd Miasta Iławy - Niepodległości 13
- Iława Główna - Dworcowa 3
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 8, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
polska, ilawa
- Skomentuj
[21.07.2021]
Zamek Krzyżacki w Olsztynku jest wymieniany wszędzie jako najbardziej prestiżowy zabytek, problem w tym, że dopiero drobnym druczkiem jest wspomniane, że nie da się go zwiedzić, bo jest w nim szkoła publiczna. Można wejść na podwórko, wskazać młodzieży, że okratowana studnia służyła do przetrzymywania niegrzecznych dzieci, młodzież z kolei zachwyci się zabytkowym traktorem, kontakt z historią zaliczony. Wejść można za to do muzeum opodal, gdzie bardzo przyjemna wystawa obrazów Janusza Knorowskiego “Furmanka, stodoła i… bociany”, gdzie można zobaczyć urocze i ciekawe technicznie krajobrazy polskiej wsi. Oczywiście ulubiony obraz - studnia z kotem, gdzie kot jest sprytnie wkomponowany w cień, ilustrując anegdotkę o poszukiwaniu czarnego kota w ciemnym pokoju (zdjęcia poglądowe poniżej). W ramach niedrogiego biletu (w czwartki darmo) można obejrzeć też wnętrza Domu Mrongowiusza, gdzie - dzięki sprytnemu zabiegowi z replikami z płyty wiórowej - wolno usiąść, a nawet się położyć, czy porysować piórem albo za pomocą rajzbretu.
Wieża widokowa za sprawą dobrej Unii Europejskiej została entuzjastycznie zaakceptowana, ponieważ została wyposażona w windę i rodzina nie sarkała na mnie za bardzo, skoro nie musieli wchodzić schodami na 6 piętro. Widoki na miasto urokliwe, aczkolwiek przez szybkę, do tego bez opłat. U podnóża warzywniak, kupiłam sobie pierwszy słonecznik w tym sezonie.
Trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno, że do Skansenu Budownictwa Ludowego wybrałam się akurat w ten dzień, kiedy był wstęp wolny, a płaciło się tylko za parking (a i to na zaufanie, bo parking bez bramek). Trochę słabo, bo na taki pomysł wpadły tłumy, na szczęście teren skansenu jest ogromny i nie trzeba się tłoczyć. Klimatyczne domy, kościół z golizną (patrz galeria), jeżówki, rudbekie i zioła generowały stada pszczół i motyli, małe kaczuszki i całkiem duże kaczki z fryzurami prosto z lat 60., konie i garnki na płotach. Sympatyczne miejsce na spacer, nawet jak się nie przepada za wsią.
Adresy:
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 6, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
polska, olsztynek
- Skomentuj
[21.07.2021]
Tuż nad jeziorem Platyna jest uroczy pałac, w którym z doskoku można kawę i ciasto (a pewnie i więcej), a mniej z doskoku przenocować w pałacu albo zgrabnych drewnianych domkach (strona pałacu). Ja byłam w opcji kawa i spacer po ogrodzie, gdzie lawenda i budleja z motylami i trzmielami w pakiecie.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek sierpnia 2, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
polska, warlity
- Skomentuj