Więcej o
Listy spod róży
[11-14.11.2021]
Przez izolację musiałam zrezygnować z grudniowej wizyty w Berlinie, na co cieszyłam się od powrotu z listopadowych Czech. Trudno, Berlin nie ucieknie.
W listopadowym Libercu błękitną ”Sublimę” zastąpiła rzeźba Černego “Quo Vadis”, którą swego czasu ominęłam w Pradze z powodu, że święto. Obejrzałam zamek, nie do końca rozumiejąc, czy w środku coś jest, czy jednak stoi pusty, bo źródła w Internecie są sprzeczne. W Starbucksie kupiłam kubeczek z nowej serii, ale chyba wolę stare, są wyższe, mają cieńsze ścianki i lepiej się je trzyma w ręku. Mało spacerów, bo szybko się zmierzchało, drobne zakupy w Billi, kilka smacznych posiłków w libereckich przybytkach - adresy poniżej.
"Quo Vadis" na libereckim rynku / Okolice Zamku
Zamek
Zlaty Lev / Zamek
La Piazza
Warehouse, prosecco i przystawka
Śniadanie w "Bez konceptu 2"
Bez konceptu 2
Dworzec autobusowy
Politechnika
Po prawej dość obskurny parking przy galerii Forum
Adresy:
- La Piazza - restauracja włoska, nám. Dr. E. Beneše 3
- Warehouse - browar i kuchnia lokalna, Hanychovská 328/10
- Bez konceptu 2 - kawiarnia ze śniadaniami, Studentská 1402/2
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 1, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
czechy, liberec
- Skomentuj
[13.11.2021]
Największą trudnością w okolicach Liberca jest wybór, gdzie pojechać. Bo, proszę Państwa, tam wszędzie pięknie. Jak naplute górek, punktów widokowych czy pięknych okoliczności przyrody, a do tego wszystko bogato upstrzone zamkami i pałacami. Żeby objechać wszystko, co ciekawe w najbliżej okolicy, pewnie i z pół roku za mało. Jako że mrok zapada w listopadzie szybko, wybrałam dwa zamki i... oczywiście, oba zamknięte.
Do zamku Valdštejn idzie się stromymi ścieżkami pod górkę przez jesienny liściasty las. Na górze można pokręcić się na terenie przed zamkiem, wejść na zabytkowy most z figurami świętych i wypić kawę albo piwo w bistro (otwartym mimo listopada!). Sporo ludzi, bo miejsce na trasie turystycznej, eloy spotkał niespodziewanie swoją szefową. Liberecký kraj wprawdzie bliżej niż San Francisco, gdzie ja z kolei spotkałam swego czasu swoje szefostwo, również z zaskoczki, ale i tak zdziwienie.
Svijany są głównie znane ze swojego browaru i do browaru dojeżdżają również w listopadzie wycieczki autokarowe. Browar otwarty, w przeciwieństwie do zamku, gdzie - dla odmiany - można wejść za bramę i przespacerować się po ogrodzie, ale to tyle. W ogrodzie pewnie ładniej latem, późną jesienią trawy i grzyby oraz huśtawka.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 23, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
czechy, valdstejn, svijany
- Skomentuj
[12.11.2021]
Poza wjechaniem na górę, o czym w poprzednim odcinku, do Czech pojechałam potarzać się w kolorze, konkretnie oko nacieszyć szkłem w Muzeum skla a bižuterie w Jablońcu nad Nysą. Muzeum jest nieduże, niedrogie, w środku mnóstwo dobra - od jabloneckich prefabrykatów przez szkło użytkowe do rzeźby i elementów wystroju wnętrz, a nawet namacalny rekord Guinessa - najdłuższe korale na świecie. Zdjęcia zawierają lokowanie fotografującego. Miasteczko samo w sobie śliczne, pokrążyłabym po uliczkach, ale reszta wycieczki nieco narzekała na aurę.
W Turnovie próbowałam obejrzeć zabytkową synagogę, niestety listopad okazuje się być kiepskim momentem na zwiedzanie.
Adresy:
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek grudnia 17, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
czechy, turnov, jablonec, jablonec-nad-nisou, sztuka
- Skomentuj
[12.11.2021]
Z głębin izolacji potwierdzonej już przez Sanepid, który wydzwonił mnie w trakcie relaksującej ciepłej kąpieli bez żadnego zapachu, zdradzę Wam pewien sekret. Czasem, kiedy jest pochmurno, szaro i smutno, wystarczy wejść na niewielkie wzniesienie, tak, ot, 1012 metrów n.p.m. i nagle okazuje się, że człowiek znalazł się w słonku, a chmury jak wata cukrowa ścielą się pod stopami. W listopadzie wróciłam do Liberca, żeby ponownie wjechać kolejką na Ještěd i zobaczyć, jak wygląda jesień z tej perspektywy. Zasadniczo plan się nie powiódł, albowiem:
a) kolejka wagonikowa na górę nie jeździła, jak się okazało, dzień przed planowaną przerwą konserwacyjną zerwał się jeden z wagoników, niestety ze skutkiem śmiertelnym dla pracownika i działanie kolejki uległo, pun intented[1], zawieszeniu. Żarty na bok, bardzo mi przykro. Zamiast kolejką, wjechaliśmy autem na najwyższy parking, skąd przeszliśmy piechotą w kilkanaście minut na szczyt. Można wjechać na samiutką górę, też jest mikro-parking, w listopadzie nawet były miejsca, w sezonie pewnie niekoniecznie.
b) wspomniane chmury zasłaniały większość jesiennego pejzażu, ale i tak było pięknie.
Barek, w którym ostatnio prosecco i parek w rohliku, był zamknięty, trafiliśmy bez problemu za to do restauracji hotelowej, bo tym razem nie było tłumu turystów. Teraz, jeśli jesteście wrażliwi na egzaltację, to możecie nie czytać. Mam miękkie miejsce w serduszku do socrealistycznej estetyki, jak to złośliwie określił TŻ, z laminatu i aluminium. Opalizujące złoto szyby przypominają mi poznański budynek WSK, wnętrza restauracji - niektóre projekty Manrique'a. Złote słońce, w którym się grzałam jak kot, kawa, lody, strucla jabłkowa i podsłuchiwanie rozkmin turystów z Polski, czy mogą oboje wejść, skoro tylko jedno z nich jest zaszczepione. Albowiem Czesi skrupulatnie sprawdzają, świadomi wrodzonego poczucia wolności u swoich północnych sąsiadów. Wprawdzie rodzina stwierdziła, że już mi chyba wystarczy podróży sentymentalnej do lat 70. i następnym razem jednak możemy iść na inną górę, ale ja tu jeszcze wrócę.
Nie ma górki / Jest górka
GALERIA ZDJĘĆ i wspomnienia z sierpnia.
[1] Swoją drogą, brakuje mi po polsku takiej zgrabnej frazy. Dwuznaczność (nie)zamierzona nie brzmi.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 12, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
czechy, jested, liberec
- Skomentuj
W listopadzie (o czym niebawem) zakończyłam sezon wyjazdów bliższych i dalszych. Poniżej kilka kulinarnych typów plus drobiazgi z podróży. Staram się przy kilkugodzinnej podróży robić przerwę w jakimś sympatycznym miejscu, gdzie można coś zjeść, unikając przyautostradowych fastfoodów. Wszystkie poniższe restauracje były świetne, okolice Bolesławca z polecenia Chris.
Restauracje:
- Kuźnia Smaków - Małe Pułkowo 20 [2022 - link nieaktualny]
- Opałkowa Chata - Augusta Cieszkowskiego 17, Bolesławiec [2022 - link nieaktulny]
- Niebieski Burak / Blue Beetroot - Łaziska 50, Bolesławiec
- Unikatonia - Zielonogórska 1, Lubin [2023 - strona nieaktualna]
Kuźnia Smaków
Opałkowa Chata
Unikatonia
Blue Beetroot
Murale - tym razem w Dąbrowie (ul. Pałucka) i Głogowie (“Księżna i gołąb” na Sikorskiego) - pojawiają się przypadkowo przy drodze, szybka akcja - TŻ (dedykowany kierowca na długie wyjazdy) szuka miejsca, ja fotografuję. Do sklepu przyfabrycznego w Bolesławcu zajechaliśmy głównie dlatego, że było tuż przy restauracji, ale wyszliśmy z ogromnym kartonem zakupów - dzbankiem do herbaty, cukierniczką, talerzami i miseczkami dla kotów, wszystko we wzór w monstery. Dzbanek obłędnie długo trzyma ciepło - herbata stygnie przez jakieś 2 godziny. Zbieram też zwykle śmieszne nazwy miejscowości do notesika, ale tym razem zgubiłam karteczkę z notatkami, ostała się tylko jedna - wieloznacznie zabawny Rożental.
EDIT: znalazłam karteczkę (ja to umiem w chowanie rzeczy). Na Mazurach przejeżdżałam przez: Pluskowęsy, Niewierz, Siabdę i wspomniany Rożental. W drodze do Liberca jechałam przez: Irządze, Pęcław, Gwizdanów i już po czeskiej stronie Hubojedy, co wzbudziło wiele nieprzystojnych chichotów.
Mural w Dąbrowie
Gwizdanów
Bolesławiec
Głogów
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 4, 2021
Link permanentny -
Tagi:
lubin, paluki, gwizdanow, boleslawiec, glogow, polska -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+
- Skomentuj
[26.09.2021]
Z perspektywy listopada (szarość, burość, kostropatość) trudno mi uwierzyć, że raptem półtora miesiąca temu było słońce, nagołenogi, można się było tarzać w trawie i wprawdzie jeszcze nie było kasztanów, ale nasiąkało się zapachem wiatru, fakturą liści, a pod powiekami zostawały jasne powidoki. Można było łapać świerszcze i pomagać żukom przewrócić się z grzbietu na odnóża. Nikt nie wpadł do stawu tym razem, chociaż podczas turlania się z górki nastąpiły pewne uszkodzenia naskórka.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 16, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ -
Tagi:
legi-rogalinskie, rogalin
- Skomentuj