Więcej o
Czytam
Książka na pierwszy rzut oka miała być prostą historią o socjalistycznym wyjeździe do Bułgarii pod namiot, a okazała się trójwarstwową kompozycją o tym, co było, jest i będzie. Tala, autorka i Bogumił, naukowiec zabierają synów, 18-letniego Huberta i 11-letniego Kubę, za granicę. Pozyskiwanie dewiz metodą sprzedawania deficytowych za granicą kosmetyków marki Pollena czy nadmiarów odzieży, kolejka do kiosku z żywnością, celnicy na każdej granicy - to jest teraz, bagaż, który rodzina przewozi na wakacje. To, co dzieje się w drodze, przeplata się z tym, co zostało zapisane i będzie na zawsze - refleksjami Natalii o przeczytanych książkach (życie teraz a życie w "Pamiętniku z Powstania Warszawskiego" Mirona Białoszewskiego, Drohobycz wojenny i współczesny, widziany przez pryzmat "Sklepów cynamonowych" Schulza). Na to trzecią warstwą nakładają się wspomnienia z dzieciństwa - ciężki pobyt w sierocińcu i tragiczne ubóstwo w okresie międzywojnia, okupacja, śmierć siostry w obozie koncentracyjnym.
Lubię Rolleczek za bogaty język, celne metafory i porównania, umiejętność mówienia o rzeczach trudnych przez pryzmat doświadczenia, o traumie i koszmarach, które przychodzą co noc. I za to, że próbuje - przynajmniej w książce - nie przenosić swoich doświadczeń na synów.
Inne tej autorki:
#39
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lipca 2, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, beletrystyka, panie
- Komentarzy: 6
[1] Poniedziałek zaraz po.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 1, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Maja, Fotografia+
- Komentarzy: 1
Autorka dwojga imion (i z inicjałem[1]) pokazuje przedziwny świat, w którym robiąca karierę naukową dziewczyna zostaje z nudów szpiegiem. Rzecz się dzieje w Poznaniu. Julia mieszka z matką przy Cytadeli, pracuje na Bernardyńskiej w instytucie o dźwięcznej nazwie "Unicod", spaceruje Stalingradzką, a na randki umawia się na Starym Rynku. Bawi ją zliczanie składów pociągów, które obserwuje przez lornetkę, dowożenie służbowych informacji do punktu kontaktowego, ba, nawet nie przeszkadza jej, że ma nagle wyjechać na urlop i poderwać garbatego inżyniera. Wzrusza ramionami, kiedy trzeba się z inżynierem przespać. A werbuje go do współpracy w tak niebłyskotliwy sposób, że ręce opadają. Dopiero to, że poznaje przystojnego młodego lekarza sprawia, że WTEM dociera do niej, że postępuje źle i że lepiej być szczęśliwą i zakochaną małżonką z karierą naukową. Oczywiście, jak to w szpiegowskich historiach bywa, jest już za późno.
Epizodycznie pojawia się dość smaczny opis ekskluzywnej restauracji w Sobolewie pod Czarnkowem - "Pod królewskim bażantem", gdzie spotyka się lokalna prywatna inicjatywa, prawnicy i badylarze.
I w drugim wątku - narracji ze strony organów ścigania - snuje się kapitan milicji, Karol Drewnowski. Mieszka z młodszą siostrą, którą się opiekuje po śmieci rodziców. Siostra się uczy w liceum i zajmuje się domem, a on ukrywa przed nią narzeczoną. Trochę słabo to świadczy o umiejętnościach kamuflażowych w polskiej milicji, bo nawet nastoletnia panna jest w stanie przejrzeć sprytne plany organów ścigania.
[1] A tak naprawdę to pseudonim duetu dwóch panów - Jerzego Bojarskiego i Romana Jarosińskiego.
#38
Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 27, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, kryminal, panie, prl
- Skomentuj
Wiadomo, o czym jest - o Rosji. I trochę o diable, czarnym kocie i wesołku w kraciastym garniturze. I literaturze, sztuce, uzurpatorach i prawdziwych poetach, nawet piszących prozą. I o miłości, przebaczeniu i drugiej szansie. Nie przeczytałam, ale posłuchałam; mam wrażenie, że dzięki temu uważniej, bez pośpiechu, bez omijania nieuważnym okiem fragmentów. Co nie zmienia faktu, że dalej nie umiem zdefiniować tego, co tworzy z tej książki absolut (i nie chodzi mi o chwytliwe frazy o reperowaniu prymusa, podawaniu królowej spirytusu czy jesiotrze drugiej świeżości).
Czemu tak bardzo chcę zrozumieć, skąd Mistrz czerpał natchnienie do napisania powieści o tym, co zaszło w Jeruszalaim? Kto sprawił, że Małgorzata przechodziła akurat tego dnia przez Arbat? Czemu Woland chciał poznać mieszkańców Moskwy, skoro z taką łatwością mógł wpływać na to, co się działo? Czy Annuszka rozlałaby olej, gdyby Berlioz nie wybrał się tego wieczora z Iwanem Bezdomnym na Patriarsze Prudy? Czemu Behemot z Korowiowem wybrał się na zakupy do delikatesów? I, w końcu, czemu zniknęła wdowa po jubilerze z Sadowej 302A?
Im więcej razy czytam tę książkę, tym bardziej mi się podoba. Chcę więcej. Czy jest jakaś lista książek, które są tak samo dobrze napisane?
#38
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 23, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2012, beletrystyka, panowie
- Komentarzy: 14
Nie za unikalność lubię książki o wnikliwym i cynicznym, niesprawnym kryminologu, Lincolnie Rhyme oraz o pięknej eks-modelce z artretyzmem i nerwicami, rudowłosej detektyw Amelii Sachs. Rhyme polega na dowodach, Amelia - też trochę na uczuciu i intuicji. Znakiem rozpoznawczym autora jest to, że pierwsze rozwiązanie zagadki pojawia się już w 2/3 książki, ale i tak okazuje się, że była to zmyłka. I następne rozwiązanie też nie do końca wszystko wyjaśnia. I jeszcze kolejne. A na końcu i tak jest suspens i chwila niepewności. Czytając hurtem, irytuje powtarzanie całych akapitów z poprzednich książek, wyjaśniających kalectwo Rhyme'a czy poglądy i dylematy bohaterów drugoplanowych. Dodatkowo w każdym tomie wielokrotnie pokazana jest przyrostowo kilka-kilkanaście razy tablica z pojawiającymi się w trakcie akcji zebranymi poszlakami. Ale i tak - jak już kiedyś pisałam - to kawałek fajnej, wciągającej kryminalnej roboty o tym, jak z kurzu, niedopałka i kropli przezroczystego płynu można wywnioskować, gdzie będzie następna zbrodnia. I jak lubię płodozmian, tak w przypadku tego cyklu po odłożeniu jednej książki, chcę kolejną.
Puste krzesło to przypadkowe śledztwo w małym miasteczku, do którego Rhyme przyjechał na eksperymentalną operację, która ma mu przywrócić chociaż częściowo czucie w niesprawnym ciele. Dla zabicia nudy pomaga lokalnej policji w poszukiwaniu mordercy nastolatka i porywacza dwóch młodych dziewcząt. Tym razem wiadomo, kim jest morderca, ale nie wiadomo, gdzie jest. I kiedy w 1/3 tomu morderca zostaje pojmany, tylko Amelia nie wierzy, że to on zabił. Dzięki temu nagle staje się wrogiem numer jeden dla lokalnej policji, a Rhyme - mimo swojego uczucia do niej i po części, aby ją uratować - pomaga w jej wyśledzeniu. Słaba akcja z nieumyślnym zabójstwem, które - po zaistnieniu okoliczności - nagle okazuje się zaniedbywalne.
Kamienna małpa opowiada o transporcie nielegalnych imigrantów z Chin; transporcie, który na samym początku został wysadzony przez przemytnika, zwanego Grzechotnikiem, w powietrze. Cudem uratowani rozbitkowie stają się celem zarówno przemytnika, który chce usunąć świadków, jak i Rhyme'a, który z kolei chce ich uratować, zanim zostaną zabici przez mordercę. Na pokładzie dodatkowo był współpracownik przemytnika i wygląda na to, że człowiek ten ma kontakty również w Ameryce i to w środowiskach rządowych. Kwestię nielegalnej imigracji podsumowuje jeden z przyjezdnych, mówiący, że Ameryka najpierw zanęca swoim dobrobytem, dostępnością dóbr wszelakich i obietnicą przyszłości, po czym przyjezdnych aresztuje i odstawia z powrotem.
Dwunasta karta z talii Tarota (Wisielec) zostaje podłożona na miejscu próby gwałtu na ciemnoskórej 16-latce w bibliotece. Geneva ucieka zbrodniarzowi, a Rhyme w celu uniknięcia wizyty u lekarza bierze śledztwo pod swoje skrzydła. Oprócz płatnego zabójcy za dziewczyną krąży uzbrojony mężczyzna po odsiadce. Epizodycznie pojawia się magiczka Kara z "Maga". Wprawdzie rozwiązanie sprawy jest zupełnie z kapelusza, ale podniesiony zostaje problem wyjścia z getta.
Pod napięciem to dwa śledztwa - w jednym Rhyme pomaga znaleźć terrorystów, którzy za pomocą wykorzystania prądu zabijają mieszkańców Nowego Jorku. A to zrobią łuk, żeby prąd z rozdzielni poraził pasażerów autobusu, a to w windzie prąd poraża kilka osób. Jednocześnie w drugim wątku Rhyme przez telefon pomaga meksykańskiej milicji w próbie ujęcia Zegarmistrza, jedynego przestępcy, którego nie udało mu się ująć. Konflikt między tradycyjnym pozyskiwaniem informacji przez agentów w przebraniu a korzystających z nowoczesnych mediów narasta, ale mimo początkowych trudności (i utraty 100 tys. dolarów) przebieranie się w strój bezdomnego ciągle daje efekty.
PS Dalej nie miałam okazji przeczytać "Kolekcjonera kości", ale sytuacja jest rozwojowa.
Inne tego autora tu.
#34-#37
Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 20, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Jak bardzo lubię Nesbø piszącego o wysoce moralnym acz nie do końca przepisowym
i czasem nietrzeźwym Harrym Hole'u, tak historia zarozumiałego head huntera, Rogera Browna, który dodatkowo utrzymuje się z kradzieży dzieł sztuki, nie podobała mi się wcale. Szukając dyrektorów i innych ważnych ludzi odpytuje kandydatów o zainteresowania ze szczególnym uwzględnieniem dzieł sztuki, następnie sprytnie się włamuje i podmienia obrazy na fałszywki. Nadwyżki finansowe lokuje w galerii sztuki ukochanej żony, bo czuje się winny, że kazał jej przed laty usunąć ciążę. I do tego jest nadętym bucem, jeśli jeszcze nie wspomniałam. I jakoś się wszystko kręci, aż trafia do niego z polecenia żony wysoko notowany na giełdzie służbowej Holender. Potem się wszystko nagle przestaje kręcić (w trakcie przestawania pada trochę trupów, wychodek służy jako wonna kryjówka, a liczba zwrotów akcji godna jest wczesnego Deavera).
Książka w stylu podobna do "Handlarza broni" Hugh Laurie, pisana w podobnym hollywoodzko-efekciarskim stylu, z monologiem wewnętrznym bohatera. Owszem, świetnie się czyta, ale psychologicznie jest słaba. Nie dziwi mnie, że właśnie do kin wchodzi jej ekranizacja.
Inne tego autora tu.
#33
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 8, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj