Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Czytam

Krzysztof Varga - Tequila

To w zasadzie nie powieść, a monolog z wielowarstwowymi dygresjami, który buduje się w głowie 30-letniego tekściarza punkowego zespołu, kiedy ten niesie trumnę ze zmarłym perkusistą, Grubym. Gruby jest ciężki, nie jest łatwo nieść, nie są też łatwe myśli, jakie mu się pojawiają. Nikogo nie lubi, zwłaszcza siebie, bo wcale nie chciał nieść ciężkiej trumny, cierpiąc z powodu wczorajszego przepicia. Wytyka sobie te wszystkie wlane bez sensu litry alkoholu, te imprezy, na które poszedł, mimo że nie chciał, te awantury, w które się wdał, te przelotne miłostki, które nie skończyły się jeszcze niczym poważnym. I nawet jego teksty, które miały zmienić świat, miały być szczere, zaangażowane i robić różnicę, tak naprawdę nie zrobiły. Świat ma podzielony na "naszych" i "ich", przy czym "nasi" to on, Martinez i Ahmed z bendu, a oni to reszta - nastoletnie fanki, zjadacze chleba, biznesmeni, wytwórnia niezależna, która jednak chce zmienić lejbel, przeczołgani przez Patrycję-pijarowca dziennikarze i nawet Gruby, perkusista w trumnie. Świat sztuki kontra świat konsumpcji. Tyle że świat sztuki nie ma przyszłości. Tu walka z globalizmem, a tam Gruby zażera się hamburgerami i pizzą z sieciówki. Tu niezależność, ale brak pieniędzy. Tu tworzenie, że nie wtedy, kiedy organizm jest zatruty alkoholem i narkotykami. Niezależność, w której życie przelatuje przez palce.

Monolog można sobie odczytać wielowarstwowo. A to jako moralitet na twórcę (niekoniecznie muzycznego - nie darmo kapele i piosenki noszą tytuły dzieł literackich i ich bohaterów), a to próbę uzasadnienia ideami własnej miałkości. Albo - pesymistycznie - że wszystko i tak podporządkowane jest na dowolnej płaszczyźnie zdobywaniu kasy.

Pozostałam z uczuciem ambiwalencji - to zgrabnie napisany kawałek prozy, z ogromnym wyczuciem języka środowiska, ale mnie zmęczył i zostawił bez pointy.

Inne tego autora tu.

#14

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 26, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 1


Zygmunt Zeydler-Zborowski - Dżem z czarnych porzeczek #70

Spis osób:

  • Zuzia - pokojówka w pensjonacie, ładna koza
  • doktor Wasiutowicz - mieszkaniec pensjonatu, umie rozpoznać zgon
  • Mieczysław Kozielski - łakomy kompozytor, denat, otruty cyjankiem potasu
  • Kozielska - dama nie pierwszej młodości, ale z klasą
  • major Zielniak - posiwiały rutyniarz
  • porucznik Morawski - młody, zaraz po studiach
  • kierowniczka pensjonatu - opanowana, ale nie pozbawiona uczuć
  • Cecylia Gruszecka - niby się odchudza, ale zupy może zjeść i trzy talerze, poetka
  • Andrzej Ślewicki - impresario z nadkwasotą, więc unika słodyczy, wygląda jak zabiedzony gryzoń
  • Henryk Zewert (28) - młody bęcwał, śpi do południa, bez zawodu
  • Iza Czernicka - według Zewerta dziwka, która mogłaby go otruć, bo się z nią przespał, ale żenić nie chciał
  • Karol Walczak - przepracowany milicjant, ma problemy z ciśnieniem, lubi operę
  • pułkownik Leśniewski - szef Walczaka
  • porucznik Olszewski - z ikrą, ma głowę na karku
  • sierżant Pakuła - zawsze uśmiechnięty wywiadowca
  • Sikora - kierowca służbowej wysłużonej warszawy
  • inżynier Walder - nadskakuje wdowie Kozielskiej, specjalista w instytucie biochemii
  • Roman Ślewicki - brat impresaria, dla odmiany tryska zdrowiem
  • Ryszard Gondar - chirurg, pierwszy mąż pani Kozielskiej, zginął w wypadku
  • doktor Krzesińska - ruda i chuda
  • Małgorzata Krzesińska - siostra pani doktor, chciała się wydać za Gondara

Tym razem sprawę morderstwa w nadmorskim pensjonacie rozwiązują major Zielniak oraz porucznik Morawski, zasileni w Warszawie (bo wszyscy podejrzani przyjechali z Warszawy) Walczakiem, Olszewskim i Pakułą. Zielniak jest milicjantem nowoczesnym i do procedur dodaje błyskotliwość: Lubił też mawiać, że sama rutyna bez inteligencji to jak śledź w śmietanie bez kieliszka czystej wódki, danie niby pożywne, ale czegoś brak. Walczak, jak wiadomo z jego śledztw z majorem Downarem, jest wielbicielem opery i pogwizduje arie z Bizeta.

Tym razem milicja porusza się w sferach artystycznych - otruty dżemem z czarnej porzeczki wzbogaconym o cyjanek potasu był muzykiem i kompozytorem, a dodatkowo człowiekiem majętnym. Problem w tym, że był też łakomczuchem i zdarzało mu się wyjadać słodycze innym wczasowiczom, więc nie wiadomo, czy jest zamierzoną ofiarą. Obok kręci się poetka z nadwagą i młodzieniec - niebieski ptak, impresario z nadkwasotą, atrakcyjna laborantka, która chce być piosenkarką, elegancka wdowa w żałobie ma dom pełen antyków i jest dość małomówna. Sam denat budził chichoty wśród personelu pomocniczego w pensjonacie (konkretnie pokojówki Zuzi):

- Zbytki się go trzymały. Nic takiego... Uszczypnął mnie. On w ogóle lubił mnie szczypać.
- I pani na to pozwalała?
- A dlaczego nie? Samo szczypanie jeszcze nic takiego. Nie będę przecież o takie głupstwo się awanturować z gościem.

Milicja też pochwala gust denata (A co do tej kozy, trzeba przyznać, że miał dobry gust. Bardzo apetyczna), ale sprawę rozwiązuje tym razem za pomocą podmiany szklanki w restauracji w celu uzyskania odcisków palców.

Się pali: sporty.

Inne tego autora tu.

#13

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 25, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panowie, prl - Skomentuj


Mike Resnick - Na tropie jednorożca

W sylwestrową noc do agencji detektywistycznej na Manhattanie przychodzi elf i proponuje całkiem niezłą kasę za znalezienie jednorożca. Detektyw Mallory, wiecznie borykający się z problemami finansowymi, wyraża ostrożną zgodę, zwłaszcza że u drzwi stoją dość brutalni windykatorzy. Okazuje się, że można przejść na Ten Inny Manhattan, gdzie niby wszystko jest jak w domu, ale zmienia się miasto i mieszkańcy. Elfy to rozpustnicy, kobiety-koty są urocze, ale niesforne, krasnoludy to zdradzieckie bydlaki, na jednorożca dybie demon Grundy, w Biurze Zaginionych kolejki i biurokracja, a Mallory zaczyna powątpiewać w uczciwość swojego klienta (nie żeby nie miał takich przypadków w świecie ludzi).

Nie jest to może szczytowe osiągnięcie urban fantasy, ale ma dużo uroczych acz cynicznych dialogów. Miłe na wieczór, zwłaszcza sylwestrowy.

#12

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 24, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, panowie, sf-f - Komentarzy: 8


Zygmunt Zeydler-Zborowski - Prawda rodzi nienawiść #32

Spis osób:

  • Leokadia Frączkowska. - gosposia, nie przepada za swoimi chlebodawcami
  • Joanna Rosicka - ciągle atrakcyjna, raczej rozrywkowa, dwa fakultety
  • Edward Rosicki - hipochodryk, mąż Joanny, inżynier architekt
  • Dorota Kruszewska - gospodyni przyjęcia, nie wylewa za kołnierz
  • Adam Kruszewski - mąż Doroty, irytuje go picie żony
  • Wandeczka Kalinowska - sąsiadka matki Joanny z Anina, kobieta z wąsem
  • doktor Pawelski - jeździ na karetce
  • Kozłowski - sanitariusz, z tejże karetki
  • Lipkowska - matka Joanny, co ciekawe, w dobrej formie
  • Kapitan Ignacy Suchecki - zupełnie nie jak Sherlock Holmes, zwany Małym Ignasiem albo Szaradą
  • Ryszard Wardecki - taki jeden malarz, absztyfikant Rosickiej
  • doktor Stasiewicz - lekarz rodzinny Rosickiego, o twarzy rzymskiego senatora
  • Kazia - chuda modelka
  • porucznik Olszewski i sierżant Pakuła - milicjanci znani z innych tomów, tu epizodycznie
  • doktor Łukasik - duże, ciężkie chłopisko o kwadratowej, zupełnie łysej głowie
  • Renata Tyniecka - Polka bywająca w Paryżu, blond Wenus
  • Bogdan Łączewski - młodzieniec z kłakami i w podartych dżinsach

Pani Joanna ignoruje chorego męża, każe gosposi wyprasować apaszkę i oddala się na przyjęcie. Z przyjęcia wychodzi nagle, wezwana telefonem do chorej matki, po czym zostaje znaleziona w Lasku Bielańskim, uduszona wspomnianą apaszką. Mógłby być to moralitet na zatrudnianie pomocy domowej "na czarno" i traktowanie jej przedmiotowo, bo to zirytowana gosposia życzyła pani, żeby ją pokręciło, ale nie. Żona filolog klasyczny[1] i historyk sztuki, mąż inżynier, a jednak okazuje się, że mimo bogactwa materialnego (na przedpokoju wisi płaszcz berberi) to niziny społeczne - denatka ma romans z przystojnym, choć głupawym malarzem, inżynier - z piękną, choć niespecjalnie sprytną aspirującą aktoreczką. W tle kręcą się bananowi znajomi, bo kryminał bawiąc, odkrywa prawdy o społeczeństwie:

Kruszewski (...) z nieukrywaną niechęcią spojrzał na żonę.
- No i po co tyle piłaś? (... że do nieprzytomności i że powstrzymał ją przed stripteasem przed gośćmi).
- Przepraszam Cię.
Machnął ręką. - Daj spokój. Ale już nigdy więcej nie będzie u nas w domu tyle alkoholu. (...) Co sobie ludzie o nas pomyślą?
Skrzywiła się. - Eee, nie przejmuj się. U nas, w Polsce, nigdy się źle nie myśli o tym, że kto pije wódkę. Ci niepijący są podejrzani i nieszczerzy.

Nietypowo (bo zwykle u ZZZ pojawia się major Downar) śledztwo prowadzi mały i chudy (64 kg) kapitan Ignacy Suchecki, który w emploi[2] ma granie pierwszego niewinnego tak dobrze, że nabiera najtwardszych przestępców. Do tego jest sprytny - a to wyśle współpracownika do wydziału spadków, gdzie współpracownik oczaruje piękne panie, a to zorganizuje ustawkę na giełdzie za pomocą ekskluzywnego hummera do okazyjnej sprzedaży. W ogóle chyba każdy przezorny śledczy nosił wtedy ze sobą spodeczek, żeby zamienić i pozyskać odciski palców (wnioskuję, że wszyscy mieli takie same spodeczki, bo innych nie było). Mimo śledztwa pada drugi trup, ale milicja doprowadza do aktu skruchy u bandytów.

[1] Półki z książkami zajmowały całą jedną ścianę, od podłogi aż do sufitu. - Popatrz, popatrz - powiedział Grabik. - Facet zdobył gdzieś Ulissesa.

[2] Dzięki, ^siwa, za frazę.

Inne tego autora tu.

Inne z tego cyklu tutaj.

#11

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 19, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panowie, prl - Komentarzy: 3


Matt Ruff - Miraż

A gdyby zamiast Stanów Zjednoczonych była Zjednoczona Republika Arabska? Gdyby zamiast ataku 11 września na budynki WTC w Nowym Jorku i na Pentagon, samoloty 9 listopada trafiły w dwie wieże Tygrysu i Eufratu w Bagdadzie i Ministerstwo Obrony w Rijadzie? Gdyby Saddam był szemranym politykiem, wspierającym przemyt alkoholu, a Al-Kaida walczyła z terrorystami? Gdyby w Al-Dżazirze leciał serial "24 godziny: Dżihad" o wywalonym z Al-Kaidy za brutalność agencie Dżafarze Baszirze? Gdyby Stany nie były zjednoczone, a na terytorium byłoby wiele wzajemnie ze sobą walczących państw? Gdyby to właśnie katoliccy fundamentaliści wysadzali się w powietrze (a najgorsi byli protestanci)?

Wtedy zapewne nikt by się nie dziwił, bo tak było od zawsze. Tyle że policjanci, badający sprawę zamachowca-samobójcy, odkrywają przy nim dziwne artefakty typu egzemplarz nie istniejącego w tym świecie New York Post z 12.09.2001, dodatkowo delikwent twierdzi, że mu się tylko śnią, a wybucha siebie i okolicę, żeby się z tego mirażu obudzić. Z całym dobrodziejstwem sztafażu sf, w którym rozwiązanie tajemnicy mirażu jest zorganizowane całkiem zgrabnie (chociaż może niekoniecznie dla Saddama), to bardzo fajny kryminał dziejący się w społeczeństwie islamskim. Przestępca nie jest karany więzieniem po to, żeby odizolować go od społeczeństwa, ale żeby pozostawanie z wyrzutami sumienia pozwoliło na jego resocjalizację. Dywaniki modlitewne, obecność wózka z wieloma wersjami Biblii dla aresztowanych, internetowa Biblioteka Aleksandryjska założona przez Mu’ammara Kaddafiego, życie prywatne w szariacie. Ekipa policji składa się z Amal, córki burmistrzyni Bagdadu, Samira - ukrytego homoseksualisty i Mustafy, mieszkającego z ojcem z początkami demencji. Mustafa ma do zamachowców i mirażu stosunek najbardziej osobisty, bo jedna z jego żon zginęła w ataku, a druga rozstała się z nim, bo nie umiał sobie z tym poradzić. Zakładając, że rzeczywiście żyje w świecie mirażu, może w tym "prawdziwym" jest szczęśliwszy?

Inne tego autora:

#10

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 12, 2014

Link permanentny - Tagi: panowie, sf-f, 2014 - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 3


Rosamunde Pilcher - Poszukiwacze muszelek

Nie spodziewałam się, że po uroczym, nostalgicznym "Wrześniu" przeczytam coś jeszcze urokliwszego. A jednak. To dygresyjna historia o niby prostej fabule, ale dzięki fantastycznie posplatanym wątkom z przeszłości, z okresu wojny ze współczesnymi, daje bogatą i pełną szczegółów opowieść o losach związanych ze sobą ludzi. O wojnie, dzieciństwie w Kornwalii, nieudanym małżeństwie, dwóch wielkich uczuciach, układaniu sobie życia z dziećmi i bliskimi; dodatkowo ma tak obrazowe opisy miejsc - angielskiej posiadłości z oranżerią, zacisznego domku z basenem na upalnej Ibizie, londyńskiej kamienicy czy zaniedbanej pracowni malarskiej, że nie trzeba dużej wyobraźni, żeby to widzieć.

Penelopa Keeling wraca do domu ze szpitala po lekkim zawale. Jej dzieci reagują na to różnie - najstarsza, Nancy, wpada w panikę i koniecznie chce się matką na siłę zaopiekować, nie z realnej potrzeby, tylko z poczucia źle pojmowanego obowiązku. Najmłodszy, Noel, temat ignoruje. Jedynie Oliwia, która najlepiej rozumie, że matka ma mnóstwo zdrowego rozsądku i mądrości życiowej, próbuje utrzymać status quo Penelopy. Sytuacja w pewnym momencie się zaognia, bo w prasie pojawia się wzmianka o sprzedaży za grubą kwotę jednego z dzieł ojca Penelopy, znanego niegdyś i nagle znów popularnego malarza. W domku Penelopy wisi jedno z najlepszych dzieł, "Poszukiwacze muszelek", oraz dwa niedokończone. To sprawia, że Nancy i Noel zaczynają namawiać matkę, mniej lub bardziej subtelnie, do sprzedaży obrazów i zasilenia ich kieszeni pieniędzmi ze sprzedaży. A Penelopa, która całe życie oszczędzała, żeby dać dzieciom dobry start w życiu, ma inne plany.

Inne tej autorki tu.

#9

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 9, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panie - Komentarzy: 1