Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Czytam

Krzysztof Varga - Nagrobek z lastryko

W 2070 roku narrator ogląda zdjęcie swoich dziadków z 2005 roku i zaczyna opowieść o nich, swojej matce, Polsce i wreszcie - sklejaną z dziwnych kawałków - opowieść o sobie. Trzon książki stanowi świat dziadka - Piotra Pawła, świat nadmiaru, zakupów dla zakupu, bez sensu i bez potrzeby. Świat pracy bez celu (marketing przenośnych toalet), organizowania życia wokół clubbingu, rytuału rzucania palenia, relacji miłości-nienawiści z babcią Anną i córką nie umiejącą niczego czuć.

Tylko po co...
... autor uparł się osadzić teraźniejszość za 60 lat, opisując niespecjalnie sprawnie świat z przyszłości, niby taki sam jak współczesny, ale zupełnie inny z argumentem "bo tak". Po drodze jakaś niedookreślona wojna, która rujnuje Polskę, a zwłaszcza Warszawę z późniejszą falą emigracji. Wiem, celowy zabieg uwypuklający odcięcie od opisywanych postaci, ale według mnie nieudany. Cenię sobie Vargę jako ironistę i błyskotliwego reportera codziennych idiotyzmów, lubię jego frazę, ale przedzieranie się przez narosłe przez konwencję zwały mnie nudziło. Żeby nasycić się pysznym cytatem tu i ówdzie potrzebowałam zbyt dużo wysiłku, żeby utrzymać się w nurcie rozjeżdżającej się narracji.
... wprowadził do i tak absurdalnego opisu świata pokolenia nawet nie Y, ale 1/2 Y, elementy schizoidalnej groteski - dziecko, które nie je i nie wydala, a mimo to rośnie. Wprowadził niepokalane poczęcie narratora, którego urodziła matka Zuzanna, zawsze dziewica. Za dużo, niepotrzebnie.

Może to dlatego, że mam w tej chwili w głowie tylko zapach jesiennych owoców i zachwyt babim latem? Wysiadałam z samochodu na Jeżycach, spojrzałam w nasycone błękitem niebo, intensywny cynober dachu kamienicy, złamaną rudością zieleń drzew; to nie jest czas na refleksje nad kondycją Polaka początku XXI wieku na dorobku.

Inne tego autora tu.

#93

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 16, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Grażyna Jagielska - Anioły jedzą trzy razy dziennie

Beletryzowana relacja z półrocznego pobytu autorki w szpitalu psychiatrycznym ze specjalizacją PTSD. Łatwo się ocenia z zewnątrz, ale w środku są ludzie, którzy nie umieją wrócić do siebie z miejsca, w którym się znaleźli. Autorka (alter ego?) cały czas żyje w przerażającym strachu, że z jej męża - korespondenta wojennego - zostały szczątki i że musi je zebrać. Dopóki nie zacznie brać lekarstw, co noc chodzi do sali weteranów i pyta, czy ktoś nie widział tego, co zostało z jej męża. Weterani w większości mentalnie zostali w Afganistanie i po powrocie nie są w stanie egzystować ze swoimi bliskimi. Karolina, której umysł poddał się podczas robienia doktoratu, ma 12 lat i stara się, żeby jej nie było nigdy widać. Julia, specjalistka od PR-u, daje sobie świetnie radę, ale zaczesuje włosy tak, żeby nie było widać ucha, które sobie odcięła, kiedy miała wprowadzić zmiany w programie imprezy. Życiorysu, czyli historii o tym, skąd się człowiek pojawił w szpitalu, najbardziej boi się pani Stasia; od 20 lat nie wychodziła z domu, mąż i dzieci nie chcą z nią rozmawiać. Pamięta dzień, kiedy miała 7 lat, wyszła na dach, a potem mama ją ściągnęła z dachu za warkocz i zbiła. Oraz że była pominięta przy awansach w pracy. Ale nie rozumie, czemu jest w szpitalu, czemu jest sama.

Świat urojeń w ludzkiej głowie, mechanizmu wyparcia, blokada, jaką mózg sam sobie założył, żeby przeżyć - z tym walczą lekarze i terapeuci, a wrogiem jest pacjent sam dla siebie. Od tej strony to fascynująca lektura - jak człowiek nie umie poradzić sobie z tym, co jest codziennością dla większości populacji; ładny przyczynek do rad typu "weź się w garść" dla ludzi z depresją. Fabularnie książka nieco siada - to raczej zbiór scenek niż powieść. Brakuje finału (i zupełnie nie wiadomo, co z panią Stasią, bardzo mnie to zirytowało).

#92

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 13, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, panie, reportaz - Skomentuj


Monika Szwaja - Zapiski stanu poważnego

Jak już się przymknie oko na niedostatki w dialogach (wielokrotnie powtarzające się eksklamacje "jesteś kochany!" i gremialne rzucanie się sobie na szyję), to jest to całkiem niezła książka na poziomie opisanego świata. Wiktoria, dziennikarka szczecińskiej telewizji, realizuje reportaże o treści ogólnospołecznej, przygotowuje styczniową edycję WOŚP i angażuje się w sprawę potencjalnie nielegalnego połowu szprotek przez polskiego biznesmena. I do tego momentu jest fajnie - o kulisach tworzenia programów, realiach telewizyjnych, montażach, zaangażowaniu dziennikarskim i wyłuskiwaniu z budżetów pieniędzy na wyjazdy czyta się fajnie. Głębiej już jest nieco gorzej. Na samym początku Wika dowiaduje się, że jest w ciąży. Potencjalnych tatusiów ma dwóch - jeden jest żonatym dziennikarzem z Warszawy, drugi - przypadkowo poznanym podczas rejsu na Mazurach studentem. Ponieważ żaden z nich nie rokuje na związek, Wika decyduje się urodzić i wychować dziecko sama (oczywiście z pomocą rodziny). Mimo że ma ponad 30 lat i mamy wczesne lata 2000, ojciec-sędzia się na nią obraża, sugeruje ogłoszenie do prasy, żeby znalazł się mąż, bo nieślubne dziecko to wstyd. Reszta rodziny jest trzeźwiejsza, ale senior nie ogarnia tematu do końca książki. Do tego podczas reportażu dziennikarka poznaje Tymona, biznesmena-rybaka, o którym kręci cykl programów i w którym się zakochuje. Mimo ciąży.

Co mnie za to przeraźliwie osłabiło, to wątek okołociążowy. Wika jest przeraźliwie nierozważna - co jakiś czas "musi sobie łyknąć", bo "kotusiowi" nie zaszkodzi odrobina koniaczku, whisky na rozgrzewkę czy wineczko. Puchnie, ma ciążę zagrożoną, ale kiedy tylko wypuszczają ją ze szpitala, biegnie pracować, bo przecież nie będzie leżeć. To, że na porodówkę zwożą ją z anteny, niespecjalnie dziwi. Ponieważ to chic-lit z happy-endem, dziecko jest idealnie zdrowe.

Inne tej autorki:

#91 / #5

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 11, 2014

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panie - Skomentuj


Ian Rankin - Sprawy wewnętrzne

Malcolm Fox, zwany Liskiem, pracuje w Wydziale Wewnętrznym, przez co nie jest lubiany przez kolegów z policji, co nie jest dziwne. Właśnie skończył dużą sprawę, do prokuratury poszły akta jednego z edynburskich policjantów, kiedy nagle dostaje zlecenie z działu zajmującego się ochroną dzieci - jeden z policjantów, Jamie Breck, podobno bywa na serwerze z dziecięcą pornografią. Jednocześnie Breck pojawia się w życiu Foxa, ponieważ prowadzi śledztwo w sprawie zamordowania chłopaka siostry Foxa. Lisek nie jest głupi, szybko dociera do niego, że obie sprawy się wiążą i żadna z akcji nie jest przypadkowa.

Sam Fox jest człowiekiem dziwnym - od pięciu lat nie pije alkoholu, niedawno schudł, a teraz głównie twierdzi, że nie ma ochoty na jedzenie niczego. Ma ojca w domu opieki, jego siostra jest alkoholiczką, z którą się niespecjalnie dogaduje. W zasadzie jedyną opoką w jego życiu są koledzy z działu, którzy - mimo dziwnych zawirowań wokół Foxa - starają się mu pomóc.

Nie zachwyciła mnie klimatem, chociaż śledztwo było prowadzone dość sprawnie. Edynburg jest rozkopany i w korkach, szary i byle jaki (a Fox głównie chodzi po pubach).

Inne tego autora tu.

Dodałam kilka zdjęć do notki o Palekastritsy. Enjoy.

#90

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 5, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: panowie, 2014, kryminal - Skomentuj


Dorota Dziedzic-Chojnacka - Zbrodnia na boku

Wyobraźcie sobie akcję jak we "Wszyscy jesteśmy podejrzani" Chmielewskiej, tylko dziejącą się w kancelarii adwokackiej i absolutnie pozbawioną zabawnych momentów. Jeden z partnerów kancelarii Magier i Wspólnicy zostaje aresztowany jako podejrzany o zabicie kochanka żony, a ponieważ się upił i nie pamięta, to się nie wypiera. Katarzyna, młoda pani adwokat, która wprawdzie podejrzanego nie zna i ma do niego stosunek obojętny, zaczyna - niezależnie od policji - odtwarzać, co każdy z pracowników robił w momencie zabójstwa, bo na podstawie bliżej nieznanych przesłanek uważa, że sprawcą jest ktoś z kancelarii (oraz nudzi się jej w pracy). Czasem opowiada o swoich odkryciach policji, czasem nie, policja z kolei nie traktuje jej jako powierniczki, więc wszystko, co się dzieje w "śledztwie" pani Kasi, jest na podstawie jej pomysłów. W tle kilka spraw sądowych niezwiązanych z akcją (np. ubezwłasnowolnienie chorego na schizofrenię), ewidentnie autorka miała odrobioną lekcję na temat sądowych procedur.

#89

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 4, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panie - Skomentuj


P. D. James - Czarna wieża

Adam Dalgliesh wyszedł ze szpitala po ciężkiej chorobie (aczkolwiek nie wiem, jakiej, bo albo autorka nie wyjaśniła, albo zgubiłam kolejność tomów) i w ramach rekonwalescencji udaje się do parafii swojego dawnego proboszcza, którego nie widział od trzydziestu lat. Ksiądz chciał z nim o czymś porozmawiać, niestety nie zdążył - umarł przed przyjazdem Dalgliesha. Mimo to policjant zostaje, mimo kiepskiego pokoju po księdzu i mimo tego, że towarzystwo mieszczącego się obok domu opieki nad nieuleczalnie chorymi (głównie ze stwardnieniem rozsianym) jest dość dziwne. Szybko się okazuje, że zdarzały się tu tajemnicze śmierci, a i teraz sytuacja jest rozwojowa. Oczywiście oszukuje się, że nie prowadzi śledztwa, bo odpoczywa. W efekcie o mało co nie ginie, próbując dowiedzieć się, kto zabija pacjentów.

Tom w zasadzie bez smaczków, taki snuj. Może następne będą wdzięczniejsze.

Inne tej autorki tu.

#88

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek sierpnia 25, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panie - Skomentuj