Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panowie

Marek Nejman - Na gapę do raju

Zbiór humoresek, trochę w stylu socjalistycznych opowieści o Tatce Jacka Sawaszkiewicza. O cudownym odnalezieniu dziedzica fortuny lokalnego cinkciarza, o królewnie, która chciała coś żółtego, o ciężkim losie brydżysty w socjalistycznym zakładzie pracy albo o rodzinie, która zakończyła żywot po spożyciu grzybków, które zebrali z atlasem bez erraty...

Doskonale się nadaje, żeby czytać podczas nudnych rodzinnych spotkań i w międzyczasie rzucać błyskotliwe bon-moty.

#71

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 12, 2006

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2006, humor, panowie - Skomentuj


Gerard Durrell - Menażeria

Dla odmiany (po wszystkich ogólnozwierzęcych historiach) ten zbiorek opowiadań jest o ludziach. O znajomych i rodzinie z czasów mieszkania na wyspie Korfu, sklepiku zoologicznym w Londynie i ulicy sklepów, gdzie nigdy nikt nic nie sprzedawał oraz starym wojskowym, który staczał bitwy miniaturowymi żołnierzykami, brytyjskiej służbie zdrowia, przyjęciu wśród dzikiej Afryki i dziewczynie, która była tak ładna jak głupiutka.

Lubię Durrella za jego umiejętność pisania, którą ma niewielu autorów. Sprawia, że po przeczytaniu historii chce się być tam, gdzie ona się dzieje. Może to zasługa sielskości opisów, dającej się odczuć fascynacji tym, co opisuje czy tej odwiecznej tęsknocie, że lepiej jest tam, gdzie nas nie ma.

Inne tego autora tu.

#65

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 22, 2006

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2006, panowie, podroze - Skomentuj


John O'Farrell - To jest twoje wspaniałe życie

Jimmy w wieku 13 lat pisał pewnego lata listy do siebie, kiedy już będzie dorosły - zrobi karierę, będzie sławny i bogaty. Listy z dobrymi radami, jak postępować z kobietami, na co wydawać zarobioną fortunę i jak spędzać czas. Po ponad 20 latach, na 35. urodziny, dorosły James przeczytał te listy (no, najpierw usłyszał najlepsze fragmenty, czytanie publicznie przez brata, który w przeciwieństwie do niego jakiś sukces odniósł). I zupełnie przypadkowo nauczyciel angielskiego w szkole dla obcokrajowców w podlondyńskiej miejscowości otarł się o wielki świat. Podczas spaceru z psem spotkał jednego z bardziej znanych komików, powiedzieli sobie "Cześć, ładna pogoda" i poszli każdy w swoją stronę. Po czym następnego dnia komik umarł. James udzielił wywiadu dziennikarzom, filmującym karetkę i dom wdowy. I nagle się okazało, że wystarczyły trzy słowa o tym, że również jest komikiem, żeby cały medialny światek to łyknął. Nie trzeba było pojawiać się na żadnym występie, żeby w prasie pojawił się pochlebny artykuł o jego karierze za granicą - wystarczyło kilka sfabrykowanych zdjęć i tekstów o tym, że jego występy były sukcesem, bo dziennikarka również na występ nie dotarła...

Bardzo przyjemna lekka książka o tym, jak łatwo jest zmanipulować media tak naprawdę niewiele robiąc. Wystarczy, że ktoś pojawi się z ważnymi osobami w prasie czy telewizji, żeby został uznany również za kogoś ważnego. Autor chyba wie, o czym mówi, bo jest felietonistą i pisuje do angielskiej prasy.

Inne tego autora:

#64

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota października 21, 2006

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2006, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Leszek K. Talko - Dziecko dla profesjonalistów

Zbiór felietonów o tym, jak to średnio fajnie być rodzicem. Miałam kiedyś zaskakująco adekwatną sygnaturkę: "Problemy są jak dzieci: jak sie nimi zajmujesz, rosną". Dopóki dziecko jest małe, problem polega tylko na tym, żeby podawać z przodu, wygarniać z tyłu i spróbować się w międzyczasie przespać. Potem się okazuje, że w domu jest mały negocjator, który wymaga czystej koszulki, na śniadanie jajeczniczki z cebulą i kiełbasą i parówek z ketchupem.

Książka nie nadaje się dla ludzi z misją, który fakt spłodzenia potomka uważają za swoje życiowe osiągnięcie. Ciężko jest im też wytłumaczyć, że autor tak naprawdę NIE opisuje codziennego zachowania swoich dzieci i nie jest rozciapcianym marudą, którego fakt założenia dziecku kiedyś pieluchy (teraz butów i wyprowadzenia na spacer) przerasta i staje się tragedią narodową. To są żartobliwe (i śmieszne) felietony.

Oprócz tej książki są jeszcze dwa wcześniejsze tomiki ("Dla początkujących" i "Dla średnio zaawansowanych"). Inne tego autora tu.

#63

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota października 21, 2006

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2006, felietony, panowie - Komentarzy: 1


Ota Pavel - Śmierć pięknych saren

W zasadzie ciężko mi cokolwiek więcej napisać niż autor ładnie napisał w tej recenzji [link nieaktualny]. Książka jest dobra, ale o to chyba nietrudno, jeśli się zestawi świat oczami dziecka z czasami wojny i światem ludzi dorosłych. Mimo że nie łowię ryb ani nie poluję (a to w dużej mierze opowiadania zawierają), czyta się świetnie. Dużo robi też to, że autor był Czechem. Czesi mają strasznie dobre podejście do życia, bez względu na to, jakie by złe nie było, taki pewien luz i zen. Inne niż Polacy, którzy piszą o blockersach, stresie i wypruwaniu sobie żył w życiu. Wolę podejście czeskie.

Inne tego autora tu.

#62

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 15, 2006

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2006, panowie, opowiadania, beletrystyka - Komentarzy: 1


Terry Pratchett - Piąty elefant

Po slabszym "Ostatnim kontynencie" jest o klasę lepszy. Dużo Straży - Colon awansuje na kapitana i zaczyna układać w straży po swojemu, Vimes w roli ambasadora podróżuje do Uberwaldu - miejsca styku trzech światów (krasnoludzkiego, wampirzego i wilkołaczego), a Marchewa z Anguą prostują pewne ludzko-wilcze problemy. Bardzo gorzki, cyniczny, a humor zostaje tylko w warstwie językowej (i oczywiście w postaci Igorów, które mają nerkę po ojcu, a ręce chirurga). Plotki głoszą, że pomysł na Piątego słonia (który dawno, dawno temu spadł z niebios[1], roztrzaskał się o Dysk i powstały z niego kopalnie tłuszczu) postał podczas wizyty Pratchetta w Krakowie w knajpie "Chłopskie Jadło", gdzie dostał tłuszcz z tłuszczem, polany tłuszczem. Tak prywatnie całość okolic Uberwaldu (mimo wyraźnych skojarzeń z Transylwanią) kojarzy mi się z Austro-Węgrami.

[1] Yeah, right - przecież słonie są POD dyskiem. Czuję się oszukana.

Inne tego autora tutaj.

#60

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 8, 2006

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2006, panowie, sf-f - Komentarzy: 2