Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panie

Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród

Mała, rozkapryszona Mary jest wychowywana przez hinduską nianię, bo jej piękna matka woli przyjęcia i rozrywki. Kiedy oboje rodzice i większość służby umiera podczas epidemii, Mary trafia do mrocznego i smutnego domu wuja w Anglii, gdzie nikt się nią nie zajmuje, co na początku jej nie przeszkadza, bo i tak nikogo nie lubi. Ale w pewnym momencie ciekawa świata 10-latka czuje się na tyle samotna, że zaczyna się zaprzyjaźniać - z gadatliwą, prostą służącą, z niemiłym ogrodnikiem, aż wreszcie odkrywa tajemnicę posiadłości - ogród zamknięty od 10 lat, po śmierci żony wuja. I zapomnianego przez ojca chłopca, jej równolatka, który nie wstaje z łóżka w przekonaniu, że zaraz umrze.

Słuchajcie, sama jestem zdziwiona. Mimo całej naiwności, całej pozytywistycznej otoczki (idź w ogród, a nabierzesz życia), to w dalszym ciągu - kiedy się ją czyta po nieledwie 30 latach - ładna historia. O odkrywaniu tajemnic, o cyklu życia, pięknie przyrody, sile niespodzianki i wpływie dobrych ludzi; o tym, że dobro rodzi dobro. Plastyczna, ciepła, w każdej chyba 10-latce wzbudzi chęć szukania tajemniczych przejść, własnego zakątka i wykreowania własnego świata. To, co odrzuca, to po pierwsze archaiczne tłumaczenie Jadwigi Włodarkiewiczowej (są inne?) - mnóstwo w nim kalek językowych ("więcej mądra"), niezręczności frazy, powtarzanie nieustająco podobnych zdań. Nie będę ironizować z kolonializmu w wydaniu egzotycznym i feudalizmu bardziej lokalnie, taki był klimat, ale po drugie - niestrawna jest przewijająca się nawet nie między wierszami, a wprost, nachalnie podana teza, że są lepsi, bo na to zasługują i gorsi, bo tak.

Inne tej autorki:

#120

Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 19, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, dla-dzieci, panie - Komentarzy: 3


Agata Passent - Kto to pani zrobił

Zbiór felietonów, których wcześniej - ponieważ nie czytam prasy kolorowej - nie miałam okazji czytać, stąd nowość dla mnie. Nowość i ambiwalencja. Bo z jednej strony w większości przypadków obserwacje Passent ma celne, pióro ostre i konkretnie, sytuacje są opisane tak dobrze, jakbym sama je widziała, czasem zabawne, czasem ironicznie, idealnie jak na felieton. Z drugiej strony jednak nie przekonałam się do języka - do bałaganiarskości konstrukcyjnej, dygresji wplatanych bez powodu; za dużo słów, nieuchronnie nasuwało mi się przekonanie o konieczności rozdęcia tekstu do określonej liczby słów, bo wierszówka. Nie uchroniłam się od porównania z Agnieszką Osiecką, tyle że u Osieckiej każde słowo miało swoje miejsce i było po coś. Tutaj słowa są dla przyjemności pisania, co niespecjalnie przekłada się na przyjemność czytania. Felietony są krótkie, o wszystkim, a mimo to odczuwałam znużenie formą.

#111

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 23, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, felietony, panie - Komentarzy: 1


Sue Townsend - Adrian Mole lat 39 i pół. Lata prostracji

Jak na książkę zamykającą cykl (chyba ze spadkobiercy wydadzą kwity z pralni) - całkiem zgrabne i nawet zatrącające o delikatne wzruszenie zakończenie. Adrian współdzieli z rodzicami domek (i kredyt hipoteczny) przekształcony z chlewika, pracuje w upadającej księgarni, pisze sztukę pt. "Zaraza", którą chce wystawić w lokalnym kółku parafialnym oraz odkrywa, że ma raka prostaty. Jego siostra zaciąga rodziców do plotkarskiego programu telewizyjnego, żeby ustalić, czy jej ojcem nie jest dawny sąsiad Mole'ów, pan Lucas, z którym Paulina Mole miała przed laty romans. Starszy syn Adriana, Glenn, jest żołnierzem w Afganistanie, a młodsza córka, Gracie (l. 5), bojkotuje szkolny mundurek. Żona za to zbyt chętnie się kręci koło lokalnego lorda, niezbyt mądrego, ale bogatego i reprezentacyjnego.

Zgubiłam się, przyznaję, w stosunkach rodzinnych Adriana - w pewnym momencie okazuje się, że ma trójkę dzieci z różnymi partnerkami, ale na tyle dawno czytałam poprzednie tomy, że mogę nie pamiętać. Poza tym jak zwykle - delikatna drwina z rządu i klasy lordowskiej, kryzys roku 2008 i upadek funduszy hedgingowych, małe miasteczko, pisma do premiera i zakaz palenia w miejscach publicznych.

Inne tej autorki tu.

#109

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 20, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panie - Skomentuj


Barbara Kosmowska - Gorzko

Mówiłam, że "Ukrainka" daje zakończeniem po nerkach? To w "Gorzko" zakończenie jest takie, że nic tylko sięgnąć po żyletkę i drut kolczasty. Teresa, z małego Miasteczka, traci dziewictwo w letnią noc balu maturalnego, z zemsty na sobie za to, że się zakochała bez wzajemności w lirycznym Adamie. Traci cnotę z synem rzeźnika, przypadkowym nastoletnim bucem, bez przyjemności. I tak znika z Miasteczka, idzie na studia do Miasta, zostawiając dom rodzinny trochę jak z "Szopki"[1] - wiecznie narzekającą matkę, cichego ojca reperującego motorower i babcię-szlachciankę, pełną klasy i opowieści o tym, co kiedyś. I właśnie dla tej babci wraca od studiów, pierwszego kochanka, przyjaciółek z akademika, wraca z Miasta. Ale na trochę, bo szanuje Miasto i chce być jego częścią. Tyle że Miasto tego uczucia nie odwzajemnia - może to przez gorący okres w historii Polski (stan wojenny, konspiracja, bibuły), może przez to, że Miasto daje do zrozumienia Teresie, że powinna wrócić tam, skąd przyszła. Zaakceptowałam taką linię fabuły, ale nie sprawia to, że się łatwo zamyka ostatnią stronę. Powtarzam się od paru tomów - zabrakło mi zbilansowania fabularnego, elementów kpiarsko-komicznych; owszem, Teresa i jej babka są dość autoironiczne i z dystansem, ale to ostatecznie nie łagodzi fatalnego.

[1] Z całym szacunkiem do autorki, mam poczucie posklejania różnych autorek - Papużanki z jej toksycznym domem, Plebanek z dorastaniem w "Portofino", Bator z historią rodzinną i powtarzalnością przez pokolenia tych samych wzorców.

Inne tej autorki tu.

#107

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 16, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panie - Komentarzy: 2


Sue Townsend - Kobieta, która przez rok nie wstawała z łóżka

Eva zamknęła drzwi za mężem, który pojechał odwieźć ich dzieci do akademika, rozejrzała się po domu, zobaczyła brudną łyżkę po zupie na podłokietniku jej ukochanego, pieczołowicie przez dwa lata odrestaurowywanego zabytkowego fotela i doznała silnej irytacji. Na tyle silnej, że wylała resztę pomidorowej na fotel i poszła do łóżka, tak jak stała, w butach i ubraniu. Stwierdziła, że już z tego łóżka nie wyjdzie. Mimo niechęci męża-palanta, któremu pasowało, że w domu wszystko się jakoś samo robi (posiadajacego dodatkowo od 8-miu lat kochankę), mimo prób matki i teściowej do zdiagnozowania jej najpierw jako chorej na depresję, a potem chorej psychicznie, mimo pretensji dzieci - bliźniąt-geniuszów z Aspergerem, leży w łóżku, wychodząc tylko do toalety po rozłożonych prześcieradłach. Jedyną osobą, która zdaje się w jakimś stopniu Evę rozumieć, jest Alex - ciemnoskóry wdowiec z dreadami, tzw. złota rączka albo człowiek z vanem, drobne remonty, przeprowadzki i pomoc w domu, malarz-amator i człowiek renesansu.

Satyra na współczesną Brytanię - odhumanizowana, ale sproceduralizowana opieka zdrowotna, prasa i paparazzi, twitter używany jako narzędzie do ruszania mas, każdy zapatrzony w czubek swojego nosa poza nielicznymi outsiderami. Jest typowa dla Townsend łagodna ironia codziennego życia, przeholowanie podczas przygotowań świątecznych, kolejne kataklizmy spadające na rodzinę; ciężko jest lubić bohaterów jej książek, nawet tych w miarę pozytywnych i ogarniających. Niestety, miałam wrażenie pewnego niedopracowania niektórych wątków - szalona i zdegenerowana Poppy wpada jak granat, nie wprowadzając nic poza zamieszaniem, podobnie stalkerka-psychopatka koczująca pod domem Evy, kiedy przypadkiem zostaje okrzyknięta świętą pustelniczką. Zakończenia nie nazwałabym rozczarowującym, ale i nie satysfakcjonującym - jest dość nijakie, nie przynosi ani katharsis, ani poczucia sensu.

Inne tej autorki tu.

#106

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 12, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panie - Skomentuj


Grażyna Jagielska - Anioły jedzą trzy razy dziennie

Beletryzowana relacja z półrocznego pobytu autorki w szpitalu psychiatrycznym ze specjalizacją PTSD. Łatwo się ocenia z zewnątrz, ale w środku są ludzie, którzy nie umieją wrócić do siebie z miejsca, w którym się znaleźli. Autorka (alter ego?) cały czas żyje w przerażającym strachu, że z jej męża - korespondenta wojennego - zostały szczątki i że musi je zebrać. Dopóki nie zacznie brać lekarstw, co noc chodzi do sali weteranów i pyta, czy ktoś nie widział tego, co zostało z jej męża. Weterani w większości mentalnie zostali w Afganistanie i po powrocie nie są w stanie egzystować ze swoimi bliskimi. Karolina, której umysł poddał się podczas robienia doktoratu, ma 12 lat i stara się, żeby jej nie było nigdy widać. Julia, specjalistka od PR-u, daje sobie świetnie radę, ale zaczesuje włosy tak, żeby nie było widać ucha, które sobie odcięła, kiedy miała wprowadzić zmiany w programie imprezy. Życiorysu, czyli historii o tym, skąd się człowiek pojawił w szpitalu, najbardziej boi się pani Stasia; od 20 lat nie wychodziła z domu, mąż i dzieci nie chcą z nią rozmawiać. Pamięta dzień, kiedy miała 7 lat, wyszła na dach, a potem mama ją ściągnęła z dachu za warkocz i zbiła. Oraz że była pominięta przy awansach w pracy. Ale nie rozumie, czemu jest w szpitalu, czemu jest sama.

Świat urojeń w ludzkiej głowie, mechanizmu wyparcia, blokada, jaką mózg sam sobie założył, żeby przeżyć - z tym walczą lekarze i terapeuci, a wrogiem jest pacjent sam dla siebie. Od tej strony to fascynująca lektura - jak człowiek nie umie poradzić sobie z tym, co jest codziennością dla większości populacji; ładny przyczynek do rad typu "weź się w garść" dla ludzi z depresją. Fabularnie książka nieco siada - to raczej zbiór scenek niż powieść. Brakuje finału (i zupełnie nie wiadomo, co z panią Stasią, bardzo mnie to zirytowało).

#92

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 13, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, panie, reportaz - Skomentuj