Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o cytadela

Dziś w trawie

Cytadela.

Po trawie biegają kwiczoły (sprawdziłam u ekspertki) i drą się uroczo.

Bez. Pachnie. Można z niego zrobić zupę. Można, metodą Kopciuszka, obrywać po jednym kwiatku i zbierać w parasolu, ponieważ parasol nadaje się do trzymania zerwanych kwiatków idealnie. Tak rzekł Maj.

Nauczyłam się dzisiaj, że z jasnoty można wysysać nektar. Jak z nasturcji. I że to jasnota, a nie trochę inna pokrzywa.

Lemoniada z rozmarynem i odrobiną pomarańczy smakuje jak tabletka musująca.

W Umberto nie ma zasięgu, nawet jak personel wyjdzie za podwórko i macha czytnikiem, więc zalegam J. walor pieniężny.

Lubię, jak stykają mi się różne światy. K. spotyka J., dzieci się mieszają na kocach.

Trawa jest mokra, ale przyjemna dla bosych stóp.

Latają takie czarne jętki? ważki?, wyglądające jak mikrodrony.

I nawet jeśli trochę pada, to można się schować pod drzewem.

Kilkuletni młody człowiek na górce za Umberto wyznał jak rasowy katorżnik, że nosi te kamienie od szesnastu lat.

Piknik jest miły.

PS Pojemnik na piknik z Lidla - bdb (patrz pierwsze zdjęcie).

PSS Miałam to przemilczeć, ale tak - w trzeciej godzinie zdjęłam stanik.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 1, 2014

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: cytadela - Komentarzy: 11



KontenerART

Wyjątkowo udało mi się dotrzymać danej sobie obietnicy, bo z tym u mnie przeraźliwie krucho, i pojechałam obejrzeć poznańskie wydanie Restaurant Day. Cała rodzina zachwycona - Maj grzebała w piasku i skakała na kanapie, TŻ dostał wegańskie ciasto z rabarbarem i Fritz Kolę, a ja widok na sporą część mojego poznańskiego startu - Wartę, most Rocha i Politechnikę Poznańską. W KontenerART (-arcie?) byłam po raz pierwszy i chyba polubiłam mimo tymczasowości miejsca (a może właśnie dzięki temu?). Na piasku, rozsypanym między kolorowymi kontenerami, na paletach i oponach, kłębił się tłum dzieci, psów i dorosłych w różnym wieku. Ludzie w mieście chcą być razem, chcą przestrzeni bez samochodów, tylko na relaks. I to jest to miejsce. Scena, na której można skakać, bębny do bębnienia i jedzenie, którego nie można dostać gdzie indziej. Idea Restaurant Day jest taka, że otwiera się restaurację na jeden dzień i sprzedaje coś, co się przygotowało - ciasta, przekąski, warzywa, hummus, kanapki. I ta idea do mnie bardzo przemawia. Następna odsłona 18 sierpnia, polecam.

A dzisiaj byłam na pikniku na Cytadeli, ale ponieważ wczoraj pojawiła się urocza przygodówka z nawiedzoną posiadłością, to zrobiłam tylko lemoniadę truskawkową. I kupiliśmy wraz ze współpiknikowiczami pizzę w Umberto. To był nader świetny piknik.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 19, 2013

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: cytadela - Komentarzy: 2


Sezon na tulipany

Przejeżdżając ostatnio ulicą Armii Poznań zauważyłam błysk kremowobiałych pączków wokół cmentarnych nagrobków na Cytadeli. Dziś pole tulipanów było w pełni rozkwitu, bo co roku przyjdzie wiosna, bez względu na to, co działo się rok, dziesięć czy sto lat temu.

I tylko się zastanawiam, czy nie miał to być gustownie zaaranżowany klombik w barwach prawie że narodowych, tylko czerwona odmiana tulipanów nawaliła...

A dla człowieka w wieku roku i niespełna 8. miesięcy ważne są tylko psy, małe żółte kwiatki, wózki (zwłaszcza jak zawierają zabawki, które można porwać) i huśtawki. I nie przeszkadza, że mimo kurteczki od cioci J., ozdobionej różowym serduszkiem (kurteczka, nie ciocia) oraz gustowną koronką i delikatnej buzi wszyscy mówią "O, teraz zrób chłopczykowi papa".

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 10, 2011

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: cytadela - Komentarzy: 3


Lato

Mam własny kalendarz, niekoniecznie spójny z astronomicznym. Wiosna zaczyna się wtedy, kiedy są tulipany. Jesień, kiedy jarzębina dojrzewa. Zima, kiedy trzeba się ubierać jak na Syberię. A lato - kiedy zaczyna kwitnąć jaśmin. Temperatura nie gra roli. Oczywiście, czuję się nieco urażona, kiedy po dwóch dniach przyjemnych upałów słupek rtęci zjechał poniżej 20 stopni, ale akceptuję, bo jest jaśmin.

Szczęście czasem leży pod nogami. To zabawne, że raczej wszyscy wierzą w czterolistne koniczyny, a mało kto w pecha wynikającego z przechodzenia pod drabiną czy po otwarciu parasola w domu.

Na nowo oczarował mnie dziś Cmentarz Wojenny Wspólnoty Brytyjskiej na Cytadeli. Oczarowuje mnie za każdym razem, kiedy tam trafiam. W ciepłym letnim słońcu rzędy nagrobków wyglądają jak równe wiejskie płoty, z roślinami rosnącymi wzdłuż. Sielsko i spokojnie. Na zdjęciu przemyciłam też kawałek cmentarza poległych w czerwcu 1956 roku (lewy i prawy dolny róg).

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 13, 2010

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Tagi: cmentarz, cytadela - Skomentuj


W grudniu po południu

Jest coś uspokajającego w starych cmentarzach. Mocne, wysokie drzewa. Równe rzędy nagrobków. Zielona trawa. Okazjonalna kępka lawendy czy ostrej trawy. Liście lipy zasypujące ścieżki. Od kilku lat zbieram się, żeby wyprowadzić nikona na spacer na Ogrody i tamtejszy cmentarz. Łatwiej już iść na Cytadelę, na mój ulubiony cmentarz żołnierzy brytyjskich. Nie wiem czemu takie cmentarze nieprawomyślnie kojarzą mi się z doskonałym miejscem piknikowym.

PS Drugie zdjęcie z jesieni. Zdecydowanie jesienią lepiej niż ciemną zimą.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 6, 2009

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tagi: cmentarz, cytadela - Komentarzy: 2