Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o beletrystyka

Herman Koch - Kolacja

Paul wraz z żoną niechętnie idzie na kolację z bratem, znanym politykiem i jego małżonką. Nie lubi go, gardzi nim, jego zachowanie go niezmiernie irytuje, do tego wygląda na to, że brat krzywdzi swoją partnerkę, bo tuż przed przyjazdem płakała. Obsługa restauracji też jest irytująca, drogie dania wjeżdżają bardzo wolno, rozmowa się nie klei. Zmarnowany wieczór, a jeszcze do tego pozostaje kwestia napiwku od rachunku na prawie 400 euro. Paul retrospektywnie przegląda swoje wspomnienia, wyjaśniające niechęć do brata i coraz bardziej naświetlające powód, dla którego się spotkali. Ktoś wychodzi z płaczem, przypadkowi goście chcą się sfotografować ze znaną osobą, w kieszeni telefon syna z szokującą zawartością.

I wtem dochodzimy do tego momentu, kiedy autor ujawnia drugie dno historii. Jest zaskakujące, mimo że autor wcześniej wielokrotnie sugerował, że nie do końca można wierzyć w zwierzenia Paula, mądrego, dociekliwego człowieka, kochającego męża, dobrego ojca. To nie jest humoreska o nudnej kolacji, tylko nieprzyjemna historia o decyzjach i ich konsekwencjach. Nie na okresy depresyjne.

#8

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 1, 2017

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2017, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Szczepan Twardoch - Król

1937, Warszawa. Jakub Szapiro, mistrz bokserski stolicy, na zlecenie Kuma Kaplicy, lokalnego biznesmena, zabija Nauma Bernsztajna, skromnego sklepikarza z Nalewek, który nie był w stanie zapłacić haraczu. Osierocony syn Nauma, 17-letni Mojsze, trafia pod opiekę boksera i jest świadkiem rozwoju podziemnego imperium przestępczego Kaplicy, a potem walki politycznej między organizacjami faszystowskimi a żydowskimi o kształt Polski w przededniu II wojny światowej. Całość zdarzeń pokazana jest z perspektywy o 50 lat starszego Mojsze, emerytowanego żołnierza izraelskiego, który spisuje wspomnienia, siedząc w swoim mieszkaniu w Tel-Awiwie.

Z przykrością stwierdzam, że to jedna z gorszych książek, jakie czytałam. Ma jedną piękną scenę - rozmowę Szapiro z dziennikarzem-pederastą (str. 153-162), dla której od biedy mogę uznać czas spędzony na czytaniu za nie do końca stracony, ale to mało.

Ludzie lubią różne rzeczy, rozumiem. Można lubować się w czytaniu opisów przemocy, gwałtu, ćwiartowania zwłok, pedofilii, technicznych opisów przemocowego seksu uprawianego dla podkreślenia statusu (ja niespecjalnie lubię). Można - co też rozumiem - pisać książkę jedną ręką, drugą trzymając na przyrodzeniu[1] (ale wolałabym, żeby wzmianka o tym znajdowała się na okładce). Nie akceptuję natomiast takich rozwiązań fabularnych, które kładą cały sens książki, tanie wyjście na miarę "a potem się obudził". Gh jcenjqmvr avr olł gb fra, nyr aneengberz jpnyr avr wrfg fla Oreafmgnwan, glyxb fnz Fmncveb, xgóel zn cenjvr qmvrjvęćqmvrfvąg yng v qrzrapwę fgnepmą, jvęp mncbzavnł xvz wrfg, tqmvr wrfg v wnxv ebx zn qmvś. Nawet doskonale opisana historia - wrzenie społeczne, konflikt Żydzi kontra Polacy, starcie różnych frakcji politycznych w przedwojennej Polsce, erudycja historyczna autora, ba, nawet niezaprzeczalnie seksownie opisana przemoc jako podstawowe narzędzie dialogu w życiu codziennym, nie ratuje całości.

Czy chcę czytać "Morfinę"?

[1] Nie że mi przeszkadza, że autor miał przyjemność, nawet sam ze sobą. Przeszkadza mi, że ja musiałam się przedzierać przez repetytywność frazy, bo akurat ta jedna lub druga autorowi wyszła. Kilkadziesiąt razy przeczytałam, że Bernsztajn senior został rozkawałkowany jak kogut na kaparot i nikt nie odmówił kadiszu nad jego grobem. Kolejne kilkanaście razy po niebie przepłynął nadprzyrodzony wieloryb Litani, połykając kolejną duszę jak Jonasza. Irytowała mnie też maniera fonetycznego zapisu jidysz (zamiast polskojęzycznego), zdecydowanie nieprzyjazna wzrokowo.

#5 (serio, trzy tygodnie czytałam, z przerwami)

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek stycznia 20, 2017

Link permanentny - Tagi: 2017, panowie, beletrystyka - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 5


Emily Lockhart - Byliśmy łgarzami

Cadence jest najstarszą wnuczką w bogatej rodzinie, której protoplaści przypłynęli do Ameryki na Mayflower. Do 15. urodzin jest jak w bajce - mieszka w pięknym domu z mamą i ojcem, a na wakacje jeździ na rodzinną wyspę, gdzie stoją cztery posiadłości - dom jej dziadka i trzy domy jego córek: jej matki i dwóch ciotek. Wszystko zaczyna się psuć, kiedy umiera babka, a niedługo potem odjeżdża w siną dal ojciec Cadence. 15. wakacje na wyspie zaczynają się cudownie - spędza czas z równolatkami - kuzynką Mirrel, kuzynem Johnnym i hinduskim przyjacielem rodziny Gatem, którzy stanowią nierozłączną czwórkę psotnych nastolatków, nazywających sami siebie Łgarzami, ukrywających się przed rodzicami i młodszym rodzeństwem. Cadence zakochuje się w Gacie, pierwsza, niewinna 15-letnia miłość. Niestety, lato kończy się wypadkiem - przemarznięta Cadence zostaje wyłowiona z wody, na głowie ma ślad uderzenia o skały; zaczyna cierpieć na dotkliwe migreny, a dodatkowo niewiele pamięta z wydarzeń przed wypadkiem i po wypadku. Mija rok, 16. wakacje spędza poza wyspą, podróżując z ojcem po Europie; stęskniona wysyła listy do reszty Łgarzy, ale nikt jej nie odpowiada, pewnie świetnie się bawią bez niej. Decyduje, że na kolejne wakacje chce wrócić na wyspę, żeby spotkać się z przyjaciółmi i przypomnieć sobie, co się stało przed dwoma laty.

Z cyklu "z twistem". Twist jest w zasadzie zawarty w tytule - nie można ufać narratorce. Ze względu na bohaterów to raczej literatura dla młodzieży niż dla dorosłych, acz wciągająca.

Inne tej autorki:

#4

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 8, 2017

Link permanentny - Tagi: 2017, beletrystyka, panie - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Nicola Yoon - Ponad wszystko

18-letnia Madeline nie wychodzi z domu - cierpi na rzadką chorobę - nie ma odporności, a jej organizm może zareagować wstrząsem (i śmiercią) dosłownie na wszystko. Opiekuje się nią mama, lekarka i pielęgniarka. Poza tym świat ogląda przez szybę - uczy się przez Internet, tam ma znajomych i czytelników (publikuje recenzje książek), a jeśli - rzadko - ktoś ją odwiedza, musi przejść przez długotrwałą procedurę dekontaminacyjną. Marzy oczywiście o tym, co na zewnątrz - wizycie w antykwariacie, spacerze po łące i kąpieli w oceanie, ale umie zaakceptować to, że jest w środku dla własnego bezpieczeństwa. Tyle że do domu obok wprowadza się rodzina z jej równolatkiem - Oliverem. Nawiązują kontakt wzrokowy i od tego momentu wszystko się zmienia.

To raczej książka dla nastolatek, ale dość zgrabnie (i współcześnie) napisana - w akcję wplecione są rysunki Maddy, jej maile, internetowy chat. Przesłanie jest dość oczywiste - miłość jest najważniejsza, chociaż nie do końca w taki sposób, jakiego się można spodziewać.

Z cyklu "z twistem". Twist raczej pretekstowy.

#3

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 7, 2017

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2017, beletrystyka, panie - Skomentuj


Liane Moriarty - Wielkie kłamstewka

Australia, prestiżowa dzielnica. W publicznej szkole mieszają się lokalni bogacze, robiące karierę matki, rzemieślnicy i napływowi, wszyscy mają jeden wspólny mianownik - dobro dzieci. Madeline ma kochającego męża i trójkę dzieci, ale zmaga się ze złością na swojego pierwszego męża, który zostawił ją z kilkumiesięczną (dziś już 14-letnią) pierworodną córką i odszedł, a teraz wraz z nową żoną i drugim dzieckiem - równolatką jej najmłodszej córki - wrócił i zamieszkał w bliskiej okolicy. Co gorsze, jego uduchowiona druga żona, Bonnie, jest cudowna - miła, opiekuńcza, troskliwa, a do tego córka Madeline woli ją od matki. Jane jest nowa i tajemnicza, nieco nudna i szarawa, ma synka Ziggy'ego, nie ma za to męża; przypadkiem poznaje Madeline, która wprowadza ją w świat lokalnych klik i koterii. Celeste, piękna bez wysiłku, ma życie jak z bajki - bogatego, przystojnego męża, dwóch synów bliźniaków i wspaniały dom. Podczas aklimatyzacji 5-latków w szkole dochodzi do scysji - ktoś skrzywdził małą Amabelle, według dziewczynki był to syn Jane, który jednak zaprzecza. Sprawa się rozdmuchuje i prowadzi do śmierci - ktoś ginie. Akcja powieści jest dwutorowa - chronologiczne wydarzenia przeplatają się z relacjami i opiniami świadków już po tragedii.

Znęcona artykułem o książkach z twistem, z których czytałam 9 i nie wspominam tego źle (o ile wspominam, bo wiecie, jak to z moją pamięcią), poszłam tropem polecanym lektur. Twist tutaj jest widoczny od początku - wiadomo, że ktoś zginął, ale nie wiadomo, kto i czemu. Zaczyna się jak większość chick-lit - od łagodnych, ironicznych opisów nadopiekuńczych mamusiek, nieco zdystansowanych ojców, przejmowania się wagą, zmarszczkami i kolejnym atakiem wszawicy w szkole, ale niezauważenie przechodzi do spraw znacznie poważniejszych.

Inne tej autorki:

#2

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek stycznia 6, 2017

Link permanentny - Tagi: 2017, australia, beletrystyka, panie - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Marian Keyes - Kobieta, która ukradła moje życie

Zwyczajna 38-letnia kobieta z Dublina, Stella, zostaje z dnia na dzień sparaliżowana - zapadła na rzadką chorobę. Życie jej całej rodziny się zmienia - ona ląduje w szpitalu, może ruszać tylko powieką, a resztę fizjologii załatwiają za nią maszyny. Rodzina - mąż i dwójka nastoletnich dzieci, siostra i rodzice - niespecjalnie są w stanie się nią zaopiekować, a ich wsparcie nie jest wystarczające. Jedyną osobą, która odnajduje w niej człowieka, jest jej neurolog, dr Taylor. Łatwo się domyślić, że zaczyna ich oboje coś łączyć; wprawdzie tuż przed wyleczeniem atrakcyjny (choć żonaty) doktor znika, ale po jakimś czasie wraca do życia Stelli, wysyłając jej wydrukowaną książkę z jej wypowiedziami z czasu paraliżu. Niespodziewanie książka staje się sławna, Stella rusza na podbój Stanów, gdzie chcą ją promować. Problem w tym, że nie jest ani autorką (nie jest w stanie napisać drugiej książki), ani nie jest wystarczająco szczupła, żeby odnieść sukces.

Usiłowałam znaleźć jakieś dobre punkty tej książki, ale ciężko mi szło - oprócz bardzo złych (o czym niżej) wzorców, jest zwyczajnie miałka. Niby dwuwątkowa - Stella opowiada o o tym, jak się wszystko zaczęło - stłuczce z udziałem doktora Taylora, chorobie i zmianach w jej życiu, przeplatając to współczesnością, z której wiadomo, że nie ma happy endu. Tyle że obie narracje wyglądają jak przypadkowo sklejone. Rodzina nie przypomina genialnej rodziny Walshów z poprzednich tomów - w założeniu zabawna - jest nijaka z tendencją do bycia niesympatyczną (serio - żona, matka, córka, siostra leży sparaliżowana w szpitalu, a wszyscy nader chętnie opuszczają wymuszone 15-minutowe wizyty, mając pretensję do Stelli, że zachorowała; dopiero po poleceniu przez doktora ojciec zaczyna zostawać na dłużej i córce czytać książki). Nawet teoretycznie zabawne scenki w prowadzonym przez Stellę i jej siostrę salonie kosmetycznym nie zapadają w pamięć. Wątek miłosny oraz doklejone na ślinę i taśmę klejącą zakończenie, niestety celują w grupę docelową "50 twarzy Greya" lub ten trochę frywolniejszy nurt harlekinów. Wiadomo, dalej się dobrze czyta, ale wolę wrócić do poprzednich tomów.

Z wielu powodów jest to książka bardzo zła. Bohaterka, sparaliżowana, mogąca ruszać tylko powieką, w dalszym ciągu usiłuje mikromenedżować dom, w którym mieszka mąż-patafian i dwoje nastolatków (tak, pytają sparaliżowaną o to, gdzie są jakieś skarpetki oraz jak znaleźć lokatorów do wynajmowanego mieszkania), co jeszcze nie jest najgorszą rzeczą, jaką robi. Kiedy rozstaje się z mężem, który jej zwyczajnie nie kocha, ale mimo to ściąga na siebie nienawiść dzieci, jedzie do nowego domu męża i dzieci (bo z tej obrazy się od niej wyprowadziły), żeby - uwaga - zrobić im zakupy, ugotować i posprzątać, bo mąż nie umie zetrzeć syfu z blatu w kuchni, o obsłudze pralki i zmywarki nie wspominając (cudowna scena - matka pokazuje 16-letniej córce, jak wcisnąć guziki na AGD, co córka kwituje "o, nie wiedziałam, że to takie łatwe"). Nie idźcie tą drogą.

Tłumaczenie też nie najlepsze - bohaterka na potęgę obżera się ciasteczkami Jaffa zamiast delicjami, a w salonie kosmetycznym specjalistki usuwają paniom zaskórniaki.

Inne tej autorki tutaj.

#69

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 30, 2016

Link permanentny - Tagi: 2016, beletrystyka, panie - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 1