Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o 2024

Arnaldur Indriðason - Plaże cudów

Bardzo schyłkowa historia urlopu detektywa Erlendura - jak zawsze spędza czas wolny w rodzinnej okolicy, gdzie od lat szuka śladu po bracie, który zaginął w wichurze kilkadziesiąt lat wcześniej. Tym razem przy okazji rozmów z myśliwymi, którzy potencjalnie mogli znaleźć dziecięce kości, odkrywa, że podczas podobnej śnieżycy w latach 40. miały miejsce dwa wypadki. Oddział żołnierzy amerykańskich i Matthildur, młoda żona rybaka, wyszli z domu, zaskoczyła ich nagła zmiana pogody i jak wszystkich żołnierzy - a przynajmniej ich ciała - odnaleziono, tak kobiety nie. Erlendur zaczyna drążyć, odpytując kolejnych staruszków o wydarzenia z przeszłości. I sprawę śmierci kobiety wyjaśnia, rozkopując dwa groby, zaś dla uzyskania spokoju zakopuje na grobie matki jakieś przypadkowe kości dziecka, znalezione lata temu w lisiej norze. Może należały do jego brata, może nie. Historia poszukiwań przeplata się z jakimiś wyimaginowanymi (?) dialogami z wędrowcem, a scena sugeruje, że bohater jest w malignie albo zamarza. Tyle że akcja na to nie wskazuje. Nie ma też żadnej dramy, sugerowanej w dwóch poprzednich tomach, że Erlendur jest niedostępny, zwyczajnie odcina się od świata na prowincji. A, wspomniane plaże też się nie pojawiają.

Polski akcent: wyziębiona kobieta z Polski była uznana za zmarłą, ale ocknęła się w momencie przywiezienia do szpitala.

Inne tego autora.

#36

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 16, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, kryminal, panowie - Skomentuj


Daniel Magariel - Nasz chłopak

Ojciec ratuje synów spod opieki zaburzonej matki dzięki zeznaniu młodszego syna, który trochę naciaga prawdę, bo wprawdzie się z matką nieco szarpał, ale większość śladów zrobił sobie sam. Nie szkodzi, z ojcem będzie lepiej. Wyjeżdżają do Nowego Meksyku, nowy dom, każdy ma swój pokój, ale tylko do pokoju ojca nie można wchodzić. Chwilowa stabilizacja szybko się rozsypuje, bo chłopcy wiedzą, że ojciec znowu bierze. Czasem każe im obserwować otoczenie, ukrywać przed policją, zaczyna wysyłać ich do dilera, a niedługo później pojawia się eskalująca przemoc. Dzieci to racjonalizują, ale coraz bardziej do nich dociera, że nie zostali przez ojca “uratowani”. Próbują uzyskać pomoc matki, licząc na to, że wybaczy im ich zdradę. Finał jest mocno niejednoznaczny, nie wiem, czy rozumieć go w kategorii kolejnej iteracji koszmaru czy jednak to marzenie, co by było gdyby ojciec nie był narkomanem.

Bardzo trudna, przykra opowieść; mogę sobie racjonalizować, że to USA, white trash, brak rozwiązań systemowych, niewydolna policja, którą łatwo okpić, ale to w dalszym ciągu koszmar dzieci, których opoka - rodzice - zawodzą.

#35

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 15, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Ocean Vuong - Wspaniali jesteśmy tylko przez chwilę

Wnuk i syn Koreanek, które uciekły do USA po wojnie w Wietnamie, opisuje w listach do starzejącej się matki, jak bardzo ją kocha i jej wdzięczny, chociaż jego życie jest zupełnie inne i matka prawdopodobnie go nie rozumie. Jest obcym w obcym kraju, pierwszym łącznikiem między Koreankami, które nigdy do końca nie nauczyły się mówić po angielsku ani rozumieć kraju, w którym osiadły. Do tego jest poetą i gejem. Wspomina swoje dzieciństwo, czasem trudne, poczucie inności, dojrzewanie, pierwsze uczucia, wreszcie powrót po latach i doświadczanie śmierci babci. I możliwe, że w warstwie fabularnej dzieje się tu więcej, ale jest to tak zagmatwane poetyckimi frazami, że nie dałam rady tego już wyciągnąć poza nieosiągalnym archetypem męskości i brakiem wzorca, również kulturowego.

To krótka książka, ale dość męcząca w lekturze. Symbole, nawiązania, list o prozie życia obudowany jest Barthesem, Freudem i innymi klasykami, trauma przeplatana poezją. Współczesna Ameryka konkuruje z mikroświatem emigranckiej rodziny, gdzie babka kocha przez koreańskie gotowanie, a matka opanowała głównie frazę “I’m sorry”, bo to wystarczy, kiedy latami zajmowała się paznokciami Amerykanek. Wtręty społeczne - narkotyki, przemoc, wojna, epatowanie obrzydliwością - są w kontrze do koreańskiej enklawy w domu narratora. Znużyło mnie czytanie, zabrakło płaszczyzny zrozumienia, a zabawa formą dodatkowo mnie zniechęciła. Wierzę, że to ważna książka i że zaznaczone jest wiele rubryczek różnorodności - emigrant, gej, Azjata, półsierota, poeta, ale niekoniecznie nadaje się to do czytania.

#34

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 14, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Ottessa Moshfegh - Eileen

Lata 60. Małe amerykańskie miasteczko. Eileen ma 24 lata, przerwała studia, żeby opiekować się umierającą matką, w efekcie wylądowała jako sekretarka w poprawczaku dla “trudnych” chłopców i jako opiekunka starzejącego się ojca. I jak do tej pory wygląda, że nie jest to wymarzona egzystencja, tak im głębiej wchodzi się we wspomnienia 70-letniej Eileen, tym bardziej dramatyczna staje się sytuacja. Ojciec dziewczyny, były policjant, jest alkoholikiem i przemocowcem, wspieranym przez byłych kolegów. Córka służy do przywożenia alkoholu i reagowania w sytuacjach, kiedy ojciec jest niebezpieczny. Oboje żyją w skrajnym ubóstwie i brudzie, bo nikt nie sprząta ani nie naprawia niczego. Eileen uważa się za brzydką, więc na wszelkie sposoby karze się, niszcząc i zaniedbując swoje ciało; tak ją ukształtowała równie przemocowa i toksyczna matka. W pracy, która raczej nie jest placówką oświatową, a zwyczajnym brutalnym więzieniem, narratorka raczej odwraca wzrok, skupiając się na symulowaniu pracy. Platonicznie marzy o swoim koledze z pracy i że ucieknie z domu, ale na marzeniach się wszystko kończy. Aż do momentu, kiedy w placówce pojawia się Rebecca, piękna i elegancka, i - ku zdziwieniu Eileen - chce się z nią zaprzyjaźnić. I już wiadomo, że to Rebecca jest katalizatorem zmian w życiu Eileen, chociaż do ostatniej chwili nie da się przewidzieć, jakiego typu będą to zmiany.

Jaka to przerażająca i smutna opowieść. Miasteczko, w którym pod pozornie uładzoną powierzchnią buzuje nienawiść, gdzie “swoi” - w tym przypadku policjanci - są kryci, bez względu na to, co zrobią, tak samo funkcjonariusze więzienia. Eileen kradnie, oszukuje, głodzi się na zmianę z objadaniem i łykaniem środków przeczyszczających, unika mycia, ale to nie broni jej patrzenia na wszystkich innych z pogardą. Stwierdza nawet w pewnym momencie, że większość ludzi w miasteczku, w tym ona sama, mogłaby wylądować w placówce korekcyjnej, gdyby wyszło na jaw, jacy są. Wreszcie zmieniająca życie bohaterki przyjaźń jest równie dziwna i zaburzona, idąca w stronę silnego współuzależnienia, podobnie jak wcześniejsze zauroczenie współpracownikiem, dochodzącego aż do stalkingu. Nie wiem, czy chcecie czytać.

Inne tej autorki.

#33

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 9, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Dominika Kotas - Cukry

Zacznijmy od tego, że autorka/narratorka jest w spektrum autyzmu, a do tego wyrasta na osobę homoseksualną i wegetariankę. Od dziecka nie umie albo nie chce mówić, chce pisać, ale zrozumienie tego przychodzi później, bo najpierw musi przejść przez to dzieciństwo. Tak trudne, aż do nie uwierzenia, że takie rzeczy działy się jeszcze w latach 90. To jest trzon dygresyjnych, czasem niezwiązanych ze sobą historii, opowiadanych przez osobę, którą wiele rzeczy dziwi, która nie rozumie sygnałów, aluzji i ludzi w ogóle. Przerażająca jest opowieść o matce, która jej nienawidzi, również za to, że jest dziwna, dzika, jakaś głupawa i wstyd przed znajomymi i sąsiadami. Równie straszne są stosunki z ojcem - myśliwym, który wystawia nadwrażliwe dziecko na przemoc wobec zwierząt; liczne opowieści o zwierzętach “oddanych” czy “uciekających” z domu rodzinnego są ciężkie do zrozumienia. Babcia-dewotka, modląca się za grzeszącą wnuczkę już jest wisienką na czubku tego zepsutego tortu. Opowieści dookoła tego - liczne wynajmowane mieszkania, w tym u bardzo starej osoby z wyższych sfer, specyficzne zwyczaje jedzeniowe, stimy, mieszanina infantylności, oversharingu czy 53 losowych faktów, które kojarzą się autorce z - są interesujące, pozwalają na pewien wgląd w to, co dzieje się w głowie osoby w spektrum, ale też pokazują, jak trudno jest z taką osobą żyć. Czyta się świetnie, ale między wierszami czuć, że taka koegzystencja to stąpanie po lawie, ciągłe zagrożenie histerią, ciągle zażegnywanie i uprzedzanie konfliktów czy awantur czy przewidywanie problemów, żeby uniknąć za kogoś konsekwencji. A to już jest kawałek, który uderza mi dość blisko domu. Oczywiście będę szukać kolejnych książek tej autorki.

#32

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 7, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Ian McEwan - Maszyny takie jak ja

Lata 80. Alternatywna rzeczywistość, w której Alan Turing nie poddał się chemicznej kastracji, a w efekcie wrócił do pracy, rozwiązując problem P=NP, dzięki czemu Internet i sztuczna inteligencja rozwinęły się znacznie wcześniej, a - już nie bezpośrednio - Wielka Brytania przegrała wojnę o Falklandy. Charlie, młody utracjusz, poznaje piękną sąsiadkę Mirandę i planuje z nią związek. Dla kaprysu kupuje kosztowny model androida, Adama, jeden z niewielu na rynku i razem z dziewczyną konfigurują go, żeby był dopełnieniem ich osobowości. I tu się pojawia problem, bo nie dość, że Adam zakochuje się w Mirandzie, to jeszcze przebąkuje, że dziewczyna nie jest do końca szczera z Charliem. Ale nie ten romans jest sednem historii, a próba zrozumienia, w jaki sposób tabula rasa sztucznej inteligencji, z nieznaną konfiguracją, wypełni się wiedzą i czy AI zrozumie skomplikowaną i wieloznaczną ludzką moralność z miłością, kłamstwem, zemstą, tęsknotą czy nadzieją. TL;DR: nie zrozumie, bo ludzie sami siebie i swojego postępowania nie rozumieją.

I jak ta warstwa z dobrze odrobioną matematyką, próbą zrozumienia uczenia się przez AI i algorytmów pozwalających na symulację zachowania ludzkiego na podstawie obserwacji świata i naśladownictwa jest bardzo ciekawa, tak warstwa obyczajowa mnie znudziła, a nawet lekko zbrzydziła. Książka jest stosunkowo świeża (2019), a dalej pokutuje to idiotyczne podejście “android siada przed komputerem i pieczołowicie wklepuje swoje obserwacje”. Dalej, jaki ma sens symulowanie 1:1 ludzkiej fizjologii, włącznie z erekcją i ejakulacją (za pomocą ciepłej wody, sic!), skoro nie idzie za tym reszta tej fizjologii jak hormony, pozwalające na odczuwanie np. miłości czy podniecenia; scena, w której Adam wyznaje, że chce fvę znfgheobjnć przed Mirandą… dlaczego.

Inne tego autora.

#31

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 6, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, panowie, sf-f - Skomentuj