Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Sally4ever

Dla ustalenia poziomu mojego poczucia humoru, byłam i jestem fanką Monty Pythona, ale niespecjalnie lubię typowy slapstick, a bardzo nie lubię humoru typu gore i cringe. Sally4ever, komedia o przemocy psychicznej, gaslightningu, toksyczności, kłamstwie, manipulacji i nieskrępowanej erotyce niestety poszła w kierunku tych dwóch ostatnich. Więc żeby nie było na mnie, jak obejrzycie i Wam się nie spodoba.

Sally, niespecjalnie atrakcyjna 30-latka, jest w długotrwałym związku z Davidem. O Davidzie można powiedzieć tyle dobrego, że kocha mamę i ma domek, w którym mieszka z Sally, poza tym jest, oględnie mówiąc, dość obrzydliwy. Sally jest z nim raczej z przyzwyczajenia i z poczucia niskiej wartości, bo - jak często rzuca jej matka - nikt inny by jej nie zechciał. I to się nagle zmienia: dziewczyna spotyka Emmę, wyzwoloną artystkę multimedialną, która znienacka wprowadza ją w świat safijskich uciech i wyjmuje ze świata przymusu i oziębłości. Szybko się okazuje, że Emma nie jest zrównoważona i związek z nią bywa trudny. Jednocześnie Nigel, kolega z pracy, odkrywa, że Sally mu się zawsze podobała, niestety to samo odkrycie robi jej szefowa. I jak ogólnie uważam, że serial świetnie pokazuje mechanizmy manipulacji, tak naprawdę by zyskał, jakby wyciąć z niego elementy fekalne (liczba mnoga!) i parafilie. Owszem, śmiałam się, ale równie często dłoń sunęła mi w kierunku czoła.

PS Gra Sean Bean, samego siebie. Nie ginie.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 16, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj

« Małgorzata Piera - Ogród wyobraźni hrabiny von Arnim - Frances Noyes Hart - Sprawa Bellamy'ego »

Skomentuj