Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Guy i Leonora znają się od dziecka, mimo że pochodzą z różnych sfer - on dorastał na patologicznym blokowisku, ona w dość zamożnym domku inteligenckiej rodziny. Do pewnego momentu są nierozłączni, potem sytuacja nieco się zmienia - Guy zaczyna dorabiać się na początkowo nielegalnym biznesie (narkotyki, wymuszenia, ochrona) i staje się znacząco bardziej zamożny niż idealistyczna Leonora, która wybrała studia i życie nauczycielki. Problem w tym, że zamiast z zachwytem powitać propozycję chłopaka, żeby wzięli ślub i zamieszkali w pięknym domu z dziełami sztuki, pozwolić się obwiesić biżuterią i ubrać w piękne stroje, dziewczyna woli ubogie życie w wynajmowanym na spółkę z innymi dziewczynami mieszkanku. Guy ciągle łudzi się, że to faza, że musi poznać inne obszary życia, zanim dojrzeje do małżeństwa, przecież spotykają się więc raz w tygodniu na przyjacielskim lanczu, on dzwoni do niej codziennie, ona czasem odbierała, aż pewnego dnia pozorny spokój burzy wiadomość, że jest od dwóch lat w związku z kimś innym, a za kilka tygodni planują ślub. Guy zaczyna analizować całą sytuację i uznaje, że ktoś musiał ukochaną nastawić przeciwko niemu, planuje więc rozwiązanie ostateczne w postaci usunięcia szkodnika z życia dziewczyny.
Czytelnik od razu widzi, jak bardzo zaburzony jest postrzeganie sytuacji przez Guya; Leonora jest dla niego zwyczajnie uprzejma, oczywiście z perspektywy lat 90., kiedy książka była pisana, oznacza to, że nawet jak mówi “nie”, to mówi “tak”. Niestety, jak pokazuje druga część opowieści, metoda Leo na “uspokojenie” Guya - obowiązkowe spotkania co tydzień, zgadzanie się na codzienne telefony - nie jest specjalnie mądra, podobnie jak pozwalanie na pocałunki i wyznawanie miłości. Finał nie jest zaskakujący, aczkolwiek kilkukrotne zwroty akcji nie pozwalają się domyślić, kto zostanie ofiarą. Dodatkowo to studium psychozy, również indukowanej alkoholem, dość przerażające.
Inne tej autorki.
#97