Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Robert Galbraith - Niespokojna krew

Cormoran wraca do rodzinnego miasteczka w Kornwalii, jedynego miejsca, które mógł nazwać domem, zważywszy na koczowniczy tryb życia jego matki, spędzić trochę czasu ze swoją ciotką Joan, która w zasadzie zastępowała mu matkę. Joan jest w terminalnej fazie raka, kanapa w salonie jest niewygodna, a dwóch z trzech siostrzeńców go dramatycznie wkurza. Tuż przed powrotem do Londynu zaczepia go w pubie kobieta, prosząc o wznowienie śledztwa sprzed 40 lat, kiedy to bez śladu zaginęła jej matka, albowiem wróżka jej przepowiedziała, że dostanie znak (a przypadkowe spotkanie znanego detektywa to ewidentnie znak). Cormoran rzuca się na to jak na świeże frytki, mimo że pracy w agencji jest na tyle dużo, że wszyscy, zwłaszcza Robin, która została w którymś tomie wspólniczką, pracują zdecydowanie za dużo.

I tu pojawia się ogromna ambiwalencja, ponieważ z jednej strony tę książkę mimo sporej objętości czyta się doskonale - mnóstwo dobrej, detektywistycznej roboty i stosunkowo mało merytorycznych idiotyzmów (oraz nie, Rowling nie napisała tu nic transfobicznego, wbrew temu, co twierdził twitter) czy bogaty drugi plan - ruchy wyzwoleńcze mniejszości, erotyczna praca kobiet (i nie, nie są to przyjemne historie), rasizm i klasizm, radzenie sobie z terminalną chorobą i stratą oraz rozwodem, seksizm i wszechobecny szowinizm, wreszcie “will they, won’t they” między Robin a Cormoranem. Z drugiej strony jest to dla mnie absolutnie niewiarygodna książka w dwóch aspektach: współwłaściciele agencji ze sobą nie rozmawiają nie dość, że o życiu prywatnym - Cormoran milczy o traumie związanej z odchodzeniem ciotki oraz przykrościach związanych z presją ze strony znanego ojca i przyrodniego rodzeństwa, Robin unika tematu trudnego rozwodu, ostracyzmu w rodzinie, przepracowania czy niechcianych awansów ze strony jednego ze współpracowników (jest świetnie opisane zajście z dicpickiem!) czy traumy gwałtu sprzed lat - to jeszcze w kwestii prowadzonej sprawy bynajmniej nie są partnerami, tylko pozostają w stosunku podwładna-zwierzchnik, co Robin wkurza, a czego Cormoran nawet nie zauważa. Wreszcie samo śledztwo. Chciałabym wierzyć, że są ludzie, którzy po 40 latach pamiętają najdrobniejsze szczegóły (tutaj wsparciem dla tego faktu jest znaczące wydarzenie polityczne dzień przed zaginięciem matki klientki), ale jest to dla mnie piramidalna bzdura; nie byłabym w stanie odpowiedzieć wiarygodnie na pytanie, gdzie byłam i co robiłam nawet 5 lat temu (oczywiście mam bloga, zdjęcia i inne życiowe notatki, ale nie miał tego żaden z przesłuchiwanych). Spora część uczestników wydarzeń sprzed 40 lat nie żyje, detektywi odpytują ich dzieci (sic!), mają do dyspozycji dokumenty śledztwa, w tym schowane na strychu materiały zgromadzone przez pierwszego śledczego, który był chory psychicznie, więc większość jego - jak się po latach okazało - sensownych wniosków zostało zignorowanych przez następcę. Oczywiście nadludzkim wysiłkiem wyjaśniają nie jedną, a trzy tajemnice sprzed lat, fanfary i cukierkowo słodkie zakończenie.

Inne tej autorki tutaj.

#55

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 4, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, kryminal, panie - Komentarzy: 6

« O miejscach pomiędzy - Frankfurt ⅓ - Müllrose »

Komentarze

rozie
Jeśli chodzi o pamięć to jest to kwestia mocno indywidualna. Różni ludzie pamiętają różne rzeczy. Jeśli dzień jest wyjątkowy, to zdarza się, że zapamiętuje się szczegóły. Raczej tak nie mam i na pewno nie potrafiłbym streścić całego dnia, nawet wyjątkowego, ale z niektórych dni owszem, nawet szczegóły z danego dnia. Pewnie byłbym w stanie dogrzebać się z pomocą kalendarza do konkretnej daty, nawet. Tylko to raczej wyjątek, niż reguła. Sam mechanizm zapamiętywania też jest nierównomierny. Starsi ludzie potrafią pamiętać rzeczy z młodości, ale niekoniecznie sprzed roku, albo nawet tygodnia. Nie znam fabuły, więc ciężko mi dyskutować o ilości zapamiętanych rzeczy, ale że ktoś coś zapamiętał z danego dnia sprzed kilkudziesięciu lat, nawet ze szczegółami, nie jest niemożliwe. Ew. może po prostu wyjątkowo dobrze zapamiętujący się trafił. ;-)
Zuzanka
@rozie, powtórzę - to wydarzenie sprzed prawie 40 lat. Część świadków nie żyje. Część ma, powiedzmy, 70 lat zamiast 30 (albo i więcej). Niektórzy składali wielokrotnie zeznania i tutaj autorka owszem punktuje, że mogli zafiksować się na tym, jak zeznawali, a nie jak było naprawdę. A już odpytywanie dzieci, bo a nuż rodzic o czymś opowiedział i dziecko pamięta - meh.
Owszem, jestem w stanie uwierzyć, że po tylu latach może zniknąć blokada i sens ukrywania czegoś. Ale to może u jednej osoby, a nie kilkunastu.
rozie
Mój komentarz dotyczył jednego zdania, nie całego akapitu. Jestem przekonany, że są ludzie, którzy będą pamiętać wydarzenia ze szczególnych dni, nawet po wielu latach. Nawet się IRL z czymś takim spotkałem. Na ile jest to dokładne zapamiętanie wszystkich faktów, a na ile interpretacja zapamiętującego, to już osobna sprawa. I ciężko to zweryfikować. Z przypadkami, gdzie ktoś coś pamięta, a ktoś inny pamięta inaczej i te wersje - czy może raczej interpretacje - różnią się w większym lub mniejszym stopniu, też się oczywiście spotkałem. Całość rzeczywiście brzmi już nieco dziwnie, ale cóż, w końcu to fikcja i jakaś wizja. No i bez przeczytania ciężko mi sensownie oceniać. Ale nie brzmi jakoś super zniechęcająco.
Theli
@zuzanka, oj tam, czytałam kiedyś jakiś kryminał (autora i tytułu nie pamiętam, ale coś z serii z jamnikiem), gdzie rozwiązano zagadkę morderstwa któregoś bardzo dawnego angielskiego króla. Główny detektyw leżał z szpitalu, a pomagali mu rozwiązać wszyscy wokół, pielęgniarki itp. I wszyscy pięknie znali historię Anglii, układ komnat w zamku i tym podobne szczegóły.
Zuzanka
@Theli, oczywiście wiem, o czym wspominasz! To Córka czasu Tey, obśmiałam się czytając, jak to wszyscy doskonale znają historię swojego kraju.
Theli
@zuzanka, O! Dokładnie. Oprócz tego, że wszyscy znali historię, to uznawali za 100% fakty to, co o tej historii wiemy, nawet jeśli przez pierwsze kilkaset lat był to tylko ustny przekaz.

Skomentuj