co za małpa!
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Starałam się. Olewałam jej nabuzowane wzdychanie, kiedy jechałam przyzwoicie. Grzecznie poprosiłam, żeby nie szarpała moimi rękami na kierownicy, chociaż miałam ochotę gromko kazać jej oddalić się na najbliższe drzewo. Wstrzymywałam żałosną prośbę, rwącą się z głębi, żeby do cholery chociaż raz powiedziała, że coś zrobiłam dobrze. Miałam półtora tygodnia przerwy (bo nie miała wolnych terminów), liczyłam, że tym razem pójdzie gładziej, łagodniej, zgrabniej. A gdzie tam. Po kwadransie jazdy wrzask "No ale co ty robisz!" przy jakiejś pierdole typu niezbyt zręczna zmiana biegów. Dziękuję, postoję. Nie po to jlcebjnqmvłnz fvę cemrq yngl m qbzh ebqmvaartb, żeby za własne pieniądze znosić ciągłą irytację i krytykę. Już zupełną wisienką na czubku było stwierdzenie, że ona mi "pomaga" pracować sprzęgłem, bo sama nic nie umiem. Dziękuję ponownie. Wyraz urazy na twarzy, kiedy stwierdziłam, że chcę zmienić instruktora - bezcenny. Ale nie wiem, czy wart wkurwiających 14 godzin.