Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

O tym, że byłam na zakupach

W zasadzie to w drodze z zakupów w pobliskim Lidlu (kolekcja świąteczna - spekulatiusy, pierniczki Domino, miętowe czekoladki - to zamach na moją talię) miałam przejść się na krótki spacer po dębieckim modernizmie, ale znęcona pięknymi kolorami parczku po drugiej stronie 28 czerwca 1956 r. odkryłam, że w odległości spacerowej mam bunkier. I to całkiem zabytkowy, bo z końca XIX wieku. Aktualnie w Forcie Witzleben nikt się nie broni, poza potencjalnym paintballistami oraz "Białym Orłem" (Chapter Poznań), przez co przez chwilę poczułam się jak w "Sons of Anarchy". Fort jest ogrodzony, ale eufemistycznie określę ogrodzenie jako pretekstowe, więc (tylko trzeba mieć dobre buty, bo trochę się trzeba powspinać).

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 8, 2015

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tagi: debiec, forty - Komentarzy: 1

« David Lagercrantz - Co nas nie zabije - Kika (Almodovar: 11) »

Komentarze

siwa

Piękno i dobro.
Jak są bunkry, to jest zajebiście zawsze.

Skomentuj