Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Wojnę szatan spłodził

Trudna książka, bo niebeletrystyczna. To luźny zapis ostatnich lat życia poetki (1939-1945), najpierw w przedwojennym Krakowie, potem na nagłej - przez Rumunię do Anglii - emigracji. Zapiski, z założenia robione tylko dla siebie, mają wszelkie wady tego typu źródeł - są niekompletne, pełne niedomówień, fragmentaryczne i rzadko kiedy utrzymują ciągłość narracji. I prześlizgnęłam się przez scenki emigracyjne, często opisane kąśliwie i z dużym poczuciem wyższości i unikalności wśród motłochu, przez referowanie własnego wyglądu i niezaspokojenia towarzyskiego, co w zestawieniu z powagą sytuacji politycznej (kraj pod okupacją, śmierć znajomych i bliskich, mąż-lotnik codziennie ryzykujący życiem) było nieco zniechęcające. Druga część - od początkowo ignorowanej diagnozy - jest mocniejsza i mimo upływu lat przeraźliwie realna. Zwłaszcza że w XXI wieku w Polsce umiera się na raka szyjki macicy mimo diagnostyki i lepszych możliwości medycyny.

Nieco zabrakło mi solidniejszego opracowania materiału - przypisy czasem są dość absurdalne, bo wyjaśnianie, kim był Boy Żeleński czy Sławoj-Składkowski, jest zbędne, podczas gdy chociażby brakuje osadzenia poszczególnych wpisów z pamiętnika na tle losów reszty rodziny.

#7

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 13, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, biografia, panie - Komentarzy: 2

« Dorota Masłowska - Kochanie, zabiłam nasze koty - John le Carré - Perfekcyjne morderstwo »

Komentarze

I.

A ja nie jestem pewna czy te zapiski w ogóle należało upubliczniać. Autorka z pewnością nie przewidywała takiej opcji. Życzeniem jej siostry również było aby te zapiski - jako zbyt osobiste - nie zostały opublikowane. Skądinąd Magdalena miała żal do Jasnorzewskiego, że nie udostępnił jej listów siostry - a ja myślę że widział co robi. Przy obecnie panującej modzie 'wszystko na sprzedaż' dobrze że przynajmniej ta część uchroniła się przed ciekawskimi.

Tłumaczenie wydawcy, bodajże spadkobiercy drugiego męża Magdaleny, że jeśli nie on, to ktoś inny by to zrobił, "mniej delikatnie" jakoś do mnie nie przemawia. Uważam, że należało uszanować niewątpliwą wolę autorki i jej bezpośredniej spadkobierczyni i w ogóle nie publikować tego dziennika.

Dla wielbicieli klanu Kossaków (do których się zaliczam) - duże przeżycie. Bolesne.

Zuzanka

Ja nie mam tego poczucia obrazoburczości, bo nie mam specjalnego sentymentu ani dla klanu Kossaków, ani dla epoki międzywojnia. Ale zgadzam się, że nie wszystko warto publikować, zwłaszcza rzeczy osobiste i nie pisane do druku, jak te.

Skomentuj