O bosz. Jak dobrze, że jestem odporna na słodycze, kuchnię i wydzielam feromon odstraszający...
Umiesz być przekonywująca.
(Kapcie w zlewie? Hm.....)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Pierwszy akapit dedykuję firmie Dolphin, której nienawidzę szczerze. Tak, mają u nas w Almie czekoladki, pokwitłam najpierw przed tabliczkami (6,99 za 70 g to w sumie niedużo, ograniczyłam się do pomarańczowej skórki i różowego pieprzu), potem TŻ pokazał mi palcem pudełeczka z czekoladkami. Wyglądają, jakby zaprojektowała je Hanka - piękne pastelowe pudełka z kwiatuszkami, w środku obłożone bibułką, zawierają lawendę i trawę cytrynową. TŻ ma bardzo dużą siłę przekonywania, czwartek to doskonała okazja do kupowania czekoladek. Nienawidzę też JoP, bo mi kazała iść kupić. A ja tak łatwo ulegam wpływom.
Drugi akapit dedykuję sklepom z naczyniami i domowymi przeszkadzajkami z Portugalii i "Kolorowa kuchnia", któryvh nienawidzę szczerze. Mają prześliczną, niesamowicie kolorową porcelanę, przecudnej urody grube szklanki ozdobione szlifami, śliczne gadżety typu patelenka na JEDNO jajko sadzone. I roboty kuchenne Kitchen Aid. Powoli dojrzewam, żeby wydać 2k zł na mieszadełko z miską. Mówcie na mnie Nigella. Potrzebuję jeszcze domu. Niestety, nie mają tego w Starym Browarze.
W pracy się ze mnie nabijają. Chodzi za mną jeden ze świeższych programistów (ten, co to się wsławił, że sika, nie spuszcza wody i nie myje też rąk) i co koło mnie przechodzi, to robi maślane oczka. Normalnie pastwią się nade mną jak we wczesnej podstawówce. Kolega nosi skórzane kapcie (Holy Guacamoly! Nienawidzę w pracy dresów, rozciągniętych i poplamionych koszulek i kapci, trzymanych "na zmianę" pod biurkiem, obciach jak 150), jak idzie, to skrzypi. Jędza M. zasugerowała, że jak się bardziej z nim zaprzyjaźnię, to też mi kupi takie kierpce. Zero szacunku u współpracowników, normalnie.