Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Do OPI na - jak to mówią amerykanie - manipedi zaczęłam chodzić głównie dlatego, że było po drodze i mieli dla mnie czas. Ale ujęli mnie przede wszystkim kreatywnymi nazwami lakierów. Ot - Barefoot In Barcelona, No Spain No Gain, Lincoln Park After Dark, We’ll Always Have Paris, Kinky in Helsinki, Louvre Me Louvre Me Not czy Don't Socra-tease Me! Ale ja nie o tym (głównie dlatego, że teraz mi do OPI nie po drodze, a szkoda), tylko o tym, że potoczne nazwy kolorów są takie ubogie.
Bo chryzantemy ze schrzanionym balansem bieli też są w jakimś stopniu różowe jak te z bardziej realnym, ale zupełnie inne (i to takie urocze, że co druga restauracja ozdabia nimi wejścia).