Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Double decker, double fun

Dość szybko nauczyłam się zwracać uwagę na samochody jadące z niespodziewanej strony (no dobrze, zwyczajnie kręcę głową w obie i to szybko), ale i tak podróż dwupoziomowym autobusem jest fascynująca. Jak już przestałam wpadać w paniczkę, że kierowca autobusu umieści nas na słupie czy na samochodzie jadącym z przeciwka albo malowniczo przewróci się na bok i będzie przebierał kołami jak żuczek, to byłabym skłonna uznać, że to jedna z lepszych form transportu. Na górnym pokładzie z przodu akwarium, można robić zdjęcia i siedzieć z zachwyconym Majem, który nareszcie wszystko widzi. Z góry widać też więcej, nawet to, co znajduje się na podwórkach domków, domów i rezydencji, również tych, które od ulicy dzieli 2-metrowy mur. Między dachem autobusu a sznurami chorągiewek, zawieszonymi w niektórych miasteczkach między latarniami jest kilka centymetrów i jakby nie szyba, można by ich dotknąć. Po drodze chińska restauracyjka (sieć?) o złowieszczej nazwie "Fatt Soon", a chwilę później frywolna hinduska "Yuhu masala", starszy pan na skwerku w Blackrock, malujący akwarelę (i trzymający pędzle w gustownym porcelanowym kubeczku), kamienne kościoły z obowiązkowymi rozetkami i wieżami i liczne posesje, otoczone murami i starodrzewem, koniecznie z wypielęgnowanymi trawnikami. Mogłabym w takiej rezydencji mieszkać latem. Bo czemu nie.

A wszystko za jakieś 2 euro od łebka, dwulatki nie płacą. Trzeba tylko pamiętać, żeby czekać po właściwej (niewłaściwej) stronie drogi i zamachać na nadjeżdżający autobus. A, i mieć odliczone w monetach, bo się wrzuca w dziurkę. Nie wiem, czy wpuszczą, jak się zamacha banknotem.

PS Nie ułatwiacie, drodzy państwo. Już po długim weekendzie przecież. Jakbym była attencyjną wiadomo-co, to bym napisała, że jak nie ma komentarzy, to nie będzie pożywki. Ale nie jestem, więc.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 17, 2011

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: 2011, irlandia, dublin - Komentarzy: 8

« Some things never change - Killruddery House & Gardens »

Komentarze

ds

też kręcę głową i też dziś jechałam piętrowym ;) oraz w bonusie mam grubiutkie jednofuntówki, które uwielbiam

ds

a z piętra można zaglądać ludziom do sypialni na piętrze :)

Zuzanka

@ds, a wiesz, że ja w ręku nie miałam nigdy? Mam chyba banknot jednofuntowy w domu za to.

wonderwoman

już spieszę z komciem :)

(piękne zdjęcia. i ciężko mi uwierzyć w ruchliwość dwulatki, skoro TAKIE fotki trzaskasz ;) ).

Zuzanka

Dwulatka czasem siedzi na TŻ. Czasem.

autumn

karuzela zrobiła na mnie wrażenie, uliczki piękne ;-)

dziecko masz idealne, jak pozwala Wam tak podróżować ;-)

Zuzanka

@autumn, nie jest idealne. Dzisiaj na przykład pół dnia chciało być noszone i na zmiany otoczenia reagowało głośno, a niekoniecznie cywilizowanie. Wierzę w równowagę, my (ostatnio głównie TŻ, bo mnie gna w świat) spędzamy jakiś czas z nią na placu zabaw, układamy plan dnia tak, żeby był czas na drzemkę czy to w aucie, czy w łóżku, w zamian jednak też wymagamy, żeby - nawet w ograniczonym stopniu - była wspólpraca. Rok temu było łatwiej, bo chusta i mniejsze możliwości ucieczki. W tym - jest różnie.

autumn

@Zuzanka - zapewne rok wcześniej było łatwiej, ale pomyśl że za rok będzie zupełnie inaczej i mam nadzieję, że jeszcze łatwiej. U nas na razie w sytuacjach ciężkich używamy wózka-spacerówki i o dziwo Gabrysia go akceptuje, a my wtedy możemy skupić się na pokazywaniu jej i Kubie świata a nie na ganianiu za nią ;-)

Skomentuj