Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Wspominałam już, że kocham Kevina Smitha. Za to, że umieszcza w swoim każdym (poza Jersey Girl, ale tego nawet nie mam ochoty obejrzeć) filmie ten sam set fajnych bohaterów. Jay i Silent Bob grają siebie (a przy okazji proroków, z których jeden nie boi się powiedzieć, że jeśli za 5 minut będzie koniec świata, to on chce się pieprzyć), Earl gra upadłego anioła, Randy - głos potwora z kloaki, gdzieniegdzie pojawia się Dante Hicks w roli reportera, a karzącym ramieniem Boga są Damon i Affleck. No i zapomniałam o Randallu, którzy pracował w sklepie z bronią.
Do tego wystarczy dodać Lindę Fiorentino, Salmę Hayek w półnegliżu, Chrisa Rocka spadającego nago a nieba ("nie zostawiaj nas tutaj, faceci nie spadają z nieba"), Alana Rickmana bez spodni, trochę bluźnierstw i krwi i powstaje świetna komedia o religii i Bogu.