Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Brokeback Mountain

Ja wiem, że może i to kino przełomowe, bo dotarło tam, gdzie żaden mężczyzna nie dotarł wcześniej (pun intended), ale czemuż ach czemuż ten film jest tak długi, nudny i nic się w nim nie dzieje? Dwóch młodych, czystych, ale z obowiązkowym dwudniowym zarostem kowbojów pilnuje bydła i z nudów wchodzi w bliskie stosunki ze sobą (mimo całego stadka ponętnych owiec w okolicy). Życie na łące ciężkie, bo a to niedźwiedź, a to śnieg, a to stado się zmieszało z drugim i trzeba rozdzielać, żeby nikt stratny nie był. Po czym, kiedy kowboje wrócili do cywilizacji, założyli rodziny i spłodzili dzieci, okazało się, że obrzydza ich konieczność wycierania nosów potomstwu i zarabiania na pieluchy, a tak naprawdę tęsknią za prawdziwą piękną, idealną miłością pod namiotem na stoku góry. I przyznam, że to był ten moment, który ostatecznie utwierdził mnie w przekonaniu, że z tym filmem jest coś srodze nie tak. Potem przez połowę filmu szarpali się ze swoimi życiami, spotykając ukradkiem (bo społeczeństwo było im wbrew, a przygodnie poznane w barze panny nie łapały, że smutny kowboj roniący łezkę w tex-mex nie jest do wzięcia) i zmierzając do wielkiego a mistycznego finału z gatunku "jak wisi na ścianie strzelba, to w ostatnim akcie wypali", podczas którego jeden z nich wygłosił tzw. refleksję i poszły napisy.

Przypuszczam, że opowiadanie Annie Proulx było zgrabniejsze i krótsze, bo to, co reżyser wyciągnął z tego, to flaki z olejem. Plus trochę widoczków z górami. Nie jestem fanką gór, więc może dlatego nie zachwyciło.

PS I jak zobaczę tu jakąś egzaltowaną panienkę, co to Bergman wielkim reżyserem jest, która zacznie mnie wyzywać od pseudouironicznych konsumentów hollywoodzkiej pulpy, to poszczuję kotem. Tak, jestem konsumentem rzeczy błahych i jestem z tego dumna.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 4, 2009

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 10

« Wallace and Gromit "A Matter of Loaf and Death" - Mogę być paparazzi »

Komentarze

asiaque

like, wow, chyba pierwszy raz od X lat podzielam Twoją opinię na temat filmu ;->

plask

Zamiast filmu wystarczyłoby to:
http://www.angryalien.com/aa/brokebackbuns.asp

Zuzanka

plask, święta prawda!
asiaque, widać się starzeję i wiek poczynił mi spustoszenie w mózgu ;->

wonderwoman

i masz rację. od myślenia to jest życie codzienne. na relaks nie trzeba myśleć (i szukać wielkiego kina tam, gdzie zabrakło akcji)

stereoboy

Alleluja, jak dobrze wreszcie przeczytać, że nie tylko mnie ten wybitny film wynudził.

Boska

O a ja myslalam ze juz wszyscy ten film obejrzeli i jak go blipowalam to sie czulam taka retro :)

podzielam zdanie w pelni, dodatkowo pan Ledger wygladal jakos tak napuchnieto i nie moglam pasc ócz mych.

obejrzalabym natomiast jakis dobry film o gejach.

KAnusia

Boska: w czasach studenckich zachwyciło mnie „Torch Song Trilogy”, spróbuj (aczkolwiek nie wiem, jak bym teraz go oceniła, muszę sobie powtórzyć...).

Manveru

Cóż, na filmie nie płakałem, aktorstwo, reżyseria i zdjęcia mnie nie zachwyciły, opowiadanie oryginalnie krótkie zaiste jest (naście stron), ale jednak ich historia mnie nie poruszyła – może dlatego, że nawet kiedy historia jest „zwyczajna”, tzw. „z życia” i opowiedziana mniej lub bardziej stereotypowo, to jednak kiedy ogląda się to podane z perspektywy »naszej« a nie »ich«, to odbiór jest zupełnie inny – wreszcie można się z czyimś przeżyciem tak po prostu bez gender-changera zidentyfikować. Przynajmniej u mnie tak to działa.
Zuza, może po prostu nie wpadasz w żadną z przegródek tzw. odbiorców docelowych – nie jesteś ani politycznie poprawną i genderowo zorientowaną wyznawczynią krytyka z Kaliforni, który ogłosił do wierzenia gawiedzi że dzieło wielkie i przełomowe, ani pedałem po przejściach, który zobaczy na ekranie kawałek swojej, nikomu nieopowiedzianej historii.

Zuzanka

No nie wpadam, prawda. Ale tutaj nawet związek dwóch pań czy zupełnie neutralnie pary mieszanej byłby nudny jak papier pakowy, „egzotyka” nie poprawiła. Ot, słabe.

wonderwoman

właśnie kowbojów oglądam na tefałenie i aż mi przykro: film słaby bardzo. jakoś nie przekonuje mnie, że znudzony prozą życia facet rzuci się na dupcię swojego kolegi.

Skomentuj