Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Bo zawsze miałam za blisko

Gościniec Sucholeski zawiera klimat, hotel i restaurację. Po niedawnych wizytach w celu odebrania porcji odzieży zostawionej przez jednego takiego gościa w pokoju hotelowym, którą to odzież hotel prał, odsyłał, przysyłał, prał i wreszcie wypraną chyba nawet nadmiarowo oddał, z kelnerami/recepcjonistami witam się szerokim uśmiechem. I to w zasadzie chyba cały sekret - miło w Gościńcu jest. Mimo że nie było w karcie, dało się zrobić naleśnik z cukrem dla Mai, ot tak, czemu nie. Jako starter dostaliśmy zupę dyniową (w zasadzie pomarańczowo-dyniową, korzenną, fantastyczną), kelner nas ubawił do łez, sugerując, że jest delikatna i może mała spróbuje. Spojrzenie pełne dyzgustu rzucone przez "małą" i zimne "Nie, dziękuję, nie lubię przecieź". Samo jedzenie nader, kuchnia uczciwie regionalna, z gęsiną, kaczką, modrą[1] kapustą i pyrą z gzikiem.

[1] Czerwoną. W Poznaniu się nazywa modra. A chaber to modrak. Mimo różnic w kolorze. Słowo.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 2, 2012

Link permanentny - Kategoria: Moje miasto - Komentarzy: 2

« Jerzy Edigey - Śmierć czeka przed oknem - Pierwsza randka »

Komentarze

oshin

w Krakowie i na Śląsku też się nazywa modra, ta kapusta :)))

wonderwoman

tak, w sucholeskim jest miło. i ciepło. nie tylko jeśli chodzi o temperaturę mierzoną w celcjuszach.

Skomentuj