Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Barbara Gordon - Błękitne szynszyle

Prokuratorka Anna Świgoń miota się między śledztwem - ktoś zastrzelił bogatego kuśnierza i niedługo potem zabił nożem młodą, atrakcyjną kobietę w podwarszawskiej Brzozowej[1] - a miłością, usiłując zrozumieć, czemu jej narzeczony, dziennikarz Marcin Kir, ma przed nią tajemnice. W jego kieszeni znajduje bilet kolejowy właśnie do Brzozowej na czas jednego z morderstw, chociaż jej ukochany twierdzi, że był gdzie indziej. Współprowadzący śledztwo porucznik Chmura pełni raczej rolę pomocniczą, Anna krąży między sklepem z futrami w Warszawie, a Brzozową, gdzie z pomocą dawnej przyjaciółki usiłuje zrozumieć, co łączy etolę z tytułowych błękitnych szynszyli, wdowę po kuśnierzu i jej małego synka z właścicielem domu na ulicy Kwitnących Wrzosów, szemranego prawnika, damę z konsulatu Argentyny oraz jej coraz bardziej spanikowanego fatyganta. Finał odbywa się jak u Agathy Christie, gdzie na miejscu zbrodni spotykają się wszyscy podejrzani, a prokuratorka wyjaśnia zbrodnie.

To jest całkiem niezła historia z zaskoczką, jakby nie realia lat 60., spokojnie mogłabym się dziać współcześnie. Wszyscy są podejrzani, na życie Anny ktoś nastaje, a sama Anna nie dość, że ma dylematy moralne w kwestii Marcina, to jeszcze jest mocno przeziębiona i jej emerytowany ojciec, sędzia, obśmiewa jej kompetencje na każdym kroku. Szowinizmu w ogóle jest sporo - koledzy zastanawiają się, “w jaki sposób tyle złości mieści się w tak drobnym ciele”, a nawet najbliższy współpracownik Anny - Chmura - snuje przemyślenia, czy nie lepiej byłoby, gdyby taka ładna dziewczyna nie została ekspedientką czy nawet gwiazdą filmową. Mężczyźni zupełnie nie orientują się w tych tam różnych terminach i obliczeniach kobiecych, więc kwestia wmówienia komuś potencjalnego ojcostwa jest bardzo prosta.

Się przesłuchuje (pobocznie): zapłakaną kobiecinę na okoliczność pobicia się z mężem, “grubasa usiłującego demoralizować urzędników podatkowych w celu pomnożenia zysków spółdzielni produkującej pineski”.

Się pali: morskie, poznańskie, bułgarskie travele, amerykańskie, grunwaldy.

Się je: schabowy i brizol, łykowatą szynkę, frytki, golonkę z grochem, tartinki z łososiem i kawiorem (w nielegalnym kasynie), pączki od Bliklego, smakowitą jajecznicę na boczku.

Się pije: koniak, “Fructovit” (podczas obserwacji podejrzanego), nalewkę z czarnych porzeczek (śmierdzi dziegciem), malagę (smakuje jak rodzynki).

Się nosi: rurki, jak się jest zdegenerowaną młodzieżą podmiejską.

Się lansuje: na amerykańskie zapalniczki z gołymi dziewczętami w kolorach naturalnych.

Się pachnie: wodą kolońską “Jucht”.

Się usypia: pigułkami fanodormu w herbacie.

[1] Zdekonspirowanej potem jako prestiżowa Podkowa Leśna.

Inne tej autorki.

#63

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 24, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, kryminal, panie - Skomentuj

« Agnieszka Jelonek - West Farragut Avenue - The Banshees of Inisherin »

Skomentuj