Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Alicja w Krainie Czarów

Mam kilka tłumaczeń "Alicji" i oryginał z przypisami. Wprawdzie nie nudziło mi się aż takstarczyło mi nigdy zapału na porównywanie strona po stronie, ale lubiłam czytać je wszystkie. Wadą zawsze dla mnie był brak poczucia celu w świecie po drugiej stronie króliczej nory. U Tima Burtona dzięki drobnym zmianom fabuły cel pojawił się całkiem zgrabny i ja to kupuję. Nie interesuje mnie, że książka jest o czymś innym, a bohaterowie są powyciągani wybiórczo i poprzekręcani. Wzruszył mnie Kapelusznik ze swoją walką z oparami szaleństwa, z ogromną odwagą i pięknym uśmiechem. Zachwycił kot z Cheshire, ale to nic dziwnego, bo kota znikającego do uśmiechu trudno zepsuć (a zobaczyć warto choćby dla sceny, jak Chester udeptuje cylinder Kapelusznika). Scena podwieczorku - szalona i urocza. Gąsienica z nargilami - psychodeliczna. Poproszę trochę tego, co je, pije bądź pali Tim Burton.

#Wstydliwe-wyznania: nie widziałam nigdy filmu 3D i w naiwności swojej chciałam iść na 2D, bo bałam się, że okulary ciężkie (zwłaszcza że moje własne też nie najlżejsze) i że z astygmatyzmem wiele nie zobaczę. Niesłusznie. Niesamowite. Bajkowe arabeski, przezroczyste krople, światło, dym, koci uśmiech, motyl lecący przed ekran. Jak jakiś czas temu pisałam - teraz jest czas nowości, pierwszych razów i całkiem nowego świata.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 29, 2010

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 9

« Wróciłam do 1.8 - Sons of Anarchy »

Komentarze

ajot

To teraz dla porównania wybierz się na "Avatar". Jestem ciekawy jak w twoim odczuciu wypadnie zestawienie tych dwóch trójwymiarowości.

megan

Mnie też bardzo. Oprócz tego, co wymieniłaś, jeszcze obie Królowe i sama nie wiem, która bardziejsza.

Theli

Tyle, że ,,Avatar'' to fabularna kicha.

ajot

Theli: zgadza się. Taka baśniowa, prosta opowiastka. Ale warto obejrzeć tylko ze względu na stronę techniczną filmu.

silver

Zuzanka: Z ust mi wyjęłaś tekst o tym co Burton przyjmuje :) A co do 3D, bardziej mi się podobało w avatarze, na Alicji momentami za dużo tego było, przytłaczało mnie jakoś tak (np. przy spadaniu tunelem)

Kot i Zając rewelacyjni, Kapelusznik trochę mniej (jednak Sparrow chyba był lepszy, choć pewnikiem i łatwiejszy do zagrania)

megan: Czerwona dużo bardziejsza, chociaż Biała ładniejsza :) rewelacyjnie wypadła Figura z dubbingiem, mile mnie zaskoczyła.

ajot

W Alicji trójwymiarowość jest miejscami bardzo przesadzona. I miałem wrażenie, że niekonsekwentna. Podobna sceneria (wielkość przedmiotów i odległości) w różnych scenach miała różną głębię trójwymiarowości (o ile to poprawne określenie).
O ile czasami miało to uzasadnienie i dawało doskonały efekt (jak podczas sceny gry w golfa, kiedy "piłeczka" wyskakuje na salę), to w większości przypadków lekko mnie raziło.

Często uwagę odwracają nieostre przedmioty na pierwszym planie. Oko ludzkie wtedy instynktownie chciałoby się im przyjrzeć dokładniej - a tutaj zonk. Nie da się, bo kamera miała ostrość w inne miejsce ustawioną.

W Avatarze takich rozpraszających wtrąceń prawie nie było, a same wrażenia trójwymiarowości o wiele bardziej spójne i zbliżone do naturalnych. Może mniej efekciarskie - ale mimo tego w moim odczuciu bardziej efektowne. Techniczny majstersztyk.

Aik.mik

Avatar był piękny jedynie z obrazka...głębia nieco się otarła o obraz..ale niestety ..rekalma....
Rozczarowanie tym większe że w 3D:(
Za zapraszam do siebie:)

i Wesołych Świąt.....

silver

ajot: to nie golf, to krykiet ;D
Ale co do naturalności 3D w avatarze masz rację, niestety ostrość kamery w konkretnym miejscu to bolączka wszystkich filmów 3D jakie widziałem. Tym boleśniejsza, że ma to naśladować naturę, więc jakoś tak naturalnie oczekujesz akomodacji...

ajot

silver: z tym, że jednak w Avatarze to nie razi tak mocno jak w Alicji.
Może dlatego, że w mocnych punktach kadru nie było zbyt wielu "odwracaczy uwagi"?

Skomentuj