Więcej o
Moje miasto
Tymczasem okazało się, że mgła zalega lokalnie, we wsi, a poza wsią jest słonko, urokliwie, ciepło i magicznie. Tęskniłam za ogrodem botanicznym, który chyba najpiękniejszy jest jesienią, zwłaszcza w taki wyzłocony dzień, z resztkami mgły przechodzącymi na krawędzi widoczności. Słońce, mgła, wata cukrowa i rosa na liściach. A w kieszeniach Majuta żołędzie, szyszki, owoce głogu, liście i gałązki. Skajby do mojej kojekcji! I tylko w głowie mam cały czas smutną konstatację, że teraz nadejdą miesiące chude (patrz o kruszki [kruszka.blox.pl - link nieaktywny]).
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 25, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
ogrod-botaniczny
- Skomentuj
... oraz o tym, że cały świat zbiera grzyby, a ja nie. Bo ani nie lubię zbierać, ani jeść. I tak, o. Tyle o grzybach.
Skąd mgła (nazywana przez Maja "głą"), wiadomo. A psy można znaleźć między Kiekrzem a Złotnikami; dawno nie było mi tak przykro odchodzić od bramy, zza której dobiegało smutne skomlenie dwóch kudłaczy, które bardzo-bardzo-bardzo chciały iść na spacer z mniejszą od nich trzylatką.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 21, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
złotniki
- Komentarzy: 6
Droga prowadzi przez opłotki, bo omijam dwa przejazdy kolejowe i potencjalne korki. Bruk, nieużytki, hurtownie tego i owego na zupełnym końcu świata. A przecież cały czas miasto w samym centrum Europy.




(okolice Truskawieckiej i Podolańskiej, stare budynki Chłodni)
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek października 2, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 1
Maj na huśtawce zamyka oczy. Zapytana, czemu tak robi, zeznała, że sobie wyobraża. A co sobie wyobrażasz? Nasz balkon. Ja z kolei na Jeżycach wyobrażam sobie, jakby ta dzielnica wyglądała bez samochodów, zaparkowanych wzdłuż każdego dostępnego chodnika (i wzdłuż, i w poprzek niedostępnych też). Reja to śliczna, krótka uliczka między Słowackiego a Sienkiewicza, dosłownie z kilkoma kamienicami po obu stronach, z wylotem na dawną zajezdnię tramwajową na Gajowej. Byłoby lepiej widać, że śliczna, gdyby nie służyła za parking. Ale i tak. W promieniach jesiennego słońca pokazuje, że warto było inwestować w detale. Najbardziej lubię zakątek na rogu Słowackiego, o którym dawno temu pisałam - podwórko na zapleczu nieistniejącego już kina Amarant.

GALERIA ZDJĘĆ (również inne ulice).
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 29, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto, Projekt Jeżyce
- Komentarzy: 1
Weszliśmy z Majutem w specjalizację. Od pewnego momentu przestaliśmy zbierać wszystkie ładne kasztany, zaczęliśmy wybierać tylko te, które jeszcze były w skorupkach i można było je pracowicie wyłuskać (albo same wypadały). Nie wiem po co, ale mamy trzy koszyki kasztanów. I trochę żołędzi w czapeczkach. I trochę czarnego żwiru (to Majut, nie chciał zeznać, po co żwir, ale widać - trzeba).


Wesołe miasteczko przy TTKF na Mieszka I jest identyczne, jak rok temu (i - jakkolwiek był to jeden z lepszych i bezkonfliktowych dni z madame - był to również dzień nader kosztowny, albowiem ceny podskoczyły). Tym razem weszliśmy na diabelski młyn we troje, z Majutem. I, co mnie fascynuje, zupełnie się nie bałam. Bo że moje dziecko nie zna strachu i z równą radością jeździ pyrkającą ciuchcią oraz wspina się na kilka metrów w samolocie, to jakoś mnie nie dziwi. Bardzo miły weekend był, tylko się nie wyspałam. I jutro też nie wyśpię. Witaj, 5:15. Brr.

(dyniowa karoca z dedykacją dla Kaczki).
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 23, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 2
Do przygód potrzebny jest pomysł. Czasem wystarczy, że się pójdzie po bułkę i soczek w kartoniku do Żabki. I już jest przygoda. Albo zakupy z jazdą w chyboczącym się autku za 2 zł. Ale najfajniejsze przygody są w plenerze. Przygoda z karmieniem kaczek związana była najpierw z bułkami, potem z całą reklamówką niespecjalnie świeżego, acz drobno pokrojonego pieczywa, a ostatecznie z połową torby żołędzi. Dzisiaj była przygoda z kasztanami. W roli kasztanów wystąpiły kasztany oraz jedna psia kupa, znaleziona na szczęście wzrokiem, nie dłonią, ale i tak. I liście. Obiecałam, że można mnie obrzucać i tarzać. Zostałam więc obrzucona i wytarzana. I powiadam Wam, miło jest siąść pod drzewem na Alei Wielkopolskiej i popatrzeć razem z córką w słońce, słuchając przejeżdżających tramwajów.
Na weekend zapowiada się kilka kolejnych imprez - w sobotę na Śródce o 11:30 wyścig kelnerów i kelnerek, a o 12:30 piknik tamże. Koło Mieszka I pojawiło się dziś wesołe miasteczko, z obowiązkowym diabelskim młynem. 29-30 września na Ostrowie Tumskim odbędzie się VII Weekend z Historią na Trakcie Królewsko-Cesarskim, też warto. Ciągnie mnie park w Czerniejewie, w tym roku nie byłam też w Rogalinie i w Kórniku. Niedługo zamkną Ogród Botaniczny i Dendrologiczny, a ja się pytam, czemu weekendy są takie krótkie.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 20, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
solacz
- Komentarzy: 6