Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Moje miasto

O amonitach właściwie, czyli CK[1] Zamek

[5.08.2014]

Wyasygnowałam całe 5 zł, dokonawszy z wyprzedzeniem rezerwacji[2] i zabrałam córkę moją do Zamku Cesarskiego. Po kawie i ciasteczku w Świetlicy (II piętro pod kopułą, zdecydowanie remont wyszedł Zamkowi na plus) młodzież zjechała po ogromnym nadmuchiwanym krokodylu, sięgającym prawie że kawiarni, dostała poduszkę do siedzenia i - ponieważ chwilę wcześniej zobaczyła koleżankę z przedszkola idącą w inne miejsce - jak kot na spacerze niechętnie powlokła się za przewodniczką. Trasa jest dla dzieci - w każdej sali można usiąść i posłuchać, treść jest dopasowana do wieku - o windach, cesarzach, prądzie i o tym, czy do Zamku dało się wjechać samochodem. Nie żeby młodzież szczególnie doceniała, albowiem zajmowała się jojczeniem, że już chce wyjść, ale parę drobiazgów - szukanie na marmurowej posadzce amonitów, schodów i mozajek na suficie, zbroje jeżdżące na robotach - sprawiało, że jednak była to jakaś przyjemność dla niezbyt dorosłej dziewczyny (dla rocznej dziewczynki, jej matki i reszty wycieczki mniej, albowiem roczniak ma mały attention span, a spore możliwości wokalne). Szczegóły typu, że Zamek zbudował sobie Cesarz Wilhelm II, ale w nim niespecjalnie bywał, a w kaplicy przygotowano gabinet dla Hitlera, który na szczęście nie zaszczycił, pewnie się nie zachowają, ale nie szkodzi.

Oprócz wtorkowych tur z przewodnikiem można przejechać się przez zamkowe pokoje na niewielkiej kolejce w ramach wystawy "Zrób sobie wakacje" (7/5 zł od osoby).

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] CK, bo Centrum Kultury. Zamek jest tylko Cesarski, żaden król nie występuje.

[2] Bez rezerwacji można pocałować klamkę, albowiem bilety się rozchodzą. Warto dzwonić do Zamku i zamawiać. Następne tury w kolejne wtorki sierpnia: 12.08, 19.08 i 26.08. Informacja tu.

Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday August 6, 2014

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 5



O papierówkach, ale nie do końca takich jabłkach

Cashew pokazała fajne, onlajnowe narzędzie do obróbki zdjęć (Pixlr), więc sobie zrobiłam kolaż zdjęć z dzisiejszego poranka (now you can hate me): 9:00 - kawa w Brismanie po odwiezieniu młodzieży do placówki, 10:00 - usuwanie pestek z mirabelek, 11:00 - koktajl truskawkowo-malinowy, 12:00 - hipsta fryzjer, 14:00 - hipsta lancz w Papierówce, 15:00 - nowa książka do hiszpańskiego. I zeszyt z szafirkami.

TŻ zabrał mnie dziś na lancz do nowej, ciekawej miejscówki - tuż przy Zielonych Ogródkach pojawiła się restauracja "Papierówka", właśnie takiego typu, jaki lubię najbardziej: krótkie menu, z sezonowych produktów, zmienia się codziennie (informacja na facebooku!). Jasne, bardzo konsekwentne wnętrze, otwarta kuchnia z ladą, przy której się zamawia, przed lokalem parasole i leżaki. Mimo że w samym centrum, ze względu na lokalizację jest spokojnie i miło (plus jest plac zabaw do wypasania nieletnich).

Adres: Zielona 8, w wieżowcu za Ogródkami. Wejście po schodach, jest kącik dziecięcy i krzesełka.

Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday July 29, 2014

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 1


O monarchii

Szeroko pojęty los (i wybory własne) rzucają mnie w różne miejsca. TŻ pracuje teraz w okolicy Garbar i tam też chodzę na hiszpański, gdzie mozolnie wspinam się na trzecie piętro i od progu melduję, że buenos dias, hoy hace mucho calor. Uprawiam więc przy okazji turystykę kulinarną, mimo że okolica nastraja raczej funeralnie ze względu na sporą liczbę zakładów o mitologicznie brzmiących nazwach.

Łapu Papu to malutki bar hamburgerowy, wpisujący się w nurt dobrej jakości street foodu. Można wziąć bułkę w rękę, można zjeść na miejscu w lokalu przy kilku dostępnych stolikach. Z kolei Caryca i Król S mimo dość nietypowej nazwy to domowa restauracja z szerokim menu polskich potraw, również sezonowych - czernina, żurek, placki ziemniaczane, pierogi, świeża ryba, sznycle czy wątróbka. Lokal jest spory, dodatkowo ma przytulne podwórko z werandowym przedsionkiem, gdzie można wypasać młodzież (są zabawki). Podobno na posesji jest rudy kot, ale nie spotkałam. Co mnie ujęło, to obsługa - poczułam się jak na obiedzie u rzadziej widywanej ciotki, która jednak cieszy się z wizyty. Miło. Tylko w toalecie trzeba uważać, bo muszla jest na podeście i jak się człowiek zagapi na detal (jak ja), to się nagle spada przy wychodzeniu z łazienki. A, jest też zdradliwy moment przy płaceniu - trzeba mieć gotówkę oraz silną wolę, bo płaci się przy ladzie cukierni. Ciężko jest wyjść bez ciasteczka na deser.

Adresy:

  • Łapu Papu - Garbary 47 [2021 - link nieaktualny].
  • Caryca i Król S - Garbary 65.


Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday July 20, 2014

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Skomentuj


O porównywaniu, schodach i rzece

Wielu rzeczy w Poznaniu nie ma, zdaję sobie sprawę. Warta nie przypomina Tamizy, bulwary są ciągle w fazie projektu, a wszystko wymaga sprzątania (i to regularnie). Ale jest potencjał, a od dzisiaj - oficjalnie - kolorowe schody. Może nie takie, jak w San Francisco, ale wnoszą trochę koloru do niezagospodarowania świata. O tym, skąd się wzięły, można przeczytać na stronie Ulepsz Poznań (m. in. o tym, że początkowo miały być na Wildzie i czemu się nie udało). Będzie można nimi zejść nad Wartę, na przykład na śniadanie.



Tuż obok, pod mostem Chrobrego, są murale. I echo.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday July 5, 2014

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: murale - Komentarzy: 2


O fiolecie na horyzoncie

Wracając z placówki edukacyjnej kilka dni temu, kątem oka zobaczyłam łan fioletu. On the outskirts of nowhere, on the ring road to somewhere, za Strzeszynem Greckim, za krzakami, za polami. Po dłuższych poszukiwaniach w internetsach okazało się, że pachnące miodem pole to faceliowy poplon (typowane były hyzop, zatrwian czy oset i chaber). Brzęczący pszczołami, kręcący w głowie zapachem, z paprociowo zakręconymi kwiatostanami. Tuż przy drodze, którą jeżdżę codziennie.

GALERIA ZDJĘĆ. I łacina po naszymu na dziś, łatwiutka:


Kóniec Dymbiec.

Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday June 17, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: polska - Komentarzy: 10