Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Fotografia+

Dzika dzika Wilda

Jeśli ktoś przeczyta w Wikipedii, że "Wilda, w historii polskiej urbanistyki, jest jedną z pereł w koronie - dzielnicą zabudowaną niezwykle przemyślanie i na wysokim poziomie architektonicznym"", to jednak się rozczaruje trochę. Wilda ciągle czeka na wielką odsłonę swojej urody. Mimo pewnych wysiłków, to jeszcze ciągle miejsce zawiedzionych nadziei na piękną dzielnicę, pełną odremontowanych kamienic, ukwieconych podwórek i zacisznych kawiarniano-restauracyjnych zakątków. Bo na razie jest źle. Szare, zastawione zaparkowanymi samochodami ulice, zniszczone chodniki, rachityczne drzewka gdzieniegdzie, a zajrzeć w podwórka to i strach, bo ciemne i brudne, i trudno, bo w obawie przed tymi, których natura goni, bramy są pozamykane na cztery spusty. Zniknął bar mleczny Muszelka (na szczęście przeniesiony kilka ulic dalej), a kino "Wilda", w którym oglądałam odrestaurowane "Gwiezdne Wojny", to teraz dyskont Biedronka. Sumpt do dzisiejszej notki dała mi dzisiejsza rundka po wildeckich ulicach i nieco beznadziejne poszukiwanie jakiegokolwiek miejsca, gdzie można wypić kawę i zjeść coś niedużego. Skończyło się jak zwykle w Tivoli, bo poza sporą kebabownią na Wierzbięcicach nie ma chyba nic (a w SPOT. akurat wylała się fala rozbawionej mikro-młodzieży i cała sala czekała na sprzątanie). I to mnie przeraźliwie smuci.

Smuci, bo pokochałam Wildę wiele lat temu, kiedy wynajmowałam mieszkanie w kamienicy-studni na Fabrycznej (i wcześniej, kiedy biegałam na zajęcia w budynku na Curie-Skłodowskiej). Wracałam z pracy zachwycona, patrząc na szczyty kamienic (ale i zerkając pod nogi, bo równanie "brak trawników + liczne duże psy" daje efekt wiadomy), a absurdalnym podsumowaniem tego dziwnego uczucia była wizyta w nieistniejącym już pubie Irish, gdzie naiwnie zapytałam, czy mają cydr i napotkałam na niesamowicie zaskoczone spojrzenie barmana, kątem oka sprawdzającego za sobą ścianę Żywca czy innego 10,5. Wilda zasługuje na kilka spacerów z aparatem, więcej, niż jej przypadkiem zaoferowałam do tej pory; niestety jak na razie mi tam nie po drodze. Żadna wymówka, wiem.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota października 30, 2010

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 25


Prawie jak złociste

Przyzwyczaiłam się już do myśli, że te piękne owoce i warzywa na rynku Jeżyckim pochodzą i tak z Giełdy, bez względu na stoisko. Ale znęcona ostatnio pięknymi chryzantemami wielkości sporej pomarańczy, doznałam srogiego rozczarowania, albowiem wszystkie były szmaciane, Made in China. Na szczęście te mniejsze jeszcze rosną u nas.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 28, 2010

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 8



Cytadela po raz nie wiem który

Miejsce sobotniego wypasu psów, dzieci i latawców.

Miejsce patrzenia pod słońce, brodzenia w trawie pełnej liści, patrzenia w złote korony drzew i wdychania powietrza pachnącego dymem z kominów.

Trochę przewiało mnie w ażurowych pończochach i krótkiej dzianince, mimo ciepłego płaszcza i puchatego szala. Kiedy byłam dzieckiem, rzadko bywało mi zimno, a przynajmniej mi to nie przeszkadzało. Z wiekiem spada tolerancja na wszystko, chociaż dalej w głowie mam te 20 lat. Kiedy to się skończy? Któregoś dnia się obudzę i zobaczę, że mam 45?

Życie z dzieckiem źródłem uciechy wszelakiej. Maj podchodzi do ławki, na której siedzi dziewczyna i dwóch młodych mężczyzn. Przygląda się długo i wnikliwie, zwłaszcza obuwiu (głównie ze względu na gabaryty własne). Jeden z mężczyzn nie wytrzymuje napięcia i rzuca objaśniająco: "To timberlandy".

GALERIA ZDJĘĆ.

PS Okazuje się, że od paru lat nie ma hotelu Trawiński, który stał przy Cytadeli. Zbankrutować hotel w Poznaniu to sztuka.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 24, 2010

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: cytadela - Komentarzy: 4


Zapamiętać dzień

Niezjedzona jajeczniczka na parze. Przywitanie z rudym psem przez bramę. Łapanie słońca na zapas, na następne posępne dni. Wieczorna walka tytanów. I tak, o.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek października 22, 2010

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Skomentuj