Trochę X-files, trochę Alien, trochę teorii spiskowych. Bardzo przyzwoity serial, szczęśliwie zakończony po pierwszym sezonie, więc nie trzeba patrzeć, jak scenarzyści się męczą, żeby utrzymać jaką taką spójność (oczywiście kończy się tak zarąbistym cliffhangerem, że można osiwieć). W małym miasteczku na Florydzie po huraganie zaczynają się dziać dziwne rzeczy - światełka w wodzie, znikają ludzie, potem się pojawiają z powrotem, ale są jacyś tacy dziwni. Strażnik parkowy (taki Florida Ranger, prawie jak w Misiu Jogim), uciekinier z Kuby, ma dwoje dzieci z pierwszą żoną i trzecie w drodze z drugą. Pierwsza żona ma męża-szeryfa i jest jedną z osób, które po huraganie odczuwają dziwne zamiłowanie do wody. Niezłe efekty specjalne (trochę widać, że bluebox, ale nie przeszkadza), przyjemnie zakręcona akcja, trochę wątków pobocznych. Miłe zajęcie na 22 wieczory.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 25, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
W Tivoli na rynku w Suchym Lesie mają akwarium. Dwa czarne sumiki (?), które pływały brzuszkami do góry (na tyle szybko, że nie wyglądało, jakby były martwe), przez cały czas mojego oczekiwania na pizzę, ganiały się, myziały wąsikami, pyrgały łebkami i ogólnie były rozkoszne. Nakrapiany glonojadzik zasuwał po kamyczkach i nimi pluł. Skalary leniwie pływały i wpatrywały się jak zahipnotyzowane w bąbelki. Chcę akwarium. Koty też chcą.
Z frontu szafkowego - mimo "zgubienia" przez sklep ich kopii zamówienia, dzielny pan odklikał nowe, podał cenę, zdziwił się, że za dwie szafki TYLE (nie wiem, za tanio? za drogo?), zapłaciliśmy i jednak były. Podpisane moim nazwiskiem, nawet. Ciekawa jestem, czy nie leżały w magazynie od miesiąca, tylko pies z kulawą nogą nie zwracał na nie uwagi...
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 21, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Skomentuj
Boczek wędzony pokrojony w kostkę, podsmażyć, cebulkę drobno pokrojoną, posolić, żeby się zeszkliła z boczkiem, wlać śmietanę (2x200 18% kwaśnej, co chyba było niejakim blędem), wymieszać, spróbować, wykrzywić się, bo kwaśne i z grudkami, posypać pieprzem, spróbować jeszcze raz, ponownie się wykrzywić, dodać jajko prosto z lodówki, rozbełtać powstający błyskawicznie zółtawy twarożek, spróbować, wypluć, popatrzeć błagalnie na TŻ, czy nie wyrzuci z domu. Nie wyrzucił. Zjadł.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 20, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Śmieszne
- Komentarzy: 2
Uwielbiam filmy z twistem. A już zwłaszcza filmy o napadach na bank. Z jednej strony jest inteligentny czarny detektyw (Denzel Washington) i inteligentny biały detektyw (Willem Dafoe), z drugiej - napadacz na bank (gościnnie Clive Owen, szczęśliwie przez większość czasu w masce, więc nie widać, że jest straszliwie drętwy). Są zakładnicy, tajemnica, niezła kasa, młoda dama z obfitym biustem, podsłuchy i wynalazki jak w gangu Olsena. Bardzo przyjemny film. Na życzenie mogę opowiedzieć ;-)
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 19, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 4
21 lipca. Pojechaliśmy do salonu BRW w celu dwóch szafek kuchennych. Zamówiliśmy, ETA - 4-6 tygodni, ktoś do nas zadzwoni i będziemy mogli szafki odebrać z salonu niecały kilometr od domu.
22 sierpnia. Krążyliśmy po jednokierunkowych ulicach w Budapeszcie, zadzwoniła pani z BRW. Mając tzw. przeczucie, powiadomiłam, że jestem za granicą i oddzwonię.
26 sierpnia. Jak obiecałam, tak zrobiłam. Przemiła pani potwierdziła, że owszem, dzwoniła, szafki są, ale nie w salonie, a pod Poznaniem, jakieś 15 km dalej. I że wprawdzie nie ma żadnej informacji, że mamy odebrać z salonu, ale ona może kazać je przywieźć na jutro za opłatą 10 zł. 10 zł nie pieniądz, przemiła pani ma zadzwonić, kiedy będą.
18 września. Ponieważ przemiła pani nie zadzwoniła, zadzwoniłam ja. Szafek wprawdzie dalej nie ma w salonie, ale tym razem przemiły pan obiecał, że na jutro postara się je przywieźć. I że zadzwoni.
Będą jutro szafki czy nie będą?
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 18, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Śmieszne
- Komentarzy: 10
Znowu wygrałam w Lotto. 16 zł ;-) Wkład własny 6 zł.
Dla małej równowagi - jeszcze raz serdecznie zdrowa życzę pani/panu sejlsowi z firmy Kondor. Znalezienie obuwia tej firmy graniczy z cudem, zwłaszcza w Hali Góreckiej, w której - nie przesadzam - jest z 50 sklepików z butami...
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 18, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Skomentuj
Robię rezerwację w Błażejewku. Tak, jest możliwość zrobienia grilla lub ogniska wraz z zapewnieniem za niewielką opłatą prowiantu, na miejscu otwarta stołówka ze śniadaniem/obiadem/kolacją. Trzy dni przed przyjazdem okazuje się, że ogniska nie, bo pani, co organizuje, to nie ma, a bez pani to całkiem nie. Grill? No, jak państwo przywiozą własny grill oraz kiełbasy, to sobie państwo zrobią, bo można. Na miejscu okazało się, że stołówka jest, ale zamknięta. Może będzie otwarta na kolację, ale i to niekoniecznie. Wspomniałam, że ośrodek ma adres email? Niestety, już nie działa. A nawet jakby działał, to pewnie nikt by nie odpowiedzial, bo na miejscu nie ma podłączenia do Internetu, nie można również płacić kartą...
Szczęśliwie jesteśmy w cywilizacji. Wprawdzie w kórnikowej Żabce też nie można zapłacić kartą, ale w jednej z kórnikowych restauracji można. W drugiej - nie wiem, bo była zamknięta. Oprócz tego w miejscowości stricte turystycznej jest jeden bar, przyzamkowe bistro (kiełbaski, kurczaki i gofry), a zaraz obok w Bninie - pizzeria. Normalnie aż kusi, żeby pojechać w tę świetnie wyposażoną Polskę. Ze świetną bazą noclegową, smacznymi, nietypowymi knajpami i poczuć, że jest się w Europie...
Szczęśliwie przynajmniej było ładnie, pewnie jeden z ostatnich ciepłych i słonecznych letnich weekendów. W Błażejewku krążyła wielka, piękna, beżowa suka rasy ze zmarszczoną mordą. Przychodziła co rano, witać się i wyżebrać krakersa (zanim do reszty spleśnieją). Były też kotki, dwa bardzo nieśmiałe czarne i jeden pręgaty, nieśmiały mniej, ale też troszkę introwertyczny (ocierał się o drzewo, mruczał i udeptywał ziemię łapkami, patrząc na buty głaszczącego). Niestety, ciepło ewokuje pojawianie się innych form endemicznych - karków, okurwieńców w motorówkach czy na skuterach wodnych i lądowych. W takich chwilach mam ochotę wystąpić o pozwolenie na broń i dokonać kontroli pogłowia. Albo przynajmniej życzyć im, żeby z tego wyjącego sprzętu spadli i coś sobie połamali.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 17, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Wielkopolska w weekend -
Tag:
kornik
- Skomentuj
Jak na okropnie polecany kryminał nowoczesnej Europy, to kiszka straszna. Policjant-informatyk (i straszliwie zakamuflowany system, którym kontaktuje się połowa Interpolu, zaszyty w gierce rpg-owej), zakochany w dziennikarce z brukowego pisemka, Ewie. Ewa jest głupia jak kalafior, wystarczy, że facet jej powie, że ładna, to wyskakuje z gatek, a jak jakaś babka ją pochwali, to już są dozgonnymi przyjaciółkami, z którymi może spić się jak prosię. Ale Ewę, poza wspomnianym policjantem, wszyscy kochają, mimo że podbiera ciuchy, rzyga w łazience, spóźnia się do pracy i ma mnóstwo inwencji, żeby sprawiać kłopoty. Kryminał dość chaotyczny, intryga na pół Unii Europejskiej, handel kobietami, bomby z Białorusi, mnóstwo ludzi udaje kogo innego, a wystarczy, żeby wtrąciła się mała dziennikarka, to nagle wszystko się cudownie rozwiązuje. Mocno takie sobie.
Osobno - o cudownym kocie Błażeju. Świetnie, że został bohaterem książki, ale mniej świetnie, że przez całą akcję jest zasadniczo niekarmiony, kuwetę mu sprzątają, jak sobie przypomną, a większość czasu siedzi sam. Jeśli pani autorka ma kota, to współczuję.
A, zapomniałam wspomnieć o przyjaciółce głównej bohaterki, zapewne alter-ego autorki. Piękna studentka prawa, zdaje egzaminy z dnia na dzień, mimo że w jej domu zaścielił się trup, w wolnych chwilach dorabia jako modelka, do tego jest błyskotliwie inteligentna, porządna, uporządkowana, doskonale zna się na technikach marketingowych, a w szafie ma ciuchy znanych marek. Jakbym była ciut mniej cyniczna, to nawet bym pozazdrościła.
#58
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 17, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2006, kryminal, panie
- Skomentuj
Poszliśmy do sklepu zoo nabyć spyżę i żwirek dla kotów. W sklepie zoo, koło kasy, stał talerz z drążkiem, na którym siedziała piękna, wielka, kolorowa papuga z prawie półmetrowym ogonem. Straszliwie się darła, aż pożałowałam biedne panie, że cały dzień z takim głośnym bydlęciem. Pani stwierdziła, że to rzadkość, że papuga wydziera się, jak jest zdenerwowana. Po czym papuga, do tej pory przestępująca z łapy na łapę, skubnęła TŻ w rękaw, po czym się na niego wtarabaniła i przestała drzeć ryja. I bardzo nie chciała zejść, mimo licznych zachęt od pań sklepowych.
W IKEI mają bardzo przyjemne kotrolki jednorazowe, na oko 3 razy więcej taśmy, a tańsze od tych z Piotra i Pawła. I bardzo smaczne zestawy żarciowe (rostbef z sałatką ziemniaczaną, łososia czy klopsiki z sosem).
Poza tym szlag mnie jasny trafi. Zapadłam na jeszcze jedne butki z firmy Kondor. Firma Kondor poświęciła się na tyle, że mailowo podała mi nazwy centrów handlowych, gdzie ich buty znajdę. I tak łażę od centra do centra, żeby dowiedzieć się, że "takiego modelu to myśmy nie mieli", "to seria letnia, już wycofane", "yyy" lub "przestaliśmy sprowadzać". Argh.
Dzisiejszą nagrodę z zaskoczenia wygrywa kołorkerka, z którą czasem plotkuję w kibelku.
Asia (13:03) Zuza!
Asia (13:03) [link do aukcji, którą obserwuję]
Asia (13:03) jak juz kupisz to pożycz
Niech żyje permanentna inwigilacja.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 14, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Skomentuj
... taką koszulkę. Kupię sobie na imieniny, nie?
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 14, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Skomentuj