Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panowie

Jakub Żulczyk - Informacja zwrotna

Marcin Kania pojawia się na spotkaniu swojej grupy AA zakrwawiony i z dziurą w pamięci. Nie pił od dłuższego czasu, ale coś się poprzedniego dnia zdarzyło, bo obudził się z urwanym filmem w mieszkaniu syna Piotra, ta krew, syna nie ma i nie wiadomo, gdzie jest. Policja się sprawą nie przejęła, żona, z którą jest w separacji, nie chce z nim rozmawiać i bynajmniej go nie wspiera w jego wysiłkach, żeby Piotra znaleźć. Najbardziej współczujący się ludzie z grupy wsparcia, pozwalają Marcinowi zostać mimo ewidentnego złamania zasad (zapicie), pomagają mu chodzić śladami tych urywków zachowanych wspomnień i szukać przeoczonych przez policję dowodów na to, że Piotr wpadł w jakąś aferę, która - prawdopodobnie mogła kosztować go życie.

I teraz mam trochę zgryz, ile zdradzać z fabuły, która powoli odsłania kolejne warstwy ze zniszczonej alkoholem pamięci Marcina, konfrontuje jego wyobrażenia z opinią innych o nim, dochodząc wreszcie do sedna - co się wydarzyło tamtego feralnego wieczora (oraz czy rzeczywiście był feralny) z synem narratora. Tak jak w “Ślepnąc od świateł” dałam się uwieść Żulczykowi, że jego bohater - mimo obiektywnych trudności - to jednak człowiek z pewną moralnością, pokręconą i naciąganą, ale dającą się logicznie wyjaśnić, tak tutaj nie byłam w stanie zaakceptować Marcina jako pechowca, który - jakby nie nałóg - byłby miłym człowiekiem. Nie zdradzałby żony, nie spowodował kalectwa przyjaciela, nie zmarnował swojej kariery i życia, w tym rodzinnego; problem w tym, że to bzdura, bo nawet bez alkoholu Marcin jest zwyczajnie zły, egoistyczny i bezmyślny. Absurdalnie, tytułowa “informacja zwrotna” - opinia innych uzależnionych w grupie trzeźwiejących, mająca na celu pomoc w zrozumieniu błędów w ocenie sytuacji, jakie popełnił opowiadający o swoich uczuciach i trudnościach - jest mniej istotna niż pełne blasku opisy picia, cudowne, choć krótkie, chwile upojenia, które trzeba powtarzać jak najczęściej, zanim przyjdzie zjazd. Intryga kryminalna - poszukiwania syna i powolne odsłanianie kulisów prywatyzacji warszawskich kamienic z “wkładką mięsną” - jest tylko dodatkiem do właściwej zaskoczki fabularnej - Marcin pnłl pmnf cvwr cbqpmnf bcbjvnqnavn fjbwrw uvfgbevv, xłnzvr v jlcvren emrpmljvfgbść, j wrtb tłbjvr wrfg fcówal, n qmvnłnavn znwą fraf, cbqpmnf, tql wrtb bgbpmravr - j cemrpvjvrńfgjvr qb pmlgryavxn - fłlfml orłxbg omqhealpu jlcbjvrqmv v vqvbglpmar, avrormcvrpmar mnpubjnavr.

Podsumowując - świetnie napisana dołująca i nieprzyjemna książka o alkoholizmie, DDA i aferze reprywatyzacyjnej w Warszawie.

Inne tego autora.

#66

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 28, 2021

Link permanentny - Tagi: kryminal, panowie, 2021 - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Terry Pratchett - Kolor magii / Blask fantastyczny

Sarkałam swego czasu, że Pratchetta warto zacząć czytać nie chronologicznie, a od momentu, kiedy odkrył fabułę, ale to było takie marudzenie kogoś, kto z ogromnej sterty fajnych lektur wybiera największe perełki. Zapomniałam, jaką przyjemnością była lektura pierwszych tomów, gdzie zachłysnęłam się pratchettowską elokwencją (chociaż jeszcze nie do końca autor odkrył, ile humoru można umieścić w przypisach) i pomysłowością w kreacji świata. Od razu podpowiem też, że - jakkolwiek każdy z tomów jest nieco inny w klimacie, “Kolor” to takie bardziej heheszki, “Blask” jest dojrzalszy i nieco bardziej cierpki - to stanowią całość.

Do Ankh Morpork przybywa Dwukwiat, turysta z Imperium Agatejskiego. Jest to wydarzenie bez precedensu, z dwóch powodów - istnienie Imperium Agatejskiego jest z pewnym względów ukrywane przed mieszkańcami Ankh Morpork, a dodatkowo idea, że ktoś dla przyjemności mógłby chcieć przyjechać zobaczyć ulice miasta, jest dość niespotykana. Rincewind, nieudany mag, w którego pamięci zagnieździło się jedno ekspansywne zaklęcie, opiekuje się Dwukwiatem, przekonanym o tym, że hojnie sypane złoto i status “ja tylko zwiedzam”, zapewnia mu nietykalność, co jest według bardziej doświadczonego Rincewinda nieco naciągane. A Dwukwiat chce zobaczyć wszystko - bójkę w tawernie, Dzielnicę Uciech, superbohaterów, smoki, driady, świątynie zapomnianych bogów i bardziej egzotyczne miejsca, które opisywane są w niepołączonych ze sobą rozdziałach. “Blask” ma nieco bardziej spójną linię fabularną - wypadający poza Dysk Dwukwiat i Rincewind, za którymi podąża Bagaż, mobilna skrzynia z drewna magicznej gruszy, muszą dostarczyć na Uniwersytet jedno z 7+1 zaklęć z magicznej księgi Octavo, żeby powstrzymać niechybnie mający nastąpić za sprawą czerwonej gwiazdy koniec świata.

Ogromnie podziwiam inwencję PTerry’ego, który w tych pierwszych tomach przemycił Antropomorficzną Personifikację, mieszkającą z przybraną córką Isabel w Czarnym Ogrodzie (w jednym z dialogów pojawia się też Mort), Bibliotekarza, Patrycjusza, Gildie, Trolle, Wiedźmy i to wszystko, co składa się na dyskowe continuum. Mam wrażenie jednak, że pomysł połączenia Imperium Agatejskiego z Chinami powstał nieco później, a Dwukwiat jest takim archetypowym azjatyckim turystą, nadużywającym obrazkowego pudełka.

Inne tego autora.

#64/65

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 27, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, panowie, sf-f - Skomentuj


Albert Wojt - Wyrok

Ewa wzywa 07, zeszyt 136

Spis osób:

  • porucznik Michał Mazurek - bardzo nie lubi nocnych dyżurów, mimo 40 lat szybko biega
  • kapitan Nalewak - oficer dyżurny
  • sierżant Paweł Kuligowski - załoga radiowozu
  • kapral Janek Sędzisz - załoga radiowozu
  • Zygmunt Rupućko - właściciel Atosa, wyjątkowo sprężysty jak na 50-latka, świadek współpracujący
  • Roman Borowicz - właściciel dobermana Bari, siwy, wysoki, przygarbiony, świadek spanikowany
  • Zenek Maślicki - nygus i lepka rączka
  • Adam Walenik - denat, kierowca PKS, ale dwa lata temu zabrali mu prawo jazdy i od tej pory nigdzie nie pracował
  • Królewicz - ma melinę na Niegolewskiego
  • chorąży Andrzej Wcisławski - barczysty i wąsaty, ma najlepszego nosa na komendzie
  • Jadźka Maciejewska - starannie umalowana i ubrana w peweksowskie ciuszki wygląda atrakcyjnie
  • Tadek Czermień - właśnie skończył odsiadkę za rozbój, niewysoki, szczupły blondyn
  • Galicki, ps.„Krzywy Jasio" - barczysty, niewysoki, ma jedną nogę krótszą
  • Mirek Papoń, ps. “Papa” - były student z AWF-u, niezbyt wysoki, szczupły blondyn
  • Adela Lądowa - ciotka Czermienia, uczciwa kobieta, co czasem handluje wódka
  • Maria Pawlak - dawna flama Czermienia, drobna dziewczyna, matka dorodnego malca
  • Anka Sakowska - ruda zdzira, nie ma jeszcze siedemnastu lat, a tłumy chłopów przepuszcza przez łóżko
  • Franek Cichosz - rżnie się u niego w pokera, 50-latek o pokaźnej tuszy
  • Paponiowa - matka Mirka, niezbyt wysoka, drobna blondynka, dobrze już po pięćdziesiątce
  • Zdanowski - barczysty, niespełna trzydziestoletni, choć mocno już łysiejący
  • Elka Bocianówna - z Dziekanowa, przyjaciółka Paponia
  • Bocian senior - wysoki, nieco już łysiejący mężczyzna w wytartych spodniach i kraciastej koszuli, badylarz
  • Monika Zatorska - dziewczyna Paponia, wysoka, postawna blondynka o regularnych, choć dość pospolitych rysach twarzy
  • Jacek Rupućko - ofiara wypadku samochodowego

Nocny dyżur w sierpniową noc. Okradziono sklep z materiałami na Krasińskiego (bo prywaciarze wszystko łykną), przy Niegolewskiego obok skwerku jordanowskiego biją się chuligani, co zgłaszają zatroskani spacerowicze z psami. Ekipa radiowozu na miejscu, tuż przy melinie niejakiego Królewicza, znajduje zwłoki jednego z uczestników baletów. Rozpoczyna się mozolne poszukiwanie wszystkich uczestników wesołej zabawy. Rozwiązanie jest przewidywalne - Jnyravxn mnzbeqbjnł fcnprebjvpm m cfrz, bojvavnwąp tb b śzvreć flan j jlcnqxh. Sprawy włamania do sklepu z materiałami nikt nie wyjaśnia.

Się pije: herbatę “darjeeling".
Się pali: extra mocne.
Się zarabia: niezłą forsę na końcówkach do długopisów.

Inne z tego cyklu, inne tego autora.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 23, 2021

Link permanentny - Tagi: kryminal, panowie, prl, 2021 - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Wojciech Wiktorowski - Akcja mleczna

Ewa wzywa 07, zeszyt 137

Spis osób:

  • kapitan Andrzej Zawadzki - inspektor KGMO, jest przerażony mimo pozornego spokoju
  • kapitan Kalicki - przyjaciel Zawadzkiego
  • Krystyna - sekretarka majora, szefa Zawadzkiego
  • major Adamiec - siwowłosy, obcesowy, ale jednak wspiera podwładnych
  • Antoni Sperkowicz - roznosiciel mleka, denat, trochę pił, ale opinię miał dobrą
  • major Krzysztof Nałęcz - śmierdzi mu piwem z ust[1]
  • pułkownik Jak-mu-tam - płaski, matowy głos, nie grozi, ale dobrze radzi
  • inspektor Ilczuk - niepozorny, acz arogancki cywil w szarym garniturze
  • Jerzy Deczel - bibliotekarz, człowiek z dziurą w życiorysie[2]
  • stażysta Kamiński - sierżant z wydziału gospodarczego, człowiek dyskretny
  • kierowniczka poradni zdrowia psychicznego - zażywna dama w średnim wieku, niestety sama nie wygląda jak uosobienie zdrowia psychicznego
  • panienka z rejestracji - niezbyt rozgarnięta, ale o wyglądzie, który mógł zrujnować podświadomość starego Freuda
  • Miller - lekarz psychiatrii, jedna z ofiar szaleńca
  • Więckowski - kolega Millera, zastąpił go w poradni
  • Majewski, ps. Bekalosz - złodziejaszek i awanturnik, później cinkciarz
  • kapral Malicki - kierowca służbowego audi, patrzy na kapitana Zawadzkiego w niemym podziwie

Kapitan Zawadzki boi się kolejnej sprawy. Kiedy ją dostaje, wcale mu się stan psychiczny nie poprawia - masowe zatrucie w wieżowcu na Gocławiu, prowadzące do śmierci 56 osób oraz zabójstwo roznosiciela mleka, prawie go załamuje. Wkurza go lekarz, popisujący się wiedzą fachową (a serio, zwyczajnie tłumaczący, co to sztuczna nerka i jaki jest plan leczenia), do mdłości doprowadzają chorzy na korytarzach. A jak do śledztwa dołącza wulgarny major Nałęcz[1], klepiący go silną łapą po ramieniu i szukajacy podejrzanych metodą na krewnego zagranicą, jest jeszcze gorzej. Jego szef nie przyjmuje rezygnacji ze śledztwa, wprost sugerując, żeby mu nie zawracał dupy. Udaje mu się wprawdzie obalić teorię, że to zamach terrorystyczny w wykonaniu sił imperialistycznych, ale - z kilkudziesięcioma zamordowanymi - szukanie motywu jest nierealne. 78 dzień dochodzenia (prawie 3 miesiące później), tony papieru, wywiady, aresztowane kilkanaście osób (i wypuszczone), wykluczeni są szpiedzy, dywersanci i terroryści oraz pacjenci szpitala psychiatrycznego; na naradzie zespół dostaje ultimatum - albo wygenerują podejrzanego, albo po 90 dniach dochodzenie zostanie zamknięte, bo zasoby i koszty(!). Pojawia się anonim, sugerujący przyjrzenie się niejakiemu Deczelowi, który ewidentnie typowany jest na kozła ofiarnego. Zawadzki odwiedza dyskretnie mieszkanie Deczela, potem miejscowość, w której odbywał służbę z dramatycznym finałem, wreszcie zastawia pułapkę.

To mocny psychologicznie kryminał; Zawadzki w depresji, ledwo radzący sobie z narastającym wewnętrznym niepokojem, nie ulega naciskom[3] i chce do końca pozostać wierny prawdzie. Mimo sugestii zwierzchników i pokrewnych organów (nienazwanych, ale oczywiście wiadomo, że chodzi o SB), żeby zająć się byłym milicjantem, co mogłby być łatwym rozwiązaniem ze względu na sprokurowane przez prawdziwego mordercę dowody, decyduje się rzucić swoją karierę na szalę i - oszukując kolegów - spektakularnie zakończyć śledztwo. Przemycona też jest oględnie sprawa z przeszłości, kiedy trzech milicjantów tak intensywnie przesłuchiwało podejrzanego, że ten zmarł, a jego ojciec popełnił samobójstwo. Cóż, zdarzało się.

Się pije: koniak (na atak paniki), jarzębiak (na zachętę u majora), kawę (ze specjalnego przydziału), radziecki winiak, herbatę w szklankach z koszyczkiem.
Się pali: nawet i pół paczki na raz, carmeny (śmierdzą!), czasem się nie pali, bo w tytoniu się zawieruszyły drewniane drzazgi i się nie da palić.
Się truje: amanityną.
Się je: posiłek regeneracyjny podczas pracy na miejscu zbrodni.
Bawiąc-uczyć: klasyfikacja trucizn oraz sposoby prowadzenia śledztwa.

[1] Wygląda na to, że współpracownik z nadania jest z SB: “Przyjechało aż sześć osób. Dwie z nich inspektor znał tylko z telewizji, starszego jegomościa w generalskim mundurze miał okazję widzieć przez krótką chwilę na jakiejś naradzie w resorcie. O pozostałych dwóch panach w ciemnych garniturach nie mógł powiedzieć zupełnie nic. Podobnie było w przypadku szóstej osoby - młodego, atletycznie zbudowanego człowieka ubranego w skórzaną kurtkę i kraciaste spodnie”.

[2] Jak się okazuje, kilkanaście lat pracował w milicji, ale odszedł z powodu problemów psychicznych.

[3]

- (...) Wyniki odbierze pan osobiście i przekaże mnie. Tylko i wyłącznie mnie osobiscie. Czy to jasne?
- No… niezbyt jasne… - inspektor uśmiechnął się ironicznie.
- Ale czuje się pan dobrze? Wzrok, słuch - wszystko w normie?
- Sądziłem jednak…
- Gówno mnie to obchodzi. Nie interesują mnie wasze opinie i sądy. Macie wykonać polecenie, jasne?

Inne z tego cyklu, inne tego autora.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 22, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, kryminal, panowie, prl - Skomentuj


Isaac Asimov - Pozytonowy detektyw

Książka w wersji Iskier z 1960 roku nosi błędny tytuł “Pozytronowy detektyw”, w innych wydaniach poprawiony już na “Pozytonowy”.

Bliżej nieokreślona, ale daleka przyszłość. Ludzkość w większości wyemigrowała na inne planety, gdzie żyje “w luksusie na słabo zaludnionych, a pełnych robotów światach”. Ci, co pozostali na Ziemi, mieszkają w ciasnych miastach, a w zasadzie w wielopiętrowych ogromnych hangarach, żeby uniknąć niefiltrowanego promieniowania i nieoczyszczonej atmosfery (stąd oryginalny tytuł “The Caves of Steel”). Detektyw Lije (Elijah) Baley zostaje poproszony o śledztwo w sprawie morderstwa dokonanego w eksterytorialnym Kosmopolu, należącym do Przestrzeńców, podczas którego - z przyczyn dyplomatycznych - ma współpracować z… robotem, R. Daneelem Olivawem. Robot jest androidem, nieodróżnialnym na pierwszy rzut oka od człowieka, ale że Ziemianie robotów nienawidzą, sprawa jest bardzo trudna. Lije przykłada się jednak do swojej pracy, podejrzewa wszystkich - swojego partnera-robota, Przestrzeńców (którzy mogli chcieć spowodować skandal dyplomatyczny), wreszcie odkrywa istnienie wśród Ziemian frakcji niechętnych bliższym kontaktom z Przestrzeńcami.

To w mniejszym stopniu kryminał (chociaż oczywiście też), ale raczej antyutopia pokazująca przyszłość z rozwarstwionym społeczeństwem żyjącym w świecie wiecznego niedoboru, gdzie klasa pozwala na dostęp do lepszego jedzenia i mieszkania, zaś praca - zabierana przez roboty - jest towarem deficytowym. Równie ważne co znalezienie mordercy jest dla Elijah udowodnienie, że robot - nawet wyposażony w ogromną bazę danych i lepsze możliwości przetwarzania informacji - nie jest równie dobrym śledczym, co człowiek. Finał jest dość przewrotny, z wieloma wcześniejszymi zmyłkami w fabule.

Technikalia: ludzie żywią się przetworzonymi drożdżami, nieliczne hodowle zwierząt dostarczają pożywienia luksusowego. Na Ziemi żyje 8 miliardów ludzi, stłoczonych w wielomilionowych miastach, ze wspólnymi jadalniami i łazienkami, przemieszczających się za pomocą ruchomych chodników o różnej prędkości (w tym ekspresowych). W zależności od “zaszeregowania” zawodowego, rodzinom przysługuje prawo do dziecka, własnej łazienki, lepszego jedzenia czy biletu na solarium.

Inne z tej serii.

#61

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 19, 2021

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Fotografia+ - Tagi: klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie, sf-f, 2021 - Skomentuj


Filip Springer - Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz

Nie umiem jednoznacznie zaklasyfikować tej książki - jest to jednocześnie reportaż z poszukiwania źródeł i wpływu tzw. Prawa Jante, opowieść o pisaniu książki, wreszcie trochę przewodnikowej historii skandynawskich mostów jako więzi łączących lub rozdzielających różne grupy społeczno-geograficzne. Punktem wyjścia była skandalizująca swego czasu książka Aksela Sandemose’a, a konkretnie jeden z jej egzemplarzy, w którym ktoś (Springer podejrzewa, że był to tajemniczy szkutnik-samotnik, zwany Ole) przypisał realne nazwiska bohaterom powieści Sandemose’a, co spowodowało spore poruszenie.

Nie umiem też jednoznacznie powiedzieć, że zrozumiałam, co jest sensem tej książki - próba diagnozy Skandynawów z ich brakiem emocji i niechęci do kontaktów oraz wszystkiego, co wychyla się poza “normę”? Czy może próba dyskusji z mitem Jante, który wszyscy negują, ale jednocześnie jest ciągle obecny? Albo chęć pokazania kilkudziesięciu zdjęć i mniej typowego obrazu Norwegii i Danii? Jakikolwiek ten sens by nie był, nie trafiło to do mnie zupełnie, przemęczyłam się z szacunku do autora i faktu, że jest to jedna z nielicznych książek, jakie kupiłam w wersji papierowej (bo zdjęcia; niestety tak samo ciemne i niekontrastowe jak w Szczygła Osobistym Przewodniku po Pradze).

Inne tego autora tutaj.

#59

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 15, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, panowie, reportaz - Skomentuj