[1.02.2023]
Gdy tylko usłyszałam, że Madera ma swojego gigantycznego, 17-metrowego Chrystusa, nieco mniejszego niż brazylijski, ale za to starszego - bo z 1927 roku, oczywiście że musiałam pojechać zobaczyć. Dotknąć się nie da, bo statua ogrodzona jest gustownym ogrodzeniem z blachy falistej, ale co pomnik nie dowygląda, to ogarnia okolica. Pomnik stoi na górze klifu na przylądku Garajou, a można go w pełnej krasie ogladać ze starego punktu obserwacyjnego - kiedyś wielorybów, dziś wszystkiego innego, widać również Wyspy Pustynne (Ilhas Desertas). Do punktu trzeba zejść, a potem wrócić, po 220 dość stromych schodkach, zdecydowanie warto, bo widoki w obie strony nader przyjemne. Ale to nie koniec - tuż obok Chrystusa Króla mieści się stacja kolejki gondolowej Teleferico do Cristo Rei, którą niedrogo (€4/osoba) można zjechać 200 metrów w dół na małą kamienistą plażę, z leżakami, barem i cudownie błękitną wodą i pasiastymi skałami. W Bar Restaurante O Mero kawa i ciastko, bardzo przyjemna szarlotka na ciepło, dodatkowo na stanie są nie za czyste, ale miłe koty. Warto sprawdzać, do jakiej godziny jeździ kolejka, bo po ostatnim kursie na górę można wrócić tylko piechotą, droga jest od pewnego momentu zamknięta dla samochodów. Na górze spory darmowy parking, na dole i górze darmowe toalety, na dole też przebieralnie dla tych, którym kamienista plaża nie straszna.
Klify po lewej od Ponta do Garajau
Klify po prawej / Christo Rei
Tam były wieloryby
Tu był Stich / Opuncje i klify
Widok na Funchal
Droga na przylądek / Okno na zatokę
Praia de Garajau
Dolna stacja kolejki / Klify
Przyjazny lokales
Plaża, niestety kamienista / Skałki przy plaży
Wielki błękit
Lost and found / Warstwa skał, warstwa kamieni
Dolna stacja kolejki / Ocean
W pobliżu jest wprawdzie mała piaszczysta plaża w Caniço, ale wybraliśmy się na leżącej nieco dalej znaną już plażę w Machico; teraz oczywiście ubolewam, bo Prainha wygląda na uroczą. To jedno z niewielu miejsc - poza Funchal i Cabo Girao - które odwiedziliśmy ponownie. Trochę za zimno na całkowite zanurzenie, ale bardzo przyjemny piasek, a w wodzie ławice rybek. Oczywiście przy plaży parking, częściowo płatny[1] i toaleta.
Widok z molo
Rybki! / Molo
Widok na miasto
Plane spotting / Pąkle
Marina
[1] Często miejsca płatne i bezpłatne są tuż obok siebie, płatne są zaznaczone niebieskimi liniami, bezpłatne - białymi.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 14, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
machico, madera, portugalia, ponta-garajou
- Skomentuj
Wyprawa na wschód wyspy miała się rozpocząć od Jardim Botanico, ale z przyczyn opisanych przełożyłam go na kolejny dzień, bo odległości na Maderze są żadne (Ogród to 8 km od dzielnicy hotelowej w Funchal).
Koło Madery żyją delfiny i wieloryby. Te drugie w pewnym momencie historii wyspy stanowiły potężną gałąź gospodarki - polowania na wieloryby zapewniały sporej grupie mieszkańców pracę i utrzymanie dzięki zebranemu tłuszczowi, przerabianemu w fabrykach na poszukiwany tran. Połowy są zabronione od kilkudziesięciu lat, a ich historię pokazuje znajdujące się w Caniçal Muzeum Wieloryba (Museu da Baleia). Na wejściu dostaje się audioprzewodnik w 5 językach (niestety, bez polskiego), który automatycznie aktywuje opisy eksponatów (i ścieżkę dźwiękową filmów). Pierwsza sekcja Muzeum prezentuje całą historię połowów na Maderze - oryginalne, 8-metrowe łodzie, które wielkością dorównywały wielorybom, harpuny i noże, stanowiska obserwacyjne i sporo zdjęć historycznych; można też obejrzeć czarno-biały film. W drugiej sali na wejściu dochodzą okulary 3D, bo oprócz naturalnej wielkości modeli zwierząt, na ścianach wyświetlane są filmy 3D o życiu pod wodą, powstaniu Ziemi i życia. W modelu batyskafu wyświetlany jest film, symulujący zejście na 3000 metrów pod poziomem morza (największa atrakcja dla Mai, mimo tłumaczonej ścieżki dźwiękowej). Samo Caniçal jest malutkie, ma kamienistą plażę, ale w restauracji z widokiem na ocean, można zjeść lokalną rybę. Z miasteczka można pojechać dalej na wschód na skalisty półwysep Św. Wawrzyńca (São Lourenço), gdzie stromo i wieje jak nie wiem, ale widoki podobno przepiękne. Ja wybrałam opcję leniwą - plażę w odległym o 5 km Machico.
Adresy:
Machico ma właściwie dwie plaże: jedną kamienistą na zachodzie zatoki oraz drugą piaszczystą w jej północno-wschodniej części. I tak jak na Maderze większość plaż jest kamienista, tak warto podjechać (zwłaszcza z dzieckiem) na tę drugą. Piasek został przywieziony z Sahary (podobnie jak na teneryfskiej Las Teresitas). Pozbawiona silnych fal zatoka, złoty piasek, ciepła woda - czego nie lubić.
Santana jest znana przede wszystkim z tzw. trójkątnych domów (do złudzenia przypominających domki typu Brda, tylko że pokolorowane), w jakich kiedyś mieszkali mieszkańcy wsi. Darmowy skansen z kilkoma domkami i punktem widokowym na leżącą pod miastem dolinę to, mam wrażenie, wszystko, co jest warte obejrzenia w miasteczku. Dodatkowo warto wziąć pod uwagę, że nie są to oryginalne XVI-wieczne domy, a jedynie rekonstrukcja z początku XX wieku. Domki oglądaliśmy późnym popołudniem, jako nieliczni o tej porze turyści; podobno w godzinach szczytu są tu tłumy. Na zakończenie dnia usiłowałam znaleźć lodziarnię, ale poza sklepikami z lodami przemysłowymi z lodówki, na nic nie trafiłam, więc lody zjedliśmy już w Funchal.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 10, 2018
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
madera, portugalia, canical, santana, machico
- Skomentuj