Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o kryminal

Leopold Tyrmand - Zły

Znowu ze smutkiem muszę stwierdzić, że zawiodła mnie pamięć - chyba jednak te kilkanaście lat temu nie przeczytałam "Złego", a jeśli nawet, to nie pamiętałam literalnie nic[1]. To historia o sile przypadku, w której wracająca z apteki z lekami dla chorej matki Marta Majewska, młoda i ładna blondynka, popchnięta przez warszawskiego chuligana na ulicy, katalizuje ciąg zdarzeń, w którzm kilka osób traci życie, całkiem sporo wolność, a bardzo wiele uzyskuje większe poczucie bezpieczeństwa (nie mówiąc o miłości i przyjaźni). Bohaterem książki nie tyle jest tytułowy Zły, tajemniczy mściciel, który chce oczyścić Warszawę ze zorganizowanych w szajki chuliganów, a sama Warszawa - podnosząca się z ruin, brzęcząca tramwajami, głosami targowisk, pachnąca kwiatami Saskiej Kępy i śmierdząca stęchlizną bram.

Słuchałam audiobooka, czytanego przez Adama Ferencego. Ale jak czytanego - poezja; nie wiem, co pochwalić - tembr, akcent, umiejętność mówienia wszystkimi bohaterami jednocześnie. Jeden chyba raz, kiedy powtarza część zdania ("nie, nie tak, jeszcze raz"), można to uznać za błąd w sztuce, ale blisko 38 godzin bezbłędnego tekstu do słuchania dowodzi mistrzostwa. Dodatkowo to nie tylko audiobook, a wzbogacone o odgłosy tła słuchowisko.

[1] Przypomnijcie mi proszę, więcej takich klasyków, które się czytało "na pewno" w liceum, mam poczucie, że cały świat literatury stoi przede mną otworem.

Inne tego autora tutaj.

#41/#1

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 14, 2016

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2016, panowie, kryminal - Komentarzy: 4


Krystyn Ziemski - Uśmiech fortuny

Ewa wzywa 07 #105

Spis osób:

  • Jurek - zamiast pikniku organizuje trekking po Kampinosie, co nie jest jego najlepszym pomysłem
  • Mariola - zdecydowanie woli piknik
  • kapitan Andrzej Korcz - mówi się w komendzie, że śpi z ręką na słuchawce
  • sierżant Konopka - komendant posterunku w Kampinosie
  • Jolanta Sannicka - z Mławy, piękna zaginiona sekretarka
  • major Wacław Gałęza - szef Korcza z intuicją śledczą, o której krążą w komendzie legendy.
  • Barbara Malinowska - sąsiadka Gąsowskiego, na wczasach w Łącku
  • Andrzej Gąsowski - dziwak i odludek, ale podobno spodziewał się spadku
  • porucznik. Gryżewski - z Mławy, szuka Jolanty
  • Anna Rajewska - mała drobna brunetka, znajoma Jolanty
  • Janka Niemczyńska - schorowana żona Jabłkowskiego, trochę podobna do Sannickiej
  • Stanisław Jabłkowski - wzięty ginekolog z Warszawy
  • Roman Jaguszko - kupił działkę w Ursusie, ale ją uwłaszczyli pod fabrykę
  • Zofia Knutek z Mławy - widzi widmo na wojażach w Paryżu

Naiwnością jest sądzić, że jak aktywny harcersko chłopak zabiera pannę na wycieczkę do lasu, to ideą jest leżenie na kocyku i ładne wyglądanie. Mariola wprawdzie ma modnie wyszywaną bluzkę, nowe dżinsy i drewniaki, ale narasta jej irytacja, bo niespecjalnie to wszystko się nadaje na całodzienną wyprawę pieszą. A jak już znajduje zwłoki, wiszące na gałęzi, nastrój siada nieodwracalnie.

Kapitan Andrzej Korcz zaczyna śledztwo z rozmachem, robi odlew śladów opony z uszkodzeniem protektora, a z krzaków zbiera mikroślady lakieru, a następnie - ponieważ znalazł w kieszeni denata liścik od pewnej Joli - rozpoczyna szukanie grafologiczne wszystkich Jolant, które umieściły podpis na podaniu o wydanie paszportu bądź dowodu osobistego. Ba, nawet zamawia samochód i jedzie 2 godziny do uzdrowiska, skąd zgłosiła się sąsiadka denata (bo nie da się zamówić rozmowy błyskawicznej). Szef major Gałęza jest ze starej szkoły i woli, żeby zamiast ekspertyz używać głowy.

Denat - przy którym znaleziono złotego tissota i plik tysiączłotówek - chodził zawsze w jednym garniturze, dopiero niedawno uszył sobie drugi, odświętny (miał też dwie pary butów).

Drugie morderstwo udaje się wykryć dzięki socjalistycznej polityce deweloperskiej - ziemię pod budowę nowego osiedla w Ursusie pozyskano za pomocą wywłaszczania dotychczasowych mieszkańców. Zbrodniarza za to pogrąża kolejny ślad - oderwany kawałek gumy od podeszwy, zostawiony w mieszkaniu denata.

Się pije: armagnaca (częstuje doktor-ginekolog). Się nie je i nie pali, tylko praca.
Problemy kadrowe w milicji: “W wydziale brak ludzi. Jeden chory, dwóch na urlopie”.
Kobiety są z Marsa:

Skąd Jola wzięła to imię? - myśli o autorce listu. - Mogło się jej nie podobać imię Andrzej i przemianowała go na Stanisława. Możliwe. Kobiety wykazują w tej materii dużo inwencji.

Inne tego autora, inne z tej serii.

#30 (mocno zaległe)

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 18, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: panowie, 2015, kryminal - Skomentuj


Jerzy Edigey - Nagła śmierć kibica

Mam wrażenie, że to książka z gatunku sf albo napisana bez żadnego zbadania realiów. Gospodarze przyjęcia, odbywającego się w willi na ulicy Prezydenckiej w Warszawie, w której dochodzi do śmierci jednego z gości, mają 6-letniego syna. Podobno. Bo od rozpoczęcia przyjęcia o godzinie 17 w sobotę nie pokazuje się, mimo głośnej kłótni, a potem śmierci gościa, przyjazdu karetki i milicji. Jasne. Nie znam sześciolatka, który takie akcje przesiedziałby grzecznie w swoim pokoju.

Zaczyna się grubo, bo od próby zatajenia zgonu (przez byłego lekarza milicyjnego, najsławniejszego polskiego kardiologa[1]), po próbę zatuszowania sprawy (przez adwokata, znajomego pułkownika Niemirocha). Wszystko to w celu uniknięcia skandalu, bo gospodarz jest na tajnej liście kandydatów do Nobla z chemii (poniewczasie już wiemy, że nie dostał). I pewnie by się udało, gdyby nie uparty lekarz pogotowia, który zarządził sekcję, dzięki czemu szybko wyszło, że jednak nie atak serca, a cyjanek. Co ciekawe, śledztwo w zasadzie prowadzi sam Niemiroch, zirytowany próbami podejścia wymiaru sprawiedliwości. Porucznik Mierzejewski jest głównie protokolantem, widzem, służy do załatwiania spraw poza Pałacem Mostowskich, czasem tylko przesłuchuje, zwłaszcza panie, bo młodszy. Unosi się bardzo (aż do sugestii, że dałby przesłuchiwanemu w mordę, gdyby mógł), kiedy zeznaje emigrant, profesor Cambridge, który przestawia pochwałę wolnego rynku, niedwuznacznie sugerując, że próba podkupienia polskiego wynalazku jest czynnością chwalebną, a nie szpiegostwem przemysłowym[2].

Zamordowany docent mimo wstępnie wystawionych laurek okazuje się być nie lada kanalią - wyrzucił z domu młodą żonę na bruk, po czym - już po rozwodzie - podważył męskość jej kolejnego męża, twierdząc, że to on był ojcem ich dziecka. Donosił na kolegów, żeby nie otrzymali paszportu, rujnował ich kariery, wyciągając kułackie pochodzenie, był uważany (chociaż niesłusznie) za źródło wpadki komórki ruchu oporu podczas wojny, oszukał kolegę-naukowca i zdyskredytował jego instytut. Do tego wyglądało na to, że zamierza sprzedać na Zachód wynalazek cudownej masy plastycznej (lżejszej a bardziej wytrzymałej od stali). Solidarność przesłuchiwanych pęka, najpierw panie zaczynają "sypać" (również pogrążając urodę i prowadzenie się rywalek), panowie opowiadają o coraz większych świństwach, ale każdy twierdzi, że jednak urazy do docenta po latach aż takiej nie miał. Tym razem sprawę udaje się wyjaśnić dzięki niesztampowemu podejściu Niemirocha do śledztwa - eksperymentu na podejrzanym i niezobowiązującej rozmowie ze świadkiem.

Realia epoki:

* Się pije (na bogato, bo w domu luminarza nauki): wino Egribikawer (pani domu), koniaczek (Martell), likiery (fiołkowy, ananasowy). Do drinków podjada się migdały, co poniekąd wyjaśnia nieuwagę w kwestii zatrucia cyjankiem.
* Cena gazety - 50 groszy (po podwyżkach 1 zł).
* Samochodu się nie opłaca mieć, bo po co narażać nerwy na kontakty z warsztatami naprawczymi i sklepami "Pomozbytu".
* W kawiarni "Danusia" koło dworca bywają tylko dziewczęta "drugiego rzutu", "panowie na delegacji" i - oczywiście - milicyjni wywiadowcy.
* Przyjęcie brydżowe polega na tym, że pani domu jest "wychodzącą" i w trakcie zajmuje się gotowaniem i zmywaniem, wspomagana przez inne panie. Panowie czasem wychodzą po lód do napojów.
* Narzeczona zamordowanego, głupiutka aktoreczka, wyśmiewa niskie według niej zarobki denata, który zarabiał 8-9 tysięcy miesięcznie. Przesłuchujący ją Mierzejewski nie odzywa się, bo to dwukrotność jego pensji.

[1] Który nie może się powstrzymać od palenia.

[2] Ekspat sugeruje też niedwuznacznie, że jedną z opcji wyjaśnienia morderstwa jest udział służb szpiegowskich. Pojawia się przepiękny dialog:



Niemiroch śmiał się widząc wzburzenie porucznika Mierzejewskiego.
- Mój drogi, do pewnego stopnia Lepato [Lepatowicz] miał rację. Tam, na Zachodzie, w Stanach Zjednoczonych czy w jakimś stopniu w Anglii, walka konkurencyjna jest bezpardonowa. Jeden trup to żaden ewenement w tym zapasach.
- Ale nie nasz kontrwywiad.
- Nasz na pewno nie. Ale czy inny nie postąpiłby w ten sposób? Nie wiem.

Inne tego autora, inne z tej serii.

#38

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek kwietnia 17, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: panowie, 2015, kryminal, prl, z-jamnikiem - Komentarzy: 2


Hammond Innes - Ziemia, którą Bóg dał Kainowi

Lata 50. Młody inżynier, Fergusson, dowiedział się, że jego sparaliżowany podczas wojny ojciec umarł z wysiłku, jakimś cudem wstając i próbując powiedzieć coś ważnego. Do ostatniej chwili życia nasłuchiwał swoją amatorską radiostacją sygnałów od zaginionej wyprawy na bezdrożach Kanady. Członków wyprawy oficjalnie uznano za martwych, policja Fergussonowi nie uwierzyła, ale ponieważ lubił wkładać palce między drzwi, wbrew prośbom matki, psim swędem poleciał do Kanady. Przeglądając dokumenty ojca (i odkrywając własne, schowane gdzieś w głębi umysłu, wspomnienia) rozpoczął mozolne wyjaśnianie również przeszłości własnej rodziny, przemilczanej przed nim przez matkę - jego dziadek zginął podczas analogicznej wyprawy wśród śniegów Labradoru.

Z jednej strony to pionierska opowieść o budowie kolei pośród dzikich i nieprzyjaznych terenów, o soli ziemi, czyli inżynierach. Z drugiej - kolejna historia o tym, że nie zawsze warto docierać do prawdy, bo może to przynieść tylko rozczarowanie. Dodatkowo raczej nie polecam czytania zimą - śnieg, mróz, zawierucha.

Największy problem mentalny miałam oczywiście z tym, że rzecz się dzieje na Labradorze. Nie umiałam wyczyścić z głowy wizji ogromnego, przyjaznego kremowego futrzaka, po którym idą kolejne ekipy poszukują zaginionej wyprawy, rozbijają namioty i rozpalają ogniska.

Inne z tej serii.

#37

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 16, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panowie, kryminal, z-jamnikiem - Skomentuj


Ann Cleeves - Stłumione głosy / Szklany pokój

Stłumione głosy

Lekarz kazał Verze trochę o siebie zadbać, zaczęła więc chodzić na basen w hotelu z siłownią, dość daleko od komendy i domu. Dużo się nie napływała, bo w saunie znalazła zwłoki kobiety (a patolog na widok pary wodnej użył słów, więc odcisków palców nie było). Kobieta - Jenny Lister - okazała się być kuratorką, zajmującą się adopcjami, uwikłaną jakiś czas wcześniej w sprawę, która zakończyła się zabójstwem dziecka. Vera oczywiście rzuca pływanie, a zaczyna śledztwo. Joe Ashwortowi rodzi się w międzyczasie trzecie dziecko, więc - teoretycznie - mniej chętny jest na przeciągające się nadgodziny, pracę w nocy, spotkania przy piwie w domu Very "dla podsumowania" po każdym dniu. Ale nie - lubi być prymusem, cały czas lawiruje między zirytowaną jego nieobecnością żoną a zirytowaną brakiem postępów w śledztwie szefową.

Szklany pokój (a w zasadzie taras przylegający) jest miejscem pierwszego morderstwa w książce, mieści się w posiadłości, do której przyjeżdżają pisarze, żeby pisać. Tuż przy plaży z muszlami, mnóstwo zakamarków, stara kaplica, ogród - sama bym pojechała pisać, tylko żeby nikt nie mordował.

Dla odmiany Vera trafia na miejsce zbrodni w zasadzie w chwilę jej popełnienia - przyjeżdża do Domu Pisarza na wybrzeżu w poszukiwaniu sąsiadki. Sąsiadka znajduje się szybko, niedaleko zwłok, dodatkowo z nożem w ręku, co dodaje pikanterii sytuacji. Zamordowano znanego krytyka literackiego, niespecjalnie lubianego w środowisku, a niedługo potem właścicielkę posiadłości, w której odbywał się kurs pisania kryminałów. Sceny zostały zaaranżowane na wzór utworów literackich, co - absurdalnie - ułatwiło śledztwo. Verę irytują wszyscy poza Ashtonem, a ten ostatni zakochuje się w chudej pisarce.

Inne tej autorki tutaj.

#35-36

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 9, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panie, kryminal - Skomentuj


Ann Cleeves - Przynęta/Droga przez kłamstwa

Vera Stanhope jest brzydka - otyła, niezgrabna, ma problemy skórne, zwłaszcza jeśli zamienia workowate sukienki na poliestrowe spodnie (dostaje wtedy egzemy). Do tego jest wścibska i nietaktowna, dużo pije, ale łatwo nawiązuje kontakty. Absurdalnie czyni to z niej całkiem dobrą detektyw. Prywatnie jest niezbyt szczęśliwa - zdominowana przez ekscentrycznego ojca-obserwatora ptaków, nie miała szansy na ułożenie sobie samodzielnego życia. Kiedy umarł, odkryła, że nie bardzo nadaje się do bycia w związku, ale nieustająco prowadzi ze sobą monolog na temat potencjalnego macierzyństwa (że nie czuje potrzeby, ale może jednak coś w tym jest?). I, co nie dziwne, chciałaby być kochana. Nie jest specjalnie lubiana w pracy, ma problemy z delegowaniem zadań i w zasadzie jedyną osobą, której ufa, jest młody policjant, Jon Ashwort.

Jak na razie pierwsze trzy tomy[1] powielają pewien schemat - małe miasteczka, tajemnica sprzed lat i nagła konsekwencja tu i teraz.

Przynęta

Małe miasteczko na wzgórzach, tuż obok lokalni bogacze planują otworzyć ponownie zamkniętą jakiś czas temu kopalnię. Sprawę rozpoczyna samobójstwo jednej z farmerek, w zasadzie nie budzące podejrzeń, ale Anna, zaangażowana w badania ekologiczne na terenach mającej powstać kopalni, przyjaciółka nieżyjacej już Belli, uważa, że ktoś ją do tego zmusił. Kiedy ginie kolejna osoba - pracująca w ekipie ekologicznej młoda biolożka Grace - wiadomo, że dzieje się coś dziwnego. Vera pojawia się stosunkowo późno, wchodząc częściowo w świat swojego dzieciństwa - bywała w chacie ekscentrycznej naukowiec, w której teraz mieszkają prowadzące badania kobiety. Vera niedyskretnie wchodzi w świat układów między lokalną szlachtą w wiejskiej posiadłości, właścicielem firmy mającym romans, farmerami, a w tle pojawia się ponury szpital psychiatryczny.

Droga przez kłamstwa

Tym razem miasteczko nadmorskie, koło Hull. Vera zostaje gościnnie zatrudniona do ponownego przeprowadzenia śledztwa sprzed 10 lat. Została wtedy zamordowana nastoletnia córka lokalnego prominenta o nieco uszarganej opinii, rudowłosa i nielicząca się z innymi Abigail, znaleziona przez swoją najlepszą przyjaciółkę, córkę nagle nawróconego kuratora sądowego. Po latach okazuje się, że aresztowana za morderstwo kochanka ojca zamordowanej była niewinna, a zbrodniarz chodzi wolny. Vera ma problem, bo lokalny komisariat nie bardzo chce z nią współpracować, a ekipa prowadząca poprzednie śledztwo już nie pracuje w policji. Cała sprawa jest takim melancholijnym, mglistym snujem, w którym jedyną nie apatyczną osobą jest Vera.

[1] Chronologia tomów nie jest specjalnie istotna, aczkolwiek mam wrażenie, że niekoniecznie dzieją się w kolejności pisania - w tomie trzecim ("Ukryta głębia") asystent Very, gładkolicy Ashwort, spodziewa się dziecka, zaś w tomie pierwszym i drugim już je ma. EDIT: Z rozpędu przeczytałam "Ukrytą głębię" ponownie (oczywiście nie pamiętałam, kto zabił prawie do końca), okazało się, że Ashwort czekał na narodziny drugiego dziecka, więc dramatu chronologicznego nie ma.

Inne tej autorki tutaj.

#33-34

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 4, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panie, kryminal - Skomentuj