Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o 2015

Marcin Wroński - Haiti

W lipcu 1938 podczas otwarcia sezonu wyścigów konnych w boksie czempiona Haiti należącego do samego księcia Czetwęrtyńskiego zostają znalezione zwłoki. Wywiadowca Zielny wpada w końskie łajno, Maciejewskiemu nie dają obejrzeć do końca meczu (Unia-Legia), a Fałniewiczowi śnią się co noc koszmary. Sprawa jest trudna, bo z jednej strony cały czas usiłuje przejąć je wydział wojewódzki, a na Maciejewskiego co chwila wywierana jest presja, żeby zbyt głęboko nie szukał. Śledztwo przeplatane jest migawkami z 1951 roku, kiedy srodze doświadczeni przez system Maciejewski i Fałniewicz żyją sobie na obrzeżach socjalizmu. Maciejewski wprawdzie koni nigdy nie lubił, ale opiekuje się właśnie Haiti, już nie czempionem, tylko nieużytecznym reliktem międzywojnia.

Lubię Wrońskiego za żywy język i żywych bohaterów - liczne opisy libacji, odwiedzin w wychodku czy podglądanie przez Maciejewskiego fertycznej służącej w dezabilu czy kopulujących gołębi na parapecie. Mniej skupiam się na akcji, bardziej na otoczce społecznej; bardzo ładnie oddana.

Inne tego autora tutaj.

#66

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lipca 15, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panowie, kryminal - Skomentuj


Terry Pratchett - Kiksy klawiatury

Pójdę na łatwiznę, ale dees napisała wszystko to, co miałam w głowie podczas czytania. Owszem, "Kiksy" to kwity z pralni - przemówienia z różnych okazji, artykuliki prasowe, publicystyka związana z chorobą, słów sporo o konwentach i o drodze czytelnika w dochodzeniu do miejsca, które pozwoliło mu zostać pisarzem - ale kwity napisane z wdziękiem, skromnością i w tonie wyjątkowo przyjacielskim. Oczywiście nie przestaję czekać na książkę fabularną.

#65

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lipca 8, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: panowie, felietony, 2015 - Komentarzy: 1


Edith Nesbit - Poszukiwacze skarbu, Rodzina Bastablów

Otworzyłam nowego Jo Nesbo i po pół akapitu zapragnęłam lektury miłej, łatwej i przyjemnej. I trafiłam bez pudła. Wprawdzie jedno z pierwszych zdań "Poszukiwaczy" ustawiło mnie do pionu - "jest nas sześcioro, prócz ojca, a nasza mama umarła" - ale to naprawdę urocza wiktoriańska ramotka (wprawdzie bez zwyczajnej u Nesbit magii), pisana z perspektywy 13-latka. Rodzeństwo Bastablów usiłuje na wszelkie sposoby - rozbojem, różnej uczciwości pracą, nauką czy czasem podstępem - zdobyć majątek, żeby pomóc ojcu, który z utrzymaniem owdowiałej rodziny sobie nie radzi. W tle przewija się smutny motyw bankructwa życiowego - srebra rodowe poszły na spłatę długów, ojciec się rozchorował ze stresu, wspólnik go opuścił, podobnie znajomi, ale mimo to zestawienie pomysłowości ośmio-czternastolatków, świeżości odbioru świata i niefiltrowania otoczenia przez pryzmat doświadczenia i dyplomacji daje sympatyczny efekt.

W dwóch tomach młodzież odstrasza włamywacza, zajmuje się wynalazczością, pozwala zakochanemu młodzieńcowi na ukradkowy ślub z bogatą panną, zajmuje się handlem obwoźnym, pozyskuje bogatego wuja, sprzedaje plotki lokalnej prasie, próbuje uzyskać pożyczkę z banku (żydowskiego!) czy przeszukuje dwór pewnego naukowca. Wielokrotnie zaliczają burę od ojca, który jednak niespecjalnie ingeruje w ich wychowanie, ponieważ raczej go nie ma w domu, a jedyną osobą dorosłą jest służąca, która głównie zajmuje się sprzątaniem i posiłkami. Czasem ocierają się o naruszenie prawa, ale zawsze wychodzą obronną ręką, wszak to dzieci.

Inne tej autorki:

#63-64

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 7, 2015

Link permanentny - Tagi: 2015, dla-dzieci, panie - Kategoria: Czytam - Skomentuj


P.D. James - Przedsmak śmierci

W niepozornym kościele w londyńskiej dzielnicy Paddington stara panna i 10-latek znajdują zwłoki byłego premiera oraz bezdomnego. Premier chwilę wcześniej podał się do dymisji, ponieważ doznał olśnienia religijnego, a dwie chwile wcześniej zwierzył się Dalglieshowi, z którym był luźno zaprzyjaźniony, że otrzymał obrzydliwy anonim, sugerujący mu udział w śmierci trzech kobiet. Bogata rodzina od pokoleń, młoda wdowa w ciąży, która męża niespecjalnie kochała (co chociażby sugerował prawie że jawny kochanek), zbuntowana przeciw establishmentowi (a więc ojcu) córka, lojalna służba oraz matka - głowa rodu; wszyscy coś ukrywają w śledztwie. Gorzej, plącze się też afera aborcyjna, prasa i kontrwywiad.

Dalgliesh z jednej strony ciągnie śledztwo tak jak wszystkie poprzednie, z drugiej czuje się jednak nieco zaangażowany osobiście. Dodatkowo na każdym kroku ludzie nazywają go poetą, a on od czterech lat niczego nie napisał i jednak chyba mu to trochę ciąży, więc snuje sobie różne przemyślenia o roli policji, człowieka i poety. Tym razem dość mocno pojawiają się drugoplanowi współpracownicy Dalgliesha, nawet - w przypadku Kate Miskin - stają się pierwszoplanowi. Kate jest pierwszą kobietą w zespole (a mamy bujne lata 80.), natyka się na niechęć, bo kobiety od biedy mogą się zajmować nieletnimi, nawracaniem prostytutek czy pocieszaniem wdów. A nie że wydział zabójstw. Każdą sytuację analizuje więc pod kątem "czy zachowałam się jak profesjonalista, czy jak kobieta", każdą swoją wypowiedź pod adresem kolegów, każdą akcję dokładnie przemyśla. Prywatnie usiłuje żyć samodzielnie, odciąć się od babki-staruszki, która ze wszystkich sił chce, żeby z nią mieszkała kosztem życia prywatnego; finał książki przynosi dość nagłe rozwiązanie tej sytuacji, nie wiem, czy zgodne z duchem książki. Massingham, drugi ze współpracowników, z pochodzenia lord, jest w porównaniu z pochodzącą z "gminu" Kate dość nieokrzesany, rzadko się zastanawia, ale podobnie jak ona usiłuje sobie poukładać stosunki (z akcentem na niezależność) z właśnie owdowiałym ojcem.

Jak na autorkę-kobietę przystało, duży akcent jest postawiony na wygląd poszczególnych postaci dramatu, na wnętrza ich domów, opisane detalicznie i ze szczegółami, czasem niekoniecznie z potrzebą dla akcji.

Inne tej autorki tu.

#62

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lipca 6, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panie, kryminal, cwa - Skomentuj


Jerzy Edigey - Strzał na dansingu

Motto: "Druga połowa XX wieku to epoka inżynierów i magistrów".

Nietypowo rzecz się dzieje w Łodzi, a zaczyna (i kończy) w lokalu gastronomicznym z występami. Problem z gastronomią w PRL był taki, że nie dość, że rzadko kiedy bywało coś fajnego w ofercie, to jeszcze kelnerzy konsekwentnie olewali machających na nich klientów.A w tym przypadku na dansingu impreza skończyła się słabo, bo ktoś zastrzelił jednego z gości. Przypadkowo obecny Zygmunt Żytnicki, milicjant w cywilu na randce ze studentką, opanowuje chaos, za co w nagrodę dostaje sprawę do prowadzenia. Zamordowany okazał się być paskudnym szantażystą, więc wielokrotnie w śledztwie porucznik jest przekupywany, zastraszany, a nawet idzie do łóżka z siostrą[1] zamordowanego (nie dziwi więc, że ten tomik posłużył za kanwę odcinka "07 zgłoś się").

Się zamawia: kawę i tort, flaczki i piwo, kakao i rogale.
Się nie zamawia: łososia z koniakiem i szampana (zapewne dlatego, że nie ma), kanapki ze śledziem po norwesku (bo nie ma w ofercie, robi je żona kierownika lokalu).
Się pije: Gordon's Gin (kierownik lokalu), wermut (porucznik), domową wiśniówkę (u pani majorowej).
Się pali: carmeny.
Się kradnie: gang taksówkarzy z pistoletami na wodę napada i terroryzuje wsie.
Się dostaje awans: na 22. lipca.
Powracające wątki: kradzież wagonu z żółwiami podczas okupacji.

[1] Na szczęście - ponieważ to lektura z cyklu "bawiąc-uczyć", namawia ją na zdawanie matury i tłumaczy, że udział w filmach pornograficznych nie jest pożądaną ścieżką kariery.

Inne tego autora tu.

#60

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lipca 3, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panowie, kryminal - Skomentuj


Jerzy Edigey - Sprawa dla jednego

Motto PRL-u: smutny jak bar mleczny w Częstochowie.

Zaskakująco, najważniejszy dowód w śledztwie uzyskano, ponieważ pani Boleckiej, pracownicy pralni, zsunęła się pończocha i musiała wejść w przypadkową bramę, żeby poprawić garderobę. Dlatego mogła zaobserwować, że ktoś podchodzi do mężczyzny wysiadającego właśnie z samochodu i tłucze go czymś ciężkim w głowę. Denat nie przeżył, a przestępca wpadł, bo nie wyrzucił dżinsów z charakterystyczną plamą na nogawce, co zauważyła spostrzegawcza dama.

Denat, inżynier budownictwa, miał wielu wrogów - i w pracy, bo był skrupulatny i ostry, i w domu, bo żonie z Targówka nie chciał dać rozwodu, a wedle ówczesnego prawa sama (jako strona niewierna) nie mogła o taki wystąpić. Rodzice denata potwierdzili, że syn uparty jak osioł i nawet lanie paskiem nie pomagało, jak się uparł.

Spiritus movens śledztwa to nieco roztargniony podporucznik Antoni Szymanek, wiecznie się spóźniający, jeśli żona nie pilnuje rozkładu dnia oraz kochliwy porucznik Andrzej Ciesielski. Od razu zaiskrzyło, kiedy zobaczył piękną wdowę:



Za chwilę w drzwiach stanęła wysoka kobieta. Rude włosy, duże zielone oczy, rysy twarzy jakby żywcem skopiowane z jakiejś kamei renesansowego malarza. Figura i nogi bez zarzutu. Nikt, kto opisywał oficerom milicji Irenę Stojanowską jako piękność, nie skłamał ani nie przesadził nawet na jotę.

Z kolei z inspektorką kontroli od razu chciał iść na wódkę, chociaż została zlustrowana bardziej ostro:



Po chwili w drzwiach stanęła przystojna blondynka, włosy krótko obcięte według ostatniej mody, jasnoniebieskie dżinsy i taki sam sweter z mohairu. Dziewczyna była ciut, ciut przytęga. „Przydałoby się - pomyślał porucznik - zrzucić z pięć kilogramów.”
(sama o tym wiedziała, dlatego odmówiła wspólnego picia wódki z porucznikiem Ciesielskim).

Finansowo milicja wypada gorzej od kleru:



Mój Boże - zauważył podporucznik - gdyby mnie ojciec posłał do seminarium duchownego, nie martwiłbym się dzisiaj, skąd wziąć trzy tysiące pięćset złotych na nowe dżinsy. Takie, jakie wczoraj widziałem na Bazarze Różyckiego.

W tle pojawia się wątek małżeństwa z rozsądku - młoda dziewczyna dysponująca tylko urodą jako kapitałem wychodzi za mąż za znacznie starszego mężczyznę, tylko żeby wyrwać się z dotychczasowego środowiska (Targówek, święte się tu nie rodzą, brat i ojciec z przeszłością kryminalną, a matka z sugerowaną konduitą). Pozytywistycznie - udaje się jej, mąż - wprawdzie niekochany - kształtuje z niej damę, dzięki czemu może jak równa myśleć o związku z wykształconym porucznikiem.

Się pali: sporty, zefiry (i po raz kolejny milicjant zwierza się, że trzy razy próbował rzucić, ale bez efektu), zagraniczne morrisy.
Się pije: ciepłą coca-colę w milicyjnej kantynie i wódkę, nawet w czasie pracy.
Się nosi: modny mężczyzna powinien mieć garnitur w najmodniejszym brązowym kolorze, wiśniowe lub ciemnozielony kawat oraz skarpetki w kolorze krawata.
Się załatwia: książki (zapisy w księgarni), cement (zwłaszcza budowniczowie szklarni) i sproszkowany kwarc (wytwórcy kosmetyków). Żadnej z tych rzeczy mimo dużego popytu nie można było kupić na wolnym rynku, bo się go nie sprzedaje - niesamowity paradoks gospodarki uspołecznionej. Kraść też nie było prosto, bo nawet jeśli udało się odsypać cementu z kilkunastu ton na wywrotce, to i tak nie było worków, żeby przesypać.

Inne tego autora tu.

#59

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 26, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panowie, kryminal - Skomentuj