Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Otworzyłam nowego Jo Nesbo i po pół akapitu zapragnęłam lektury miłej, łatwej i przyjemnej. I trafiłam bez pudła. Wprawdzie jedno z pierwszych zdań "Poszukiwaczy" ustawiło mnie do pionu - "jest nas sześcioro, prócz ojca, a nasza mama umarła" - ale to naprawdę urocza wiktoriańska ramotka (wprawdzie bez zwyczajnej u Nesbit magii), pisana z perspektywy 13-latka. Rodzeństwo Bastablów usiłuje na wszelkie sposoby - rozbojem, różnej uczciwości pracą, nauką czy czasem podstępem - zdobyć majątek, żeby pomóc ojcu, który z utrzymaniem owdowiałej rodziny sobie nie radzi. W tle przewija się smutny motyw bankructwa życiowego - srebra rodowe poszły na spłatę długów, ojciec się rozchorował ze stresu, wspólnik go opuścił, podobnie znajomi, ale mimo to zestawienie pomysłowości ośmio-czternastolatków, świeżości odbioru świata i niefiltrowania otoczenia przez pryzmat doświadczenia i dyplomacji daje sympatyczny efekt.
W dwóch tomach młodzież odstrasza włamywacza, zajmuje się wynalazczością, pozwala zakochanemu młodzieńcowi na ukradkowy ślub z bogatą panną, zajmuje się handlem obwoźnym, pozyskuje bogatego wuja, sprzedaje plotki lokalnej prasie, próbuje uzyskać pożyczkę z banku (żydowskiego!) czy przeszukuje dwór pewnego naukowca. Wielokrotnie zaliczają burę od ojca, który jednak niespecjalnie ingeruje w ich wychowanie, ponieważ raczej go nie ma w domu, a jedyną osobą dorosłą jest służąca, która głównie zajmuje się sprzątaniem i posiłkami. Czasem ocierają się o naruszenie prawa, ale zawsze wychodzą obronną ręką, wszak to dzieci.
Inne tej autorki:
#63-64