Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Pewnego dnia na środku Okrągłego Morza, pomiędzy Ankh-Morpork i Klatchem, wynurza się wyspa Leshp, co oczywiście wzbudza chęć podboju w obu krajach. Nie pomaga też, że ktoś strzela w Ankh-Morpork do przedstawiciela rodu królewskiego z Klatchu, co powoduje silne dyplomatyczne reperkusje. Elita ogłasza stan wyjątkowy, zdejmuje Patrycjusza ze stanowiska oraz rozwiązuje Straż, żeby rozpocząć przygotowania do wojny. Patrycjusz się tym faktem nie przejmuje, uruchamia tzw. opcję niespodzianki i wyrusza do Klatchu okrętem podwodnym wraz z Leonardem z Quirmu oraz ekipą fizyczną w postaci sierżanta Colona i kaprala Nobbsa. Vimes odkrywa, że bycie świeżo mianowanym szlachcicem ma swoje zalety, powołuje własną armię, rekwiruje statek i w pogoni za okrętem 71-godzinnego Ahmeda (na pokładzie którego jest tajemniczy pakunek i Angua) również rusza w tym samym kierunku, co Vetinari. Obie ekspedycje mają na celu utrzymanie pokoju, podczas gdy flota ankh-morporskiej szlachty chce wojny, zdobyczy i dominacji.
Poza szczegółową analizą wojny jako siły niszczącej i sytuacji, w której nagle zawiesza się bycie człowiekiem (zwłaszcza w odniesieniu do drugiej strony konfliktu) z wieloma aluzjami do mocarstwowości i szlachty Wielkiej Brytanii, Pratchett opisuje trudności emigracji i po raz pierwszy rozdziela czas na dwie linie. Vimes, z niewłaściwą wersją De-terminarza z coraz większym przerażeniem słucha informacji o wydarzeniach ze scenariusza, w którym mógł zostać w Ankh-Morpork i jakie byłyby tego konsekwencje. Autor dla równowagi też pokazuje, czemu warto wybierać wróżbę za 10 dolarów zamiast tej tańszej, jaka jest kobieca strona Nobby’ego Nobbsa, w jaki sposób sprowadzić osła z minaretu oraz czy Patrycjusz potrafi żonglować (potrafi, i to jak).
Inne tego autora tutaj.
#42