Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Mam kilka takich pewniaków, które gwarantują, że we mgle będzie pięknie - kiedyś jeździłam po bułki przez Złotniki (albo tamże głaskać kudłate przez bramę), teraz wprawdzie mi tam nie po drodze, ale mam Poznań. Plac z dwoma krzyżami, potem Aleja Niepodległości, Aleja Wielkopolska, wreszcie Sołacz. Nie przeszkadza mi, że włażę w wilgotną o poranku trawę i przemaczam pantofelki. Powietrze pachnie dymem i kroplami deszczu, pod liściami na pewno są wszystkie możliwe ruchliwe wielonożne stwory, a ja ignoruję godzinę na zegarku. To chyba najbardziej takie tu i teraz, na jakie mnie stać. Krótkie, bo już zimno.