Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Są książki, o których od początku wiesz, że będą rozczarowaniem, ale jednak przez nie brniesz, bo może jednak coś zaskoczy miło. W końcu autor nagradzany, ląduje wysoko w rankingach, krytycy się prześcigają w pochwałach, padają słowa typu "dekonstrukcja", "mistrzowski hołd", "wyrafinowany humor"... No to tutaj to nie jest ta sytuacja, podobnie rozczarowana byłam niektórymi filmami, które dostały Oskara. Mam jeszcze drugą książkę tego autora, "Podmajordomusa Minora" i tak się zastanawiam, czy oddać bez czytania.
Dwóch braci - Eli i Charlie Sisters - jedzie do Kalifornii ze zleceniem, mają zabić złodzieja, który podobno okradł ich szefa, złowrogiego Komandora. Po drodze mają różne przygody - upijają się, kogoś okradają, ktoś ich okrada, spotykają się z przypadkowymi ludźmi, co zwykle kończy się zabiciem rozmówców, a przynajmniej ich ciężkim pobiciem, Eli ma różne rozkminy oraz czasem startuje do pań, Charlie rozkmin raczej nie ma, za to ma szybką rękę i krótki loncik. Docierają do Kalifornii, po rozmowie z poszukiwanym celem decydują, że jednak zabicie człowieka jest nieuzasadnione, więc dołączają do niego, co jednak ma pewne konsekwencje. Najpierw wzbogaceni, potem okradzeni, wracają do rodzinnego domu. Koniec. Serio, patrzyłam na ostatnią kartkę i zastanawiałam się, po co ja to czytałam; nie będę streszczać wszystkich podłych rzeczy, które bohaterowie zrobili bez żadnego powodu, wszystkich drastycznych opisów typu odcinanie ręki, umieranie w męczarniach czy okaleczanie zwierzęcia, to pewnie ten sławetny czarny humor.
#74