ja również taką jesień poproszę raz. na wynos, do polski.
(Twoje zdjęcia są obłędne!)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
... deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
To jeden z piękniejszych dźwięków poranka, kiedy za oknem słyszę krople stukające w szybę. Szaro, mgliście, małe koty mruczą, duży kot trzyma mnie miękką łapą, żebym sobie nie poszła. I mogłoby tak być codziennie, oczywiście pod warunkiem, że nie musiałabym iść do pracy (ilu z Was po pierwszym zdaniu zadało sobie pytanie, czy łykam prozak?). Bardzo lubię, kiedy pada, oczywiście jeśli wychodzenie z domu oznacza tylko wyjście na pobliski (note to self: mieć pobliski) ryneczek w celu dokonania zakupów na śniadanie, podczas gdy w domu czeka pachnąca kawa (note to self: mieć miejsce na ekspres do kawy).
Amsterdamskie ryneczki to z jednej strony folklor (nie wiedziałam, że Holendrzy mają odpowiedniki swoich Heimat Melodie i dobrze mi z tą niewiedzą było) , z drugiej strony - jeden z fajniejszych widoków świata. Stoiska z serami, owoce poukładane w stosiki (porzeczki i agrest jesienią? ależ proszę bardzo, zaraz obok kasztanów), mnóstwo pachnącego chleba (tak, poza Polską nie ma pieczywa), wędliny za szybką, podręczny blacik do pieczenia naleśników i kwiaty. Kwiaty SĄ MIŁE. Poza tym - jak to na ryneczku - starocie, odzież w stylu etnicznym i vintage, a zaraz obok Noorderkerk, plac zabaw i cukiernia Winkel z tartą jabłkową.