Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Bujne lata 70. W USA - z jednej strony dzieci-kwiaty, wolna miłość, pigułka, narkotyki, z drugiej purytanizm i patriarchat. Joyce Prigger, panienka z dobrej rodziny i po Vassar, udaje się na targi dziennikarskie, żeby sprzedać pomysł nowoczesnego czasopisma dla kobiet, w którym nie będzie uprzedmiotowienia, głupotek, mirażu małżeństwa, ale feminizm, równość i ważne sprawy. Jak się łatwo domyślić, zostaje protekcjonalnie odprawiona, a jedyną osobą, która wyraziła zainteresowanie, jest wydawca czasopism pornograficznych, Doug Renetti. Joyce wchodzi w świat branży, która całkowicie nie jest po linii jej poglądów, ale - wiadomo, skoro to serial komediowy - absurdalnie zaczyna dostrzegać, że przedsięwzięcie ma szanse powodzenia. Jak już uda się zwalczyć opór tradycjonalistycznej włoskiej mafii, pretensjonalnej radnej, strażników i strażniczek patriarchatu czy mediów, w tym całkiem niechętnych kolegów po fachu. W pierwszym sezonie udaje mi się wydać trzy numery, z czego o trzecim raczej nikt nie chce pamiętać.
Jakie to urocze! W roli Renettiego pojawia się Jake Johnson (Nick z “New Girl”), idealny w roli niepokornego chłopca o złotym sercu i słabej woli, ale to kobiety ciągną ten serial - ambitna Joyce, twardo stąpająca po ziemi Tina - księgowa i managerka, Shelly - siostra Joyce, gospodyni domowa z przedmieść i na pozór płytka i głupiutka Bambi - aktorka porno, która okazuje się mieć skrywane zalety (oraz, haha, jest pochodzenia polskiego). Oraz gej Ritchie, fotograf obdarzony niesamowitym talentem, mimo że fotografował do tej pory głównie niewysmakowaną goliznę. Lojalnie ostrzegam, że w serialu - poza kobiecymi piersiami - pojawia się sporo nagich mężczyzn. Tak, full frontal, czasem nawet we wzwodzie. Idealny serial na lato. Liczę na kolejne sezony.
Przy okazji obserwacja - po pierwszym roku pandemii, kiedy zelżały ograniczenia i przemysł serialowy wrócił do jakiej-takiej normalności, prowadziłam mentalny dzienniczek aktualnych seriali, Które Zauważyły Covid-19. I zastanawiałam się, jak to zmieni kinematografię. Wtem nie ma pandemii i nie ma śladów po niej. Nic się nie zmieniło. Albo pojawiają się seriale, w których tematu dwóch lat wyjętych z życia nie ma, albo wracamy do nostalgicznych lat 70., jak tutaj.