Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Lucyna Legut - Nasza zmierzchowa mama

Króciutka opowieść o starości matki autorki, Julii, przeplatana wspomnieniami bohaterki z czasów młodości w jej własnej narracji. Ze względu na ten podział mam odczucia ambiwalentne. Opowieść córki o matce, pełna empatii i czułości, mimo ewidentnych dziwactw i tendencji do zachowań dziwnych, jest urocza i pokazuje mnóstwo miłości. Historyjki wspominkowe, którymi dzieli się starsza pani, są z kolei przerażające - opowiadane nieco beznamiętnie albo nawet z uśmiechem, wszak zabawne i według pani Julii "wesołe", pokazują między wierszami ludzką małostkowość, nienawiść do innych, krańcową biedę, ból i przemoc, czy wreszcie niebezpieczną ignorancję. Dla porównania dwa wyimki:

Prawdopodobnie we wszystkich rodzinach odbywają się jakieś walki, więc i my toczymy tę nie kończącą się, bezkrwawą walkę z talerzykami, oraz ze wszystkim, co jest inne w nas i inne w naszej matce. Wcale nam to nie przeszkadza żyć. My z siostrą ciągle jeszcze rozumiemy, że każdy człowiek ma prawo być inny, nasza matka natomiast jest zdania, że każdy powinien być taki jak ona. Człowiek, który jest różny od niej, zasługuje tylko na jedno określenie „idyjota”.
Jak już było po chrzcinach, po wszystkim, to Zosię kołysał raz dziadek... To była taka łamaga straszna, ten dziadek. To tak kołysał ją prędko, ze złości, bo się darła, że aż kołyskę wywrócił do góry nogami, no to kręgosłup złamała i potem wyrósł jej garb. Miała takie krzywe ramię. Dziesięć lat miała, jak jeszcze żyła. To chłopczyska ją tłukły, bo ich było trzech. A nic tylko po tym garbie. To ona się żaliła Hance:
– Mamo! Tak mnie biją! Boli mnie to ramię...
A Hanka, była przecież waryjat straszny i złośnik, jeszcze ją dotłukła:
– A niek cie biją! To po coś jest tako krzywo??! Niech cię nawet zatłuką! I tak żadnego pożytku z ciebie, bo cie nikt nie weźmie na babę z takim garbem!

Wspomnienia o matce to przyczynek do rozmyślań o starości - o tym, że starsi ludzie, którym szwankuje ciało, w dalszym ciągu chcieliby czuć się potrzebni, mieć na co oczekiwać i - w przypadku matki autorki - umieć bezszwowo wpasować się w aktualne czasy.

Inne tej autorki tutaj.

#22

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lutego 27, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, beletrystyka, panie - Komentarzy: 2

« Aleksandra Marinina - Egzekucja w dobrej wierze - Kawałki Poznania, odcinek 5 »

Komentarze

To przeczytałam
Bardzo mi się ta książka podobała. A że wspomnienia matki są jakie są - cóż, nie od dziś mam nienajlepsze zdanie o wiejskich stosunkach. Wierzę w każdziutkie słowo, a ta dychotomia wcale mi nie przeszkadza.
Zuzanka
Mnie o tyle przeszkadzało, że chętnie bym przeczytała ponownie/więcej o kontaktach matka/córki i starości, ale na pewno nie chciałabym przechodzić ponownie przez beznamiętną narrację o bynajmniej niesielskiej polskiej wsi przedwojennej.

Skomentuj