Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Łęgi Rogalińskie

[28.03.2020]

Rzutem na taśmę, tuż przed ogłoszeniem, że człowiekowi się las nie należy, chyba że jest myśliwym, zabrałam rodzinę do Rogalina. Sam Rogalin był zagrodzony, podobnie park, ale można było dojść do dębów na Łęgach. Tłumów nie było, mimo prześlicznej pogody, nielicznych przechodniów można było ominąć w sensownej odległości (a spotkanych znajomych przywitać z dwóch metrów, a nawet popełnić faux pas, bo ja się nie wyznaję, kto u kogo bywa). Maj rozczarowany, bo niby żaby było słychać, ale nie było widać.

Na Łęgi wybierałam się od dawna, bo zewsząd atakowały mnie zdjęcia porannych mgieł tamże, ale jakoś bladym świtkiem nie udawało mi się zwlec nawet w czasach, kiedy było wolno nie tylko do Lidla i zurück. I podobno niespecjalnie już będzie sens, bo właściciel zdecydował się nasadzić tam wierzb, psując perspektywę. Znikąd dobrych nowin.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 11, 2020

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Tagi: rogalin, legi-rogalinskie - Skomentuj

« Jeffrey Eugenides - Middlesex - Yrsa Sigurðardóttir - Lód w żyłach/ Spójrz na mnie »

Skomentuj