Misiownikiem uczynilas mi dzien jak stad na ksiezyc. I z powrotem. Bilet klasy deluks.
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
"Statek T. S. S. Kościuszko zdan kapitanem Eustazym Borkowskim kapitanu Mamertu Stankiewiczu[1] w stanie takim, w jakim jest" - brzmiał najkrótszy protokół przekazania statku. I było to jedno z wielu zdań, które mnie w tym zbiorze opowiadań o wiecznie blagującym (ale czy naprawdę?) wilku morskim, szamanie Eustazym Borkowskim, ujęło. Kapitan, tytułujący wszystkich "KOCHAAAANY MÓJ", umiał z właściwym sobie wdziękiem wyjść z każdej, potencjalnie niewygodnej sytuacji, nawet jeśli odbywało się to kosztem załogi, którą bez skrępowania zatrudniał do wszelkich wiców, żartów i sytuacji, które miały okazać jego erudycję, wielojęzyczność i dar panowania nad morzem. Podwładni dzielili się na tych, którzy go kochali, i na tych, którzy uważali go za błazna, kiepskiego aktora i dyletanta, grającego nieustający spektakl na swoją cześć. Niektóre historie są typowo nostalgicznymi wspomnieniami za czasem świetności polskiej marynarki, niektóre uroczym świadectwem wydarzeń historycznych jak np. przewożenie i chrzczenie bizonów, daru Polonii Kanadyjskiej dla Prezydenta Mościckiego. Nie podejmuję się oddzielać blagi od prawdy, zresztą chyba sam autor się tego nie podjął; oczywiście pada pytanie, czy warto.
[1] Misiownik, jak mi śliwki miłe!
#101 / #8