Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Dwudziestolecie międzywojenne. Zaczątkiem wydarzeń jest pojawienie się w lesie pod Kołem Diabła, wysokiego, mrukliwego, długowłosego mężczyzny, który spędza czas tylko ze swoim psem, któremu nadal imię Bóg. A może rzecz zaczęła się od samobójczej śmierci Lolka, wuja Krystiana Dzierzby, lokalnego stolarza ze specjalizacją w trumnach. Chyba że jednak to pojawienie się u stolarza dziennikarza Graczyka, którego żona umarła z tęsknoty. A może być i tak, że dla każdego początek był inny - dla małej Poli Dzierzby, która dla swojej ukochanych rodziców, pragnących syna, poszła prosić o to samego Diabła; dla Mikołaja Steina - brzemienne w skutki spotkanie na łące, gdzie był świadkiem dramatycznego wydarzenia; dla policji - zignorowanie skargi tępej Weroniki. A może nie ważne, jak się się zaczęło, ważne, że każdy z bohaterów - może poza Reginą Dzierzbą - ma jakiś brak, nieprzepracowaną traumę, tragedię, tęsknotę, powidoki wojny. A potem to już rzeczy się dzieją same z siebie.
To bardzo czuła, wnikliwa książka o życiu i niewielkim wpływie, jaki ludzie zwykle mają na to, co się wydarza. Małecki umie w nieoceniające portrety, w wyjęcie na wierzch tego, co z pozoru nieskomplikowani ludzie mają zwinięte w splątany kłębek. Jedyna wada to niedopowiedzenia i wątki zawieszone w powietrzu, raczej dłuższa nowela niż pełnoprawna powieść.
Inne książki tego autora.
#99