Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Human Traffic

Na fali zachwytu "Life on Mars" chciałam przypomnieć sobie "Human Traffic" (co okazało się czynnością karkołomną, bo wyszło, że jednak HT nie widziałam wcześniej). Film jest kultowy ze względu na clubbing i narkotyki (mimo dość jednoznacznej wymowy, że lepiej nie brać), ale dla mnie to ciekawa historia o przyjaźni. Jip sprzedaje spodnie, Lulu twierdzi, że nie interesują ją mężczyźni, Koop jest zazdrosny o Ninę, Nina pracuje w fastfoodzie, a Muff w ukryciu przed rodzicami sprzedaje narkotyki. Wszyscy czekają na weekend, żeby wspólnie iść do klubu na imprezę. Ciekawy sposób narracji (mniej popularny w '99 niż teraz), sporo niezłych tekstów i ładne sceny erotyczne. Takie europejskie "Reality bites".

Dla tych wszystkich, co czytali uważnie i zastanawiają się, o co chodzi z tą falą zachwytu (a nie chciało im się sprawdzać na IMDB), wyjaśniam, że oba filmy łączy główna postać, grana przez Johna Simma. Nie widać upływu czasu, ale widać ewolucję aktorską.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 20, 2008

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 1

« On the flight - Trawa zieleńsza po drugiej stronie »

Komentarze

Felinity

Już wiem, skąd pana Simma znałam. Film zrobił na mnie wrażenie pod względem sposobu pokazania, przerysowania rzeczywistości („roboty” w McDonald’sie). Trafiłam na niego przypadkiem, ale nie żałowałam.

Skomentuj