Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Julia ma 36 lat, dwie córki w wieku lat 7 i 16, męża i wyczerpującą, acz satysfakcjonującą pracę. Mimo że jest zarobiona, wpada na pomysł, żeby wrócić na studia, bo ma poczucie, że mogłaby jeszcze więcej i lepiej. Mąż jest przeciwko, motywując to troską o dobrostan żony, ale kiedy dostaje propozycję kilkumiesięcznego wyjazdu służbowego za granicę, nie waha się. Julia zostaje sama z córkami i niby wszystko jest do ogarnięcia, ale zaczynają się dziać rzeczy dziwne - ktoś robi za nią zakupy, wysyła erotyczne wiadomości do szefa w jej imieniu, anonimowo informuje męża za granicą, że żona się łajdaczy. Niedosypiającą, chorą Julię, skupioną na dowiezieniu grupy dzieci na festiwal, usiłującą unikać swojego szefa, którego się boi, nie dziwi nawet, że straciła kontakt z mężem; bardziej martwi się, że nie umie przeciwstawić się pomocnej sąsiadce, która ofiarnie prowadza jej młodszą córkę na spotkania przygotowawcze do komunii. Finał jest burzliwy, acz z happy endem.
To niestety jest jedna z tych książek reklamowanych jako “dowcipne”, niestety nie udało mi się tego humoru zlokalizować, chyba że należy się śmiać z tego, że bohaterka zapodziała gdzieś komórkę i kilka dni jej zajmuje wymyślenie, że mogłaby zadzwonić do siebie z telefonu stacjonarnego lub - skoro mąż do niej nie dzwoni - ona może zadzwonić do niego. Nietrudno jest zrobić komedię pomyłek, jeśli nikt z nikim nie rozmawia, zamiast cokolwiek wyjaśnić, lepiej się schować pod koc i udawać martwe zwierzę. Śledztwa jako takiego nie ma, chociaż pojawiają się zwłoki i mnóstwo podejrzeń. To, co mnie chyba najbardziej zdziwiło, to umieszczenie - zapewne uzasadnionego akcją - wprowadzenia w pełnej powadze dyskusji o konieczności chodzenia do kościoła i zakazu dyskusji, bo baczność, JESTEŚMY KATOLICKĄ PRAKTYKUJĄCĄ RODZINĄ, spocznij. Nastolatka próbująca wyjaśnić, czy ateiści idą do piekła, bez względu na zachowanie, zostaje zgaszona i wystawiona za drzwi, bo takich dyskusji w oświeconym domu nie będzie. Parafrazując tytuł, mogło być gorzej, ale za dobrze nie wyszło.
#66/#8