Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Algarve, początek

Jasno, biało, oślepiająco. Od oceanu bryza, ale oszałamiający skwar. Drzewa, które roboczo nazywam baobabami, chociaż pewnie to zupełnie co innego.

Wszystko jest dobrze do wieczora, kiedy pada pytanie "A teraz wracamy już do domu?". Córka ma ten sam gen, co my oboje z TŻ, chociaż umiemy sobie wmówić, że i poza domem jest komfortowo. Ona jeszcze nie.

A sopa de peixe to nie jest zupa z groszku, tylko rybna. Ale i tak była dobra.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 18, 2013

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: monte-gordo, portugalia, algarve - Komentarzy: 5

« Daria Doncowa - Słodki padalec - O portugalskim queście w poszukiwaniu modyfikowanego »

Komentarze

Valwit

Pewnie pinie. Te drzewa. A zupa podpisana przeciez. Zjadlbym.

Zuzanka

Pewnie pinie, też tak mi się wydaje. Ale baobab brzmi bardziej egzotycznie.

wonderwoman

fajne buty

Barbarella

Popieram przedmówczynię!
Przepiękne buty!

Zuzanka

Sandałki Karrimora, znalazłam je w TK Maxx chyba dwa czy trzy lata temu, kocham je miłością wielką. I pomyśleć, że je w pierwszej chwili odłożyłam na półkę, bo nie były tanie mimo przeceny.

Nb. rezydentka zachwalała Ayamonte jako centrum zakupowe butów, ale jakoś bez rewelacji.

Skomentuj