Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Oglądam

Szklana pułapka 4.0

No nie mogłam odpuścić. Jedna z lepszych komedii w tym roku (pomijając Testosteron, ale to inna klasa, bo tam nie było o komputerach). Obśmiałam się jak norka. Mnóstwo smaczków - a to tekstu Willisa po każdorazowym zebraniu w paszczę, a to sztuczki hakerskie, zakończone spektakularnym skopiowaniem nieledwie całego internetu na analog pendrajwa, a to Kevin Smith w roli super hakera, mieszkającego w norze u latin mamuśki. Bedgaje mają McIntoshe, hakerzy (po obu stronach) - najchętniej Alienware. Sposób na zabicie hakera to podłączenie mu bomby pod klawisz Delete (sic!). I świetny F-35, który prawie że umie stanąć na ogonie i zamerdać skrzydłami.

Gorąco współczuję wszystkim, którzy usiłują znaleźć realizm w takich filmach i jojczą, że uch-och, 110 milionów wydali na to, ze jest nierealnie. Ma być nierealnie, wybuchowo, śmiesznie i z rozbłyskami ognia. Królowa była zachwycona.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 15, 2007

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Karma is a funny thing

Kupiłam DVD z 1. sezonem "My Name Is Earl" (no, jakiś czas temu, przy okazji pobytu w paśniku z DVD, czyli w Stanach). I zostałam nagrodzona, bo a) mogłam sobie po skończeniu się sezonu na seriale odświeżyć cały sezon, b) na DVD znalazłam alternatywny odcinek pilotowy pt. "Bad Karma". Opowiada on historię tego, jak wyglądałoby życie Earla, gdyby nie obejrzał programu o karmie, a trafił na odcinek "Family Guya" o zemście. Od razy zdradzę, że odcinek kończy się źle, bo karma jednak działa i jak ktoś robi same złe rzeczy (ogolenie głów Joy i Crab Mana, porysowanie samochodów czy zniszczenie kolekcji figurek rodziców znajomego-geja), to też nic dobrego mu się nie przytrafi. Oczywiście odcinek warto bardzo, albowiem zawiera Jasona Lee w roli męskiej prostytutki, Randy'ego z wąsami, promującego swój show "My Name Is Randy" i parę innych smaczków.

Za to lubię niektóre DVD - wycięte sceny, goofsy i alternatywne zakończenia. Nienawidzę i czuję się oszukana, gdy oprócz płytki legalnie i za niewąskie pieniądze kupione pudełko nie zawiera nic albo zawiera pretekstową jednostronnie zadrukowaną karteczkę ze stroną tytułową (nie wspominając o kijowym tłumaczeniu z ortografami).

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 8, 2007

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 7


Labirynt Fauna

W warstwie graficznej - piękny. Sepiowy, bardzo Gilliamowo-Jeunetowo-Gigerowy świat bajkowy stanowi doskonały kontrast do równie szaro-czarno-smutnego świata realnego frankistowskiej Hiszpanii. Mała Ofelia z ciężarną matką przyjeżdżają do nowego domu, żeby mieszkać z ojczymem - sadystycznym oficerem. W nocy Ofelię wróżki prowadzą do labiryntu, w którym mieszka faun. W dzień widzi, co ojczym robi z okolicznymi mieszkańcami, którzy - jego zdaniem - pomagają partyzantom.

Bardzo smutny, bardzo nie fair i posępny. Chowa się Brazil, jest jeszcze bardziej przerażająco. Serdeczne pozdrowienia dla genialnego dystrybutora, który film promował jako "dla dzieci". Pomijając to, że film stanowi jakąś tam sumę wszelkich koszmarów, nie jest umowny. W filmach typu "Lemony Snicket" (skądinąd bardzo dobrze się ogląda) jest przemoc i zło, ale w jakiś sposób ubrane w kostium i zawoalowane. Tutaj bez żadnych blokad są tortury, krew, przecinanie nożem twarzy i krótki instruktaż, jak można zabić człowieka butelką.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lipca 2, 2007

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 1


Zodiac

Nie ujmując nic Se7en - chyba najlepszy film Finchera. Dowcipny, zaskakujący, doskonale nakręcony i ze spójną fabułą. Back to 1969, policja z San Francisco i okolic szuka brutalnego seryjnego mordercy, który nie dość, że morduje swoje ofiary, to jeszcze szczegółową informację wysyła do lokalnych gazet. Realia są doskonale zachowane - brak faksów (i komórek, i komputerów), dowody, odciski palców itp. zbierają sami policjanci zaangażowani w śledztwo (w oszałamiającej liczbie dwóch osób), śledztwo to mozolna praca, zwłaszcza że rozsiane po kilku hrabstwach, z których każde jest autonomiczne i niezbyt chętne do współpracy. Oczywiście San Francisco z lat 60. i 70. ma o niebo lepszą technikę i możliwości w porównaniu do takiego porucznika Borewicza, który prawie dekadę później jako największą zdobycz techniki miał radiotelefon.

Doskonali aktorzy - Jake Gyllenhall w roli dociekliwego rysownika (obowiązkowo dla fanów Donniego Darko), Robert Downey Jr. w roli staczającego się, niegdyś dobrego dziennikarza i główny podejrzany - jowialny John Carroll Lynch (dla fanów Drew Carrey Show - mąż Mimi Bobeck, brat Drew). Oprócz dobrych aktorów świetne od strony wizualnej - doskonale oddane realia poszczególnych lat śledztwa, dużo fajnych widoków na San Francisco, ciekawy sposób filmowania (jazda samochodu z góry). Kilka scen, które przynoszą niezłe napięcie i dreszczyk w końcach uszek (w piwnicy u tappera z niemego kina).

Ogólnie - królowa jest zachwycona, agnus - proszę się wyspać i do kina.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lipca 2, 2007

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 3


Kung Pow

Gdy się ma lat naście i przeżywa się pierwsze fascynacje światem damsko-męskim, dość powszechną zabawą jest dopisywanie dodatkowych dymków w komiksach czy dorysowanie narządów drugorzędowych i trzeciorzędowych na obrazkach. Mniej więcej na tym poziomie zatrzymali się twórcy Kung Pow. Wzięli mnóstwo klasycznych, pompatycznych i zapewne kultowych karateckich filmów, po czym podomalowali cycki, siusiaki oraz dołożyli chamskie dopiski (czytaj: zmontowali z kawałków idiotyczną parodię, mniej więcej na poziomie filmów z Leslie Nielsenem). Film jest straszliwy, gorszy od Pieska Leszka (jeśli nie znacie, jesteście ludźmi szczęśliwymi). Jest krowa-karateka, tryskająca mlekiem z wymion, mistrz Betty, posiadający siłę w oparciu o guziczki na biuście i tytułowy Kung Pow z twarzą na języku. Coś w sam raz dla 12-latków.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 17, 2007

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 9


Red eye/Nocny lot

Bardzo tradycyjny thriller, w którym bohater już był całkiem przegrany, kiedy nadludzkim wysiłkiem... Dyspozycyjna recepcjonistka jednego z hoteli w Miami wracając z pogrzebu babci spotyka na lotnisku przemiłego młodego mężczyznę, który okazuje się być bandytą. Zamiast miłego tete-a-tete przez cały lot usiłuje się wyrwać porywaczowi, który za jej pomocą chce stuknąć jednego w ważnych gości hotelu, grożąc dziewczęciu, że jego kumpel skrzywdzi ze skutkiem śmiertelnym ojca dziewczyny. Cillian Murphy jak zwykle jest ślicznym sukinsynem, panienka dość mdła. Scenariusz dość dziurawy, ale stosunkowo niezły.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 17, 2007

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj